Jest jesień więc coraz mniej jest kwitnących ziół, jednakże gdy opadną liście nadejdzie sezon na zbiór kory, korzeni, cebul i kłączy, ponadto gałązek niektórych drzew.
Nawłoć – Solidago została opisana już wielokrotnie na moich stronach. Cały czas trwa sezon na zbiór nawłoci późnej – Solidago gigantea Ait = Solidago serotina (niem. Riesengoldrute, szwajc. Spätblühende Goldrute, retorom. Saldagen gigant, franc. Solidage geant, ital. Verga d oro maggiore), bowiem nawłoć kanadyjska – Solidago canadensis L. i nawłoć pospolita Solidago virga-urea L. już przekwitły, no czasem widuje jeszcze dokwitająca nawłoć kanadyjską. Trzeba uzbroić się w sekator i ścinać nawłoć, po czym suszyć w ciemnym miejscu, w przewiewie. Napar z nawłoci to dobry środek moczopędny, przeciwkamiczy, oczyszczający nerki, odtruwający i czyszczący krew zarazem. Jak najbardziej polecam osobom mającym tendencje do kamicy moczowej i zakażeń układu moczowo-płciowego, ponadto przy przeroście gruczołu krokowego. Nawłoć jest bezpieczna, można pić kilka szklanek dziennie naparu (1 łyżka na szklankę wrzątku). Warto domieszać do yerba mate i herbaty zielonej, parzyć w ekspresie przelewowym i pić jako środek moczopędny i czyszczący krew.
Solidago gigantea – nawłoć późna, Swarzędz, wrzesień 2009 r.
Tutaj zbieram kwitnące pędy nawłoci; Swarzędz, wrzesień 2009 r.
Owocuje trzmielina – Euonymus = Evonymus, wielokrotnie już przeze mnie wspominana, z której sporządzam wina (doskonałe wytrawne) i syropy. Syropy trzemielinowe należą do środków wzmacniających serce, moczopędnych i silnie żółciopędnych, zapobiegających atonii jelit, lekko rozwalniających w większych dawkach. Trzmielina zastępuje kruszynę i szakłak, przy czym nie powoduje bolesnych dolegliwości przy przeczyszczeniu.
Euonymus – trzmielina, Swarzędz, wrzesień 2009 r. Surowiec bogaty w alkaloidy seskwiterpenowe
Sparganium – jeżogłówka – (rodzina Sparganiaceae – jeżogłówkowate), Swarzędz, wrzesień 2009 r. Ziele zawiera flawonoidy.
W strumyczkach swarzędzkich znalazłem Sparganium, czyli jeżogłówkę, której ziele wraz z kolczastymi owocami jest źródłem flawonoidów, zapewniam, że znacznie lepszym niż reklamowany Rutinoscorbin. Kwercetyna, rutyna i mirycetyna (glikozydy flawonoidowe) jeżogłówki są przyswajalne i działają wzmacniająco na ściany naczyń krwionośnych i przeciwzapalnie. Owoce jeżogłówki są bogate w lipidy, skrobię i białka (6%). Ziele jeżogłówki – Herba Sparganii zasobne w żółciopędne kwasy fenolowe: ferulowy, synapinowy, chlorogenowy i kawowy, ponadto w kwas p-kumarowy. Kwasy te działają ochronnie na miąższ wątroby, żółciopędnie i przeciwbakteryjnie. Napar z ziela jeżogłówki można śmiało stosować w leczeniu chorób wątroby i pęcherzyka żółciowego, ponadto przy chorobie wieńcowej, plamicach naczyniowych i niewydolności krążenia.
Kwitnie słonecznik bulwiasty – Helianthus tuberosus L., którego bulwy zawierają inulinę (prebiotyk).
Słonecznik bulwiasty – Helianthus tuberosus L., Swarzędz, wrzesień 2009 r.
Lnica pospolita – Linaria vulgaris Miller to roślina, którą analizowałem pod kątem chemicznym w latach 90 i której poświęciłem sporo publikacji drukowanych. Zawiera glikozydy cyjanogenne, irydoidy, alkaloidy, flawonoidy, śluzy i wywiera wyraźny wpływ żółciopędny, wykrztuśny, moczopędny oraz lekko rozwalniający. Ziele lnicy – Herba Linariae sprawdza się w leczeniu przewlekłych zaparć, nieżytów układu oddechowego i zastojów żółci, ponadto skuteczna w zapobieganiu cofaniu żółci do żołądka (refluks). Napar z łyżki ziela na szklankę wrzątku przyjmować po 1/2 szklanki 3-4 razy dziennie, przez 1 miesiąc, potem 2 razy dziennie po 1/2 szklanki.
Linaria vulgaris Mill. – lnica; Swarzędz, wrzesień 2009.
Owocuje kalina koralowa – Viburnum opulus L. Kwiaty i owoce kaliny zbieram bard
zo systematycznie. Z kwiatów można przygotować intrakt o podobnych właściwościach jak intrakt z kwiatów głogu. Owoce dobre na wino, soki, syropy i do suszenia. Poprawiają krążenie wieńcowe, znoszą nerwice wegetatywne, wzmacniają mięsień sercowy, zwiększają odporność na choroby, wspomagają czynności wątroby, o czym wielokrotnie pisałem. Obniżają podniesione ciśnienie tętnicze krwi. Owoce wymagają obróbki termicznej, podobnie jak owoc trzmieliny. Pachną nieco kwasem masłowym. Po przemrożeniu nie są tak gorzkie jak te świeżo przerobione. Soki i syropy z trzmieliny, bzu czarnego, czeremchy, kaliny polecam stabilizować krystalicznym kwasem cytrynowym lub askorbinowym. Utrwala on barwę i zapobiega utlenieniu wielu cennych związków.
Kalina koralowa – Viburnum opulus L.; Swarzędz, wrzesień 2009 r.
Owoce kruszyny (Fructus Frangulae) – Frangula alnus Miller = Rhamnus frangula Linne z rodziny Rhamnaceae, podobnie jak kora zawierają antranoidy – glukofrangulinę, franglinę A i B i glikozydy frangloemodynowe, ponadto alkaloidy peptydowe, garbniki, pektyny. Działają słabiej przeczyszczająco niż kora kruszyny – Cortex Frangulae. Wino z owoców (kieliszek), sok, syrop, odwar z owoców działają przeczyszczająco i silnie żółciopędnie. Syrop z owoców można podawać osobom starszym i dzieciom, podobnie zresztą jak syrop z owoców szakłaku pospolitego – Rhamnus cathartica Linne (liście brzegiem drobno karbowano-piłkowane).
Kruszyna – Rhamnus frangula L., Swarzędz, wrzesień 2009 r.
Kwitnie również nostrzyk biały – Melilotus albus Desroussaux, który podobnie jak nostrzyk żółty – Melilotus officinalis (Linne) Lamarck ma właściwości przeciwobrzękowe, przeciwzapalne, moczopędne i żółciopędne. Rozkurcza mięśnie gładkie przewodu pokarmowego i dróg moczowych. Pomocny w zapaleniu żył, tendencjach do żylnych zastojów krwi i limfy, w zaburzeniach wydzielania żółci, przy obrzękach kończyn, wreszcie do okładów na urazy i zmęczone oraz opuchnięte, zapalnie zmienione oczy.
Nostrzyk biały – Melilotus albus Desr.; Swarzędz, wrzesień 2009 r.
Żołędzie z Quercus robur L. (dąb szypułkowy) lub Quercus petraea (Matt) Lieblein (dąb bezszypułkowy) po zebraniu rozłożyć na blasze, potem włożyć do piekarnika i przyrumienić. Po ostudzeniu zmielić przez maszynkę do mięsa z dużym sitkiem, jeszcze raz rozłożyć na blachę u uprażyć w piekarniku na brązowy kolor lub ciemniejszy, zależnie od upodobań smakowych. Przechowywać w puszkach szczelnie zamknięte. Kawa działa odżywczo, moczopędnie, odtruwająco (wiąże wiele ksenobiotyków). Leczy nieżyt przewodu pokarmowego, znosi wzdęcia. Można ją pić z dodatkiem mleka lub śmietanki, albo na samej wodzie. Lepsza jest kawa sporządzona nie przez naparzanie, lecz zagotowanie.
Żołędzie – Semen Quercus (Querci).
A czego doktor zrywa rozkwitłą nawłoć ? Ja kanadyjską zrywałem przed kwitnieniem tuż przed kwitnieniem /mam ten przywilej że mogę uchywcić ten moment/. Na przykład dziurawiec zrywam następnego dnia po zakwitnięciu a najdalej drugiego dnia 🙂 A i czy nawłoć późna w jakiś sposób różni się w działaniu od pospolitej. Gdzieś doktor pisał, że późna służy do fałszowania pospolitej. U mnie nie ma pospolitej jest tylko póżna i kanadyjska. A późna wcale nie jest późna. U mnie jest full trzemieliny ale jej nie zbierałem. Czy jest doktorze sens zbierać owoce, bo wina to mi się nie chce robić.
Niech sobie doktor kupi na allegro worek żeglarski 🙂 dobra sprawa, a nie hasa w trawie po pas z naręczami nawłoci. 🙂 U mnie właśnie trzeci dzień jest po ulewach. Jutro ja ruszam na łąki. Zobaczę powinna mięta długolistna rozkwitnąć. Ostatnio to miałem historię. Już tak trochę ściemniało się i nazrywałem rdestu powojowatego. Tak myślałem. Rozłożyłem go a tu rano sobie patrzę kielisznik. Bu hahaha dobrze, że kwiaty miał. Drodzy amatorzy zielarscy z tego nauka taka nie zrywajcie po wieczorach rdestu bo możecie nazrywać kielisznika 🙂
nie pojowatego a zroślowego
Witam
Worki płócienne to ja mam przy rowerze (tymczasowy punkt gromadzenia). Nie potrzebuję przedzierać się z worami przez wysoką roślinność ( w okresie o największych okazach pająków), żeby zgarniać z niej wszelkie owady i pajęczaki, a potem męczyć się z nimi w mojej suszarni. A jak się Pan przyjrzy to zobaczy,że są gałązki w pączkach i w pełni rozkwitnięte. Ponadto same w początkach kwitnienia mają mniej antocyjanów, leukoantocyjanidyn i mniej flawonoidów. Faza musi nastąpić, aby pewne komórki kwiatowe wytworzyły składniki. Nawłoć późna ma podobny profil jak nawłoć kanadyjska i pospolita, jednak są i różnice w składzie, co nawet przejawia się w zapachu i smaku. Pewnie Pan nie wie, że British Pharmacopoeia z 2009 r. uznaje jako surowiec – nie ziele nawłoci pospolitej, lecz ziele Solidago gigantea i Solidago canadensis. W smaku one nie są tak ostre jak nawłoć pospolita. Ziele wymienionych gatunków powinno zawierać nie mniej niż 2,5% flawonoidów, wyrażonych jako hiperozyd.
Wracając do Pana przygody z kielisznikiem i rdestem, to przecież oba są cenne, choć różne farmakologicznie, ale kwiaty powoju, czy kielisznika są widoczne też po ciemku 🙂
witam
prosiłabym o więcej informacji ,na temat topinamburu ,gdyż rośnie u mnie go dużo
Witam!
Jestem po operacji narządów kobiecych-rak jajnika IIB
.Obecnie marker CA125 27.w tym roku skoczyl z 11.Zaczęłam szukać w internecie czegoś co bypomogło w zatrzymaniu tych markerow i tym samym wznowieniu choroby. Znalazłam tą ztronę
http://www.rozanski.henryk.gower.pl/cancer2000.htm Jest czas na wykopki Rdestu.Chcę zapytać jakie kłącza się wykopuje tz. iluletnie.mlode czy starsze.Wykopalam jedno o grubości ok 2-3 cm i drugie -sporą bryłę.Proszę też oporadę którą mieszankę powinnam wypróbować? – Będę wdzięczna za odpowiedź.Jeśli można to namojego e-maila
Jola
zapomnialam spytać o hubę brzozową- jaką powinno się zbierac- młodą bialą czy taką już zdrewniałą
Pozdrawiam
Panie Doktorze, a jak wyglada przydatnosc lecznicza (dzialanie czyszczace krew) miodów nawlociowych? pozdrawiam
Dzięki za informację o nostrzyku białym. Słyszałam, że nostrzyk żółty ma właściwości mocno rozrzedzające krew. Czy to prawda? A jeżeli tak, to czy tak samo rozrzedza krew nostrzyk biały?
Nie było mnie półtora miesiąca i widzę że czytania mam tu na kilka nocy;))
witam
Pytałam o zbiór kłączy Rdestu japońskiego,jakie należy zbierać młode czy starsze,ja mam takie o grubości ok 2,5 cm z pąkami i sporą bryłę-kóre beda lepsze.
No i huba brzozoa biała- jaka ma być młoda ,biała,miekka czy ta już zdrewniała.
Właśnie doszłam do tekstu o nostrzyku, odpowiadający na moje pytania:) Dzięki:)
Zaeksperymentowałam: zrobiłam sok z aronii + sok z kaliny, prawie pół na pół. Polecam; smakuje świetnie, a pewnie ma wiele zalet możliwych do naukowego udowodnienia 🙂
Witam
Jeżeli chodzi o kłącza rdestów to bardziej wartościowe są te grubsze, mające więcej masy i tym samym składników czynnych. Nie można jednak powiedzieć, że cienkie kłącza jednoroczne są bezużyteczne. Wszystkie mają cenne triterpeny i polifenole oraz związki chinonowe. Jeżeli chodzi o mieszankę ziołową. Do wszystkich mam sentyment i pewne wyniki. Najbardziej efektywne i wszechstronne są te wieloskładnikowe.
W przypadku huby: te białe są najcenniejsze (zdrewaniałe mają mało składników).
Miody nawłociowe mają znany kierunek leczniczy: moczopędny, antyandrogenny, estrogenny i wzmacniajacy naczynia krwionośne.
Dziekuje za odpowiedź- i mam jeszcze jedno pytanie.
Czy rdest, huba, glistnik – moga powodować bóle brzucha(dwunastnica ,watroba,jelita),a moze 150 ml to za dużo na początku kuracj? pije mieszankę 2x po ok 150 ml.
Przeczytałam że glistnik stosuje sie na zewnątrz- moze jego obecność w zestawie nie jest wskazana dla mnie?
Szanowna Pani
Nie będę Pani namawiał do stosowania jakichkolwiek ziół. Nie znam Pani przypadku i nie konsultowałem się z Pani lekarzem. Proszę nie oczekiwać ode mnie gwarantowania bezpieczeństwa i powodzenia (sukcesu) w stosowaniu mieszanek. Decyzja i wybór należą do Pani i lekarza.
Witam. Co mogę podać skutecznego na robaki , glisty.
Po co pszczołom pastwisko? Gdzie wyprawiać się po zioła? Czy rośliny „czują do siebie miętę”? Czy miłość uzdrawia? Dlaczego pomidory intrygują profesora medycyny? Cz. I
Przez wiele lat prowadziłem dwie pasieki (hodowla pszczół jest równie zajmującym zajęciem jak zbieranie ziół). Dokładałem zawsze starań aby moje pszczoły miały dobre pastwiska pszczele – co nie oznacza wcale, że pszczelarze pasają swoje pszczoły. Pastwiskiem pszczelim określa się wszystkie rośliny znajdujące się w zasięgu lotu pszczół i dostarczające im pożytku czyli: pyłku, nektaru i spadzi. Czy wiecie Państwo, że roczne zapotrzebowanie jednej rodziny na pyłek wynosi 30 kg a miodu aż 80 kg? Aby wyprodukować 1 kg miodu pszczoły muszą oblecieć np. 7 000 000 kwiatów koniczyny białej i przynieść do ula 120 – 150 tyś ładunków nektaru. Uznaje się, że produktywne loty pszczół to około 1,5 do 2 kilometrów (chociaż pszczoły mogą szukać pożytków lecąc znacznie dalej). Jeśli zakreślimy wokół pasieki koło o promieniu 1,5 kilometra pszczoły oblatują 700 ha a w przypadku 2 km – o powierzchni 1250 ha. Niewiele jest miejsc gdzie można ustawić w jednym miejscu więcej niż 40 – 50 uli bez szkody dla zbiorów pszczelarza. Dlaczego o tym piszę? Dlatego mianowicie, iż wówczas zacząłem zwracać uwagę na pewne skupiska roślin i na to, że określone rośliny spotkać można w konkretnych miejscach. Chodziło mi o to, by moje pszczółki miały odpowiednią ilość kwitnących roślin wiosną, latem i jesienią. Zatem obchodziłem teren w promieniu 2 kilometrów od swoich pasiek przyglądając się rosnącym tam roślinom. Czym teren był bardziej urozmaicony (łąki, lasy, ogrody, aleje wysadzane lipami itd.) tym lepiej (więcej kwiatów dla moich pszczółek).
Rośliny rosną w typowym dla siebie siedlisku. Jest ono uzależnione od właściwości gleby, jej składników mineralnych, poziomu wody gruntowej, wilgotności, naświetlenia, wysokości nad poziomem morza, sposobu użytkowania gruntu itp.
Na łąkach nie znajdziemy zawilców, słoneczniki nie rosną w lesie, kaczeńców próżno szukać na suchych murawach itd. Rośliny wymagają właściwych dla siebie warunków siedliskowych dlatego w atlasach znajdujemy opisy typowych miejsc występowania dla każdej rośliny np. : „ogrody, suche zbocza, nieużytki” lub „łąki, torfowiska, wrzosowiska” albo „lasy łęgowe, brzegi wód, zbiorowiska ziołorośli, śmietniska” itd. itp. Są takie rośliny które możemy spotkać niemal wszędzie i takie, które rosną jedynie w ściśle określonych warunkach. Niektóre zioła wymagają podłoża wilgotnego, inne suchego. W obrębie środowiska naturalnego można wyróżnić wiele rodzajów zasiedlanej przez rośliny przestrzeni życiowej. Zbiorowiska te różnią się od siebie w wielu aspektach i odpowiadają określonym typom roślin. Dla przykładu. Rośliny łąkowe potrzebują w przeciwieństwie do roślin rosnących w poszyciu gęstego lasu o wiele więcej światła. Współdziałanie i oddziaływanie takich czynników które wymieniłem wyżej: natężenia światła, klimatu, dostępności wody (również jej poziomu gruntowego), struktury podłoża, zasobności gleby w składniki pokarmowe, wiatru itp. przyczynia się do tworzenia określonych ekosystemów w których możemy spotkać takie a nie inne rośliny.
Być może to o czym piszę dla wielu czytelników p. Henryka jest zupełnie oczywiste, mimo to pociągnę temat dalej. Zbierając zioła uczymy się patrzeć na teren pod kątem określonych siedlisk roślinnych. Brzegi strumieni, lasy, łąki, zbocza, brzegi pól uprawnych i szereg innych typowych siedlisk, wytrawnym zbieraczom ziół (np. Gosi, Bogdanowi czy Basi) jawią się z daleka jako miejsca w których można spodziewać się konkretnych gatunków. Gdzie zatem szukać ziół? Ano wszędzie (byleby były to tereny czyste, z dala od ruchliwych dróg itd.) w lasach, na łąkach, polach …. Zróbmy uproszczony przegląd niektórych siedlisk dając przykład typowych roślin. Zacznijmy od lasów i zarośli. W lesie jak to w lesie – rośnie dużo drzew. Wiele z nich może dostarczyć surowców do zbioru zielarskiego np.: sosna, świerk, jodła, brzoza, osika, dąb, buk, wierzby itp. Rosną tu również i użyteczne krzewy: jałowiec, kruszyna, malina, jarzębina itd. Oczywiście zarówno skład drzewostanu jak i niższych partii lasu zależy od wielu okoliczności. Np. w drzewostanach cienistych i zwartych spotykamy uboższy zestaw krzewów i poszycia (zwarty okap drzew przepuszcza mniejszą ilość światła). W Polsce największą powierzchnię zajmują bory sosnowe. Wydmy i suche piaski o głęboko występujących wodach gruntowych porasta bór suchy. W ubogim runie rośnie tam: borówka brusznica, nieliczne krzewinki borówki czernicy, czasem wrzos. W drzewostanach prześwietlonych, haliznach porębach może go być więcej. W tych prześwietlonych miejscach może występować macierzanka piaskowa, rozchodnik ostry itd. Tereny równinne o glebie zbielicowanej wytworzonej z pisku luźnego porasta bór świeży. W skład piętra krzewów wchodzą: kruszyna, malina, jeżyna, głóg, jarzębina, różne gatunki wierzb. W runie leśnym występują: borówka czernica, borówka brusznica i inne zioła. W miejscach widnych i na porębach: wrzos, nawłoć pospolita, wierzbówka, poziomka, lebiodka pospolita, macierzanka. Tereny równinne obniżone o płytko zalegającej wodzie gruntowej ale nie występującej na poziomie gruntu porasta bór bagienny. Drzewostan w tych warunkach jest mało dorodny (zatem dość widny). W piętrze krzewów spotykamy tu kruszynę, malinę, jeżynę, wierzby; w runie leśnym zaś: borówkę czernicę, bagno zwyczajne, borówkę bagienną. Na porębach i polanach w boże świeżym spotkać można często wierzbówkę. W lasach liściastych lub mieszanych w skład runa leśnego wchodzą rośliny cieniolubne, które kwitną przed rozwinięciem się liści drzew. Spotkać tu możemy np. dąbrówkę rozłogową, marzankę wonną, miodunkę ćmę, zawilec gajowy, przylaszczkę. W piętrze krzewów spotykamy w lasach liściastych lub mieszanych: wawrzynek wilcze łyko, jarzębinę, malinę, jeżynę, janowiec, szczodrzeniec, kalinę. Odrębny zespół roślinny mają tzw. lasy łęgowe występujące w miejscach wilgotnych i dolinach drzew. W drzewostanie króluje olsza i wierzby. W miejscach odkrytych lub niezbyt zacienionych spotkać tu możemy barszcz zwyczajny, gajowiec żółty, nawłoć kanadyjską i nawłoć późną.
Na skraju lasów możemy spotkać cały szereg roślin leczniczych których nie dotąd nie wymieniłem chociażby śliwę tarninę. W lasach możemy szukać prócz wymienionych wyżej, jeszcze szeregu roślin leczniczych jak choćby: paprotki zwyczajnej, poziomki pospolitej, konwalii majowej, pomocnika baldaszkowego, wężymordu niskiego, dąbrówki rozłogowej (te dwie ostatnie występują np. na polanach w borach mieszanych) itd.
Innymi siedliskami są łąki i pastwiska. Skład roślinności zależy tu w dużym stopniu od wilgotności. Mówiąc najprościej – należy rozróżnić łąki: o normalnej wilgotności, silnie uwilgocone i wiele zbiorowisk pośrednich (zależnych nie tylko od poziomu wód gruntowych ale też nawożenia, zabiegów pielęgnacyjnych, sposobu użytkowania, rodzaju gleby itd.). Na łąkach o uregulowanych wodach gruntowych spotykamy liczne motylkowe np.: koniczynę białą, czerwoną, rozmaite wyki itp. Możemy tu spotkać również: barszcz zwyczajny, szałwię łąkową, bluszczyk kurdybanek, głowienkę pospolitą, mniszek pospolity, kozibród łąkowy, chaber łąkowy, ostrożeń, czarcikęs, bodziszek, żywokost lekarski, kminek, pasternak itd. Łąki silnie zawilgocone (podmokłe) o wysokim poziomie wody gruntowej porastają prócz turzyc: mięty, ostrożeń warzywny, ostrożeń błotny, rdest wężownik, karbieniec, wizówka błotna. W miarę jak podnosi się zwierciadło wody rośliny wymienione zanikają a pojawiają się rośliny bagienne. Pastwiska na których są stale przygryzane rośliny też mają swój specyficzny skład. Możemy spotkać tu: żmijowiec, bodziszek łąkowy, oset, ostrożeń, koniczynę białą itd. Oczywiście rośliny łąk i pastwisk mają swoje określone upodobania siedliskowe. Dla przykładu: rdest wężownik rośnie na łąkach wilgotnych w miejscach odkrytych i dobrze oświetlonych, barszcz zwyczajny o którym było już wyżej preferuje średnio wilgotne łąki bogate w związki azotowe, żywokost występuje na mokrych łąkach, w rowach i na brzegach wód itd. Osobno wymienić można byłoby jeszcze torfowiska i moczary. Torfowiska można podzielić na wysoki i niskie. Na torfowiskach niskich panują turzyce. Możemy tam napotkać kępy wierzb, czasem spotkać porzeczkę czarną i kruszynę. Na miejscach podtapianych i w wodach wolno płynących spotykamy bobrek trójlistkowy, krwawnicę pospolitą itp. a w miejscach mniej zabagnionych wzdłuż rowów, strumieni wierzbownicę kosmatą, karbieniec pospolity, miętę nadwodną, niezapominajkę, czyściec błotny, gwiazdnicę bagienną, sadziec konopiasty, siedmiopalecznik błotny. Torfowiska wysokie opanowane są przez mech torfowiec na którego poduszkach może rosnąć żurawina, borówka bagienna, bagno zwyczajne. Nieużytki, pasy przydrożne i przychacia to następne typowe siedliska w którym występuje wiele cennych roślin leczniczych. Na glebach piaszczystych rośnie np. farbownik lekarski, lnica pospolita, mierznąca czarna, wiesiołek dwuletni, macierzanka piaskowa. Na nieużytkach o glebach gliniastych lub piaszczysto – gliniastych rośnie podbiał pospolity, bluszczyk kurdybanek, nostrzyk biały i żółty, oset zwisły, mniszek pospolity, koniczyna biała – by wymienić niektóre. Pasy przydrożne na glebach zwięzłych porasta czasem cykoria podróżnik, różne gatunki ostów i ostrożeni. Na skarpach nasypów kolejowych i suchych zboczach rosną: szałwia okręgowa szałwia omszona, nostrzyki itp. Na przychaciach w nie uprawianych kątach ogrodów, pod płotami i przy drogach spotkać możemy ślaz zaniedbany, serdecznik pospolity, łopian większy, oset zwisły (i inne), ostrożeń lancetowaty, popłoch pospolity, szantę zwyczajną, a z roślin azotolubnych, rosnących na glebach urodzajnych kocimiętkę właściwą, jasnotę białą, marzymiętę grzebieniastą. Chwastami pól uprawnych i ogrodów są: chaber bławatek, ostrożeń polny, perz, fiołek trójbarwny, iglica pospolita, pokrzywa żegawka, tobołki polne, gwiazdnica, kurzyślad polny, wyka ptasia, powój polny, pszonak drobnokwiatowy, osróżeczka polna, skrzyp polny, gorczyca jasna, żółtlice drobnokwiatowa i owłosiona, rumianek pospolity, mak polny, stulisz lekarski, poziewnik szorstki, poziewnik pstry itd. Parki to miejsca w których rosną drzewa i krzewy: wierzby, klony, lipy, kasztanowiec, głogi, jarzębiny, berberys, topole, śnieguliczka. Parkom a szczególnie ogrodom przydałby się oddzielny komentarz.
Po co pszczołom pastwisko? Gdzie wyprawiać się po zioła? Czy rośliny „czują do siebie miętę”? Czy miłość uzdrawia? Dlaczego pomidory intrygują profesora medycyny? Cz. I
Przyglądając się występowaniu określonych roślin w pewnej zbiorowości już starożytni (Demokryt, Teofrast, Pliniusz) zauważyli, że pewne rośliny „czują do siebie miętę” to znaczy często rosną obok siebie, inne zaś wręcz przeciwnie – mimo, że rosną w podobnych siedliskach raczej trudno spotkać obok siebie. Pewne ciekawe badania na temat wpływu roślin na siebie prowadził Madaus. Twierdził on, iż nawet najmniejsza ilość wilczomlecza sosnki (Euphorbia cyparissas) utrudnia kwitnienie winorośli. Dąb i borówka „są ze sobą skłócone” i nie tworzą zespołu. Za to borówka rośnie dobrze w pobliżu sosny. Tego typu „przyjaźni lub wrogości między roślinami” nie można tłumaczyć jedynie działalności mikroklimatu, ilością światła itp. czynnikami. Madeus pewną rolę przypisywał także wydzielinie korzeni. Jednak należy sądzić, że i łodygi, liście i kwiaty przyczyniają się również do powstania pewnej formy współżycia pomiędzy roślinami. Zwraca się uwagę na aromat olejków lotnych ale i na pewne substancje nielotne wydalane przez rośliny (stosunkowo mało jeszcze zbadane) a mogące być wypłukiwanymi do gleby przez deszcz.
Ilość substancji czynnych tak istotna z punktu widzenia fitoterapii może też być uzależniona od tego jakie rośliny rosną obok siebie. Dla przykładu okazało się, że wzrasta ilość alkaloidów w wilczej jagodzie (Atroppa belladonna) jeśli rośnie ona razem z bylicą pospolitą. Dla odmiany gorczyca biała wpływa wybitnie hamująco na proces wytwarzania alkaloidów pokrzyku. Bieluń dziędzierzawa posiany z miętą pieprzową zmniejszają wzajemnie wytwarzane przez siebie niektóre substancje czynne nawet o połowę itd. W poście o orzechu p. Henryk napisał: „Orzech włoski i orzech czarny – Juglans nigra L. oddziałują biochemicznie na procesy życiowe innych roślin, co nosi nazwę allelopatii. Hamuje kiełkowanie i rozwój wielu innych gatunków, np. jabłoni, sosny, pomidorów, lucerny, co zostało doświadczalnie potwierdzone przez naukowców, np. Masseya w 1925 r., Schneiderhana w 1927 r., Bode w 1958 r., Reitvelda w 1983 r, Pondera i Tadrosa w 1985 r. Orzech włoski zrzucając na ziemię liście, owoce, gałązki, fragmenty kory oraz wydzielając korzeniami substancje chinonowe oraz fenolowe do gleby wyraźnie wpływa na procesy fizjologiczne innych roślin. Dzięki temu zyskuje miejsce do wzrostu, eliminuje konkurentów w zakresie dostępu do wody, soli mineralnych i światła (…)”. To co potwierdzono w przytoczonych badaniach w XX w., zauważył już Pliniusz wiele wieków wcześniej (opisywał właśnie oddziaływanie na inne rośliny orzecha).
Czy warto wyprawiać się po zioła? Warto. Nie tylko dlatego, że uzyskamy dobry surowiec z czystych stanowisk, który następnie dobrze wysuszymy, przechowamy czy przetworzymy. Dlaczego jeszcze? Zbierając rośliny lecznicze poznajemy je wszystkimi zmysłami co, jak twierdzą zielarze, pozwala na intuicyjne poznanie charakteru i istoty zbieranych roślin. Jeśli do tego dodamy teoretyczne poznawanie ziół (np. przez studiowanie stron p. Henryka, nauki w Międzyborowie itp.) daje to z czasem wyczucie jakie rośliny są odpowiednie dla konkretnej osoby, jak warto zioła łączyć itd. Nie bez znaczenia jest i to jak przyroda wpływać może na stan naszego ducha. Czy zauważyliście Państwo ciekawą rzecz – ludzie przestali zauważać rośliny. Choć stanowią one źródło pokarmu, lekarstw, używek, tlenu, zdobią nasze otoczenie i mogą cieszyć nas swoim pięknem – przestaliśmy na nie zwracać uwagę. I pomyśleć …. Arystoteles twierdził, że wszystko co żyje ma duszę. Posiadają ją także rośliny choć ich dusza jest wg niego niższego rzędu niż dusza zwierząt. Także i później pojawiały się poglądy na temat duszy roślin np. w pracach Andrea Cesalpino (1519 – 1608). Dziś nie mamy tego typu problemów. Mało interesuje nas to czy rośliny mają duszę a często nie widzimy ich wcale (choć rosną nawet i w betonowo – asfaltowych miastach). Świat roślin stanowi tak integralną część biosfery, a przy tym jesteśmy tak przyzwyczajeni do jego obecności, że przestaliśmy go zauważać. Niewyobrażalnie wielki i piękny świat roślin praktycznie jest niewidoczny dla przeciętnego zjadacza chleba, zaganianego i zabieganego w dzisiejszym zwariowanym świecie. Gdzie tu miejsce na miłość do przyrody, na kontemplowanie jej piękna? Być może taki komentarz o ziołach jest sentymentalny i ckliwy. Były: pszczółki, kwiatki, łąki, pola, lasy, „mięta jaką czują czasem do siebie rośliny”, kontemplowanie piękna i miłość do przyrody. Nie przeczę. Zwróćcie Państwo jednak uwagę na to, że miłość jest jak wierzy wielu, najgłębszym doznaniem duchowym. Czy miłość wpływa na stan naszego zdrowia? Oto przykład. Można wymienić wiele rodzajów miłości. Uznaje się, iż miłość rodzicielska jest wzorcowym rodzajem takiego uczucia. W latach 50 poprzedniego wieku w Harvardzie prowadzono badania nad stresem. Studenci tej uczelni oceniali stopień miłości i opieki rodzicielskiej w swoich rodzinach. Po 35 latach przeprowadzono kontynuację tych badań (dr L. Russek, dr G. Schwarz). Stwierdzono, że osoby które w latach 50 pozytywnie opisywały swoich rodziców, znacznie rzadziej chorowały później na serce, nadciśnienie, wrzody i alkoholizm. Na poważne choroby w średnim wieku zapadało 95% uczestników badania negatywnie opisujących swoich rodziców, przy 29% opisujących pozytywnie. Sceptycy powiedzą – to nie dowód. Możliwe. A propos sceptyków i dowodów. W jednym z ostatnich numerów pisma dla lekarzy na jednej z ostatnich stron (o ziołach pisze się w pismach dla lekarzy rzadko i krótko jeśli wogóle) znalazłem niewielki artykuł o ciekawych dociekaniach badaczy japońskich. Wyszli oni z założenia, że wyniki wielu badań wskazują, że z punktu widzenia patogenezy zaburzeń lękowo – depresyjnych problemy te częściowo mogą być związane ze zwiększonym stresem oksydacyjnym lub pogorszeniem sprawności mechanizmów antyoksydacyjnych. Ponieważ uznali, iż jednym z najsilniejszych naturalnych antyoksydantów (patrz post „Antyoksydanty w ziołach”) występujących w diecie człowieka jest likopen a źródłem 85% likopenu są pomidory, przeto można pokusić się o hipotezę – jedzenie dużej ilości pomidorów powinno zmniejszać częstość występowania stanów depresyjnych. By zweryfikować swoje przypuszczenie zbadali 1178 osób (w wieku od 70 wzwyż). Nasilenie depresji badano za pomocą Geriatrycznej Skali Depresji, zaś preferencje dietetyczne oceniano za pomocą kwestionariusza (pytania dotyczyły 75 różnych potraw. „Umiarkowanie nasilone objawy depresji stwierdzono u 35 % badanych, u 20 % znaczne.” Badacze przy analizie uwzględnili szereg innych czynników np.: palenie tytoniu, picie alkoholu, cukrzycę nadciśnienie, poziom wykształcenia itd. itd. Doszli do następujących wniosków: „ (…) istnieje wyraźna i istotna statystycznie zależność między zawartością pomidorów w codziennej diecie a ryzykiem wystąpienia objawów depresji. Im więcej pomidorów – tym mniej depresji”. Bardzo pouczający jest komentarz profesora nadzwyczajnego doktora habilitowanego medycyny … który skomentował takie spostrzeżenia japońskich psychiatrów w ten oto sposób „Oczywistym ograniczeniem badania jest jego naturalistyczny charakter. Autorzy nie tworzyli sztucznych grup ludzi jedzących same pomidory i nie jedzących ich wcale, opierali się jedynie na relacjach dotyczących dotychczasowych przyzwyczajeń żywieniowych. Mimo uwzględnienia wielu czynników, które mogły mieć wpływ na wynik, z pewnością nie byli w stanie uwzględnić wszystkich. Mimo to uzyskane przez nich wyniki są inspirujące”. No proszę, nawet profesor medycyny, kochający metodologię, czasem jakieś doniesienia dotyczące takiej czy innej rośliny może uznać za inspirujące. Mimo, że nie tworzyłem sztucznych grup ludzi kochających przyrodę i kontemplujących jej piękno i grup ludzi nie zauważających roślin wcale i niewidzących niczego pięknego np. w kwitnącej stokrotce (nie uwzględniłem też wielu innych czynników, a co więcej – nie prowadziłem w dodatku żadnych badań) jednak coś dla mnie jest inspirujące. Co? Jeśli współczesny znawca ziół jakim niewątpliwie jest p. Henryk nie zajmuje się roślinami jedynie w laboratorium, na uczelni czy za biurkiem ale także hasa po polach, łąkach i lasach z naręczami nawłoci – to coś musi być na rzeczy.
Pozdrawiam
Bardzo ciekawe informacje.
Zarówno w artykule jak i w komentarzach (szczególnie Romana M.)
Dzięki za tyle podpowiedzi.
🙂