Muszkatołowiec (niem. Muskatbaums; ang. Myristica, Nutmeg), zwane również dawniej jako muszkatowiec, muszkat, drzewo muszkatowe to drzewo dorastające do 20 m wys., występujące w południowo-wschodniej Azji Owocem jest pestkowiec okryty żółta lub pomarańczową skórką, z miękką owocnią, która pęka podczas dojrzewania owocu. Wewnątrz owocu jest pestka o powierzchni bruzdowanej, okryta osnówką. Owocnia jest spożywana po usmażeniu w syropie. Osnówka (arillus) stanowi przyprawę o korzennym zapachu i smaku. Osnówka jest znana w handlu jako macis lub kwiat muszkatołowy. Pestka wraz z nasieniem to gałka muszkatołowa (Muskatnuss) będąca ważnym lekiem w dawnej medycynie oraz przyprawą o ogromnym znaczeniu.
Gałka muszkatołowa zawiera do 16% olejku eterycznego, a w nim około 80% monoterpenów (w tym alkohole monoterpenowe), tłuszcze 40% (głównie trójglicerydy kwasy mirystynowego); neolignany, sterole, skrobia (30%), cukier, białka (6%), pektyny, barwniki (proantocyjanidyny), kwas oleanolowy, saponozydy triterpenowe, katechiny. Olejek muszkatołowy zawiera ok. 5-12%% mirystycyny, safrol (2-2,5%) oraz 2% elemicyny i izoelemicyny. Olejek najwięcej zawiera alfa-pinenu 15-28%, beta-pinenu 13-18% i sabinenu 14-29%. Olejek muszkatołowy (Muskatöl) jest w Farmakopei Europejskiej 5.
Wyciągi alkoholowe, olejowe, eterowe i wodne z gałki muszkatołowej działają niewątpliwie silnie rozkurczowo na mięśnie gładkie, hamują monoaminooksydazę (inhibitor MAO) oraz cyklooksygenazę prostaglandynową. Gałka muszkatołowa i kwiat muszkatołowy (Macis) są stosowane w leczeniu zaburzeń czyności żołądka i jelit, przy biegunce, skurczach żołądka, nieżycie żołądka, wzdęciach. Zwiększa uwalnianie serotoniny w mózgowiu. Hamuje ośrodek głodu, zmniejszając apetyt. Pobudza miesiączkowanie.
Wyciągi alkoholowe z Macis i gałki muszkatołowej działają w większych dawkach (nadmiernych) oszałamiająco i halucynogennie. Wywołują euforię, ale równocześnie u niektórych osób poczucie strachu i zagrożenia. Za to działanie odpowiedzialny jest olejek, a w nim safrol, elemicyna = 1-allyl-3,4,5-trimethoxybenzene i mirystycyna = 4-allyl-6-methoxy-1,2-methylenedioxybenzene (pochodne fenylopropanu). Sa to związki lipofilne, przechodzące przez barierę krew-mózg
Mirystycyna w ustroju człowieka i zwierząt jest metabolizowana do MDA, czyli metylodioksyamfetaminy lub MMDA, czyli 3-metoksy-4,5-metylenodioksyamfetaminy. Jak widać z powyższcyh wzorów strukturalnych nie jest to skomplikowany i dość prosty proces biochemiczny. W ustroju może z mirystycyny powstać przejściowo elemicyna. Zresztą sama gałka jest źródłem elemicyny. Elemicyna jest metabolizowana do 3,4,5-trójmetoksyamfetaminy (TMA), natomiast safrol do MDMA, czyli 3,4-metylendioksymetamfetaminy. Łacznie te składniki dają taki sam efekt jak ekstaza – Ecstasy.
Gałka muszkatołowa wypita w większych ilościach jako wodny wyciąg działa wymiotnie. Olejek wcierany w skórę działa rozgrzewająco, przeciwreumatycznie i odkażająco, wykazuje aktywność przeciwbólową silniejszą niż diklofenak, czy ketoprofen.
Przeciwwskazania. U kobiet ciężarnych wywołuje poronienia. Może wywołać wady rozwojowe u płodu. Nie zażywac w okresie laktacji. Nie podawać dzieciom.
Dawki lecznicze i bezpieczne: 1-2 g rozdrobnionej gałki lub kwiatu muszkatołowego na miodzie, w naparach 3 razy dziennie. Można parzyć w mleku z miodem. Doskonały na kaszel i przeziębienie. Olejek i wyciągi z muszkatołowca powstrzymują rozwój bakterii i grzybów chorobotwórczych. Hamują stany zapalne.
Muszkatołowiec korzenny jest w naszym kraju przede wszystkim znaną przyprawą. Dzięki substancjom które opisano dość szczegółowo powyżej ma właściwości poprawiające trawienie. Sztuka kulinarna w przeciwieństwie do sztuki leczenia może być bardziej fantazyjna. Gałka muszkatołowa ze swoim słodkawo – gorzko – silnie korzennym aromatem znajduje szerokie kulinarne zastosowania. W przededniu wigilii warto wspomnieć o niej jako dodatku do ciast (np. torty owocowe, ciasto z jabłkami); używana jest do różnych słodyczy (budyniów, kremów czekoladowych, kompotów z gruszek itp.). Wytrawni znawcy sztuki kulinarnej doprawiają gałką: sznycle po wiedeńsku, pasztety, zupy, buliony itp. Można też z umiarem przyprawiać cielęcinę, drób, siekane mięso itp. Zainteresowanych można odesłać do bogatej literatury kulinarnej. Literatura zielarska mówi znacznie rzadziej o muszkatołowcu.
Jak zwykle dr Henryk Różański (którego jestem od dwóch tygodni zażartym czytelnikiem i coraz większym wielbicielem) niemal wyczerpał temat jeśli idzie o zastosowanie tej rośliny w fitoterapii. Może warto byłoby tu dodać jeszcze przeciwzakrzepowe działanie gałki, potwierdzone przez badania na uniwersytecie w Ibadanie. Wyniki tychże badań przeprowadzonych na tej nigeryjskiej uczelni wykazały, iż prócz działania przeciwzapalnego, muszkatołowiec zapobiega tworzeniu się skrzepów w naczyniach krwionośnych. Mirystycyna jak wspomniał pan doktor jest substancją toksyczną o działaniu halucynogennym.
Warto zwrócić uwagę jeszcze na safrol. W eksperymentach medycznych gdzieś w latach 50 czy 60 poprzedniego wieku – wstrzykiwano go w dużych ilościach zwierzętom laboratoryjnym. W wyniku tego, u nieszczęsnych naszych braci mniejszych, rozwinął się rak. Od tego czasu zakazano dodawać środków zawierających safrol do produkcji np. piwa korzennego. Szczęśliwie substancję tę zawierają inne znane rośliny jak chociażby pieprz czarny, anyż gwiazdkowaty, bazylia, cynamon itd. Czasem doniesienie naukowców o jakiejś substancji toksycznej powoduje degradację pożytecznych roślin leczniczych lub ich marginalizację. Tak ograniczono wielowiekową karierę żywokostu. Tak ograniczono stosowanie tak zacnych ziół jak np. podbiał, ogórecznik itd. Czasem mało zwraca się uwagę na to jakie mogą być dawki szkodliwe i toksyczne. Zwykle sensowna fitoterapia ich nie przekracza. W przypadku muszkatołowca wg Muszyńskiego 10 – 15 gram może u kobiet wywołać przekrwienie narządów miednicy małej. W innych źródłach wyczytałem, że zjedzenie dwóch gałek po upływie kilku godzin może spowodować niekorzystne zmiany psychiczne: uczucie bezosobowości, niepokój, pobudzenie psychoruchowe. Ze względu na działanie oszałamiające i halucynogenne w USA, w Indonezji i Egipcie z rośliną tą eksperymentują więźniowie. Na zakończenie aby powrócić do właściwości leczniczych tej rośliny podaję przepis na nalewkę za A.J. Sarwą. W młynku do kawy rozdrabniamy osobno gałkę muszkatołową, osobno kwiat dziurawca. Do nalewki będzie jeszcze potrzebny ostryż długi (bardziej znany jako kurkuma). Bierzemy po łyżeczce do herbaty każdego z wymienionych ziół. Składniki mieszamy i wsypujemy do słoika i zalewamy 100 gramami spirytusu. Po 4 tygodniach przecedzamy przez watę i mieszamy z ¼ litra 40% wódki. Zażywamy 3 razy dziennie po łyżeczce od herbaty przed śniadaniem, obiadem i kolacją.
Roman M.
[…] ilość gałki muszkatołowej, olejek z gałki muszkatołowej wykazuje aktywność przeciwbólową silniejszą niż […]
https://en.wikipedia.org/wiki/Myristicin na angielskiej wikipedii mozna przeczytac ze nie udowodniono w naukowym badaniu hipotezy aby mirystycyna przeksztalacala sie w ludzkim organizmie do MMDA.Więc jak to w końcu jest???
Panie romanie tu ma pan forum i doświadczenia użytkowników którzy zażywają gałkę w celach rekreacyjnych https://hyperreal.info/talk/galka-muszkatolowa.html
Remedia amoris raz jeszcze. O tym czy i jak działają afrodyzjaki – czyli o ziołach „trzepiących w beret”. Cz. III /III – 2
„Żaden sok z maku, żadna mandragora
Żaden nasenny syrop tego świata
Nie zda się na nic, nie wróci mu snu
Tak rozkosznego jeszcze wczoraj
W. Szekspir „Otello” (tłum. S. Barańczak)
Jednym ze sposobów oddziaływania roślinnych afrodyzjaków na organizm człowieka jest niewątpliwie działanie wzmacniające ustrój. Tak wykorzystywano szereg roślin o właściwościach adaptogennych, to znaczy korygujących różne dysfunkcje organizmu (stymulujących lub hamujących – w zależności od potrzeb). Substancje zawarte w takich ziołach normalizują zdolność organizmu do generowania metabolicznych zmian przystosowawczych wobec różnego rodzaju czynników stresogennych. W warunkach ekstremalnych dla organizmu, na skutek osłabienia procesów adaptacyjnych może dojść do zmian patologicznych, prowadzących do wystąpienia różnorodnych schorzeń i dysfunkcji. Czynniki stresogenne prowadzą do ogólnego osłabienia psychicznego i fizycznego. Wpływa to również na osłabienie popędu płciowego, co w konsekwencji doprowadzić może do wystąpienia zaburzeń seksualnych. Najbardziej znaną rośliną tak działającą jest żeń – szeń. W innym miejscu wspominałem o tym, że zioła działają wielokierunkowo i zawierają wiele składników działających w różny sposób na organizm. Weźmy więc dla przykładu tę właśnie roślinę. Skład żeń – szenia jest bardzo bogaty: saponiny triterpenowe (ginsenozydy), węglowodany (oligo i polisacharydy), wiele witamin i składników odżywczych itd. Skład taki implikuje wszechstronnie medycznie działanie: roślina działa na ośrodkowy układ nerwowy, przejawia działanie hormonalne (androgenne i estrogenne), immunomodulujące, antymiażdżycowe (obserwuje się znaczny spadek cholesterolu całkowitego i lipidów oraz cholesterolu frakcji LDL, przy równoczesnym podwyższeniu stężenia cholesterolu frakcji HDL w surowicy krwi), tonizująco, adaptogennie, zwiększa wydolność organizmu itd. Dziwić zatem nie może, że jako surowiec afrodyzjakalny wzmaga popęd płciowy zarówno panów jak i pań. To pokazuje ładnie ową wieloskładnikowość ziół i wielokierunkowość działania substancji w nich zawartych. Dodam przy okazji, że niektóre suplementy żeń – szeniowe nie działają w omawianym względzie dlatego, że zawierają żeń – szenia tyle „co kot napłakał”- czyli śladowe ilości.
Idźmy dalej. Inne roślinny zawierają substancje drażniące, które powodują lekkie, wybiórcze przekrwienie narządów miednicy mniejszej, w tym także narządów płciowych. Zioła działające w taki sposób to często rośliny przyprawowe między innymi: gałka muszkatołowa, gorczyca, imbir, kardamon, kurkuma, jałowiec. Wiele przypraw, skoro o nich mowa, zawiera olejki eteryczne które nadają im aromat, czasami mają także działanie pobudzające a nawet oszałamiające. Same olejki eteryczne są kombinacjami rozmaitych substancji chemicznych. Niektóre z nich (np. eugenol, asaron, saflor) działają nawet silnie oszałamiająco – o czym możemy przeczytać powyżej. Biorąc pod uwagę, że niekiedy tzw. „substancje ostre” (często alkaloidy) występują w roślinach uznanych za przyprawy – działanie takich roślin jako afrodyzjaków może być ciekawe. W każdym razie, ich chemia i farmakologia jest bardzo zawiła a zapewnie nie do końca zbadana. Prócz wymienionych wyżej przypraw którym przypisuje się działanie afrodyzjakalne można jeszcze wymienić tak działające i inne np.: bazylię, chili, anyżek, czosnek (ponoć sok tej rośliny zawiera jeden z enzymów, jakie produkuje organizm podnieconej kobiety ), lubczyk, kolendrę chrzan, goździki, pieprz, pietruszkę, rozmaryn, szafran, seler, wanilię, cynamon i cały szereg innych. Warto przy okazji zaznaczyć, iż opisywane afrodyzjakalne dzianie na ludzi w stosunku do niektórych z tych roślin zostało potwierdzone w badaniach naukowych (np. szafranu).
Efekt erotyzujący w wyniku pobudzenia ośrodków przywspółczulnych układu nerwowego w rdzeniu przedłużonym, wzmagając przez to podniecenie seksualne i podatność na bodźce erotyczne wywierają m.in. wspomniana wcześniej yohimba a także żeń-szeń, pochrzyn, maka, winorośl, kolcorośl, niektórzy twierdzą, że i damiana. Żen – szeń i maka zwiększają syntezę tlenku azotu. Inne jeszcze surowce mogą także zwiększyć przepływ krwi w narządach płciowych – np. liść miłorzębu. Dalej – niektóre rośliny łagodzą objawy lęku, poprawiają nastrój np. melisa czy chmiel.
Skoro o chmielu mowa to zawiera on fitoestrogeny (o czym pisałem w innym miejscu). Tu dochodzimy do afrodyzjaków zawierających substancje biologicznie aktywne podobne do hormonów np. o działaniu estrogennym (np. liść szałwii i cały szereg roślin zawierających np. izoflawony itd.). Dla porządku należałoby dodać, iż istnieją zioła dobrze wpływające na „hormony męskie” czyli mogące powodować wzrost poziomu testosteronu. Tak działają dla przykładu owies i buzdyganek (można uprawiać go w naszych ogrodach – w moim ogrodzie wydawał nawet nasiona które warto zebrać bowiem w naszym klimacie nie przetrzymuje zimy). Wpływ na wytwarzanie, wydzielanie hormonów płciowych, gospodarkę nimi organizmu, równoważenie ich proporcji itp. – może podnosić potencję seksualną oraz wzmagać popęd płciowy. Zdecydowana większość roślin tak stosowanych posiada cały szereg innych działań leczniczych: moczopędnych, wzmacniających, witaminowych, pobudzających itd. – nie bez znaczenia jeśli idzie o naszą sprawność seksualną
Wracając do tematu przewodniego zawartego w tytule – czyli do „trzepania w beret”. Mózg człowieka jest nie tylko jest skomplikowaną siecią połączeń i przekaźników nerwowych, ale też jest ośrodkiem wydzielającym wiele aktywnych fizjologicznie substancji (blisko 100 odkrytych, a liczba ta stale wzrasta). Naukowcy przypuszczają, że ludzki organizm wytwarza setki środków „trzepiących w beret”, czyli mówiąc bardziej medycznie – endogennych narkotyków. Pozwalają nam one przetrwać ból, niwelują lęki, odurzają i znieczulają pozwalając znosić cierpienie itp. Dopomina, serotonina, adrenalina itd. – bez wytwarzania przez nasze ciało takich i podobnych „narkotyków” nie potrafilibyśmy zebrać myśli, nie mielibyśmy zdania na żaden temat, nie odczuwalibyśmy emocji itp. Te dwie pierwsze to substancje neuroprzekaźnikowe, niesłychanie ważne dla popędu płciowego. Kierują naszym popędem i emocjami, przekazując impulsy nerwowe z mózgu, wpływają na nasz nastrój, powodują uczucie przyjemności i euforii itd.
W poprzednim cyklu komentarzy pisałem o tym, że serotonina ma związek z satysfakcją seksualną, orgazmem; dopomina – z pożądaniem, fazą zakochania i kryzysem; oksytocyna – poczuciem bliskości między partnerami, regulacją zachowań seksualnych; endorfiny z przyjemnością, rozkoszą, zadowoleniem; estrogeny- lubrykacją, ukrwieniem łechtaczki i warg sromowych, czuciem – a w przypadku kobiet mają związek z libido, testosteron- podnieceniem, pożądaniem, fantazją erotyczną ….. Takich substancji jest dużo więcej. Niektóre z nich mają wpływ na naszą seksualność, inne – na różne aspekty życia uczuciowo – emocjonalnego.
Tak czy siak zarówno namiętna miłość jak i popęd seksualny są przedmiotem badań psychologów, neurologów i fizjologów, którzy starają się poznać ich podłoże neurologiczno-chemiczne w mózgu i opisać substancje odpowiedzialne za funkcjonowanie uczuciowo – seksualne człowieka.
Na marginesie można wspomnieć, że ciało człowieka produkuje co najmniej 20 różnych opioidów – środków przeciwbólowych działających nawet 200 razy mocniej od morfiny i mających podobnie jak heroina euforyzujące działanie. Nasz organizm wydziela 4 rodzaje endokannabinoidów działających podobnie do marihuany, kilka postaci endogennego diazepamu (naturalna wersja Relanium), noradrenalinę (odpowiednik amfetaminy), dopaminę – o działaniu zbliżonym do kokainy. Jest też w stanie produkować nawet substancje wywołujące takie efekty jak LSD (fencyklidyny), rozmaite środki rozweselające, pobudzające, „rozszerzające świadomość” itd.
Badania dowiodły, iż całość organizmu funkcjonuje dobrze dopóty, dopóki zachowana zostaje precyzyjna równowaga pomiędzy tymi substancjami. Np. upraszczając – dopomina w mózgu odpowiada za: kreatywność myślenia, radość życia, chęć działania, ma za zadanie wzmacniać nasz organizm m.in. wspierać układ immunologiczny, regulować ukrwienie narządów itd. Przy jej odpowiednim poziomie stajemy się aktywniejsi seksualnie i pozwala nam ona sterować ruchami. W nadmiarze wywołuje halucynacje a jej niedobór towarzyszy chorobie Parkinsona, powoduje pustkę emocjonalną (tzw. syndrom robota). Inny przykład zachwianej równowagi dotyczy gospodarki organizmu kortyzolem. Stężenie tej substancji o działaniu przeciwzapalnym wzrasta znacząco gdy narażeni jesteśmy na stres. Jego nadmiar powoduje jednak zanik mięśni, zahamowanie budowania kości, nadmierne gromadzenie cukrów i tłuszczów (zapasy na wypadek nadchodzącego kryzysu), osłabienie układu immunologicznego itp.
Medycyna klasyczna próbuje zaradzić w różnych przypadkach chorobowych rozmaitym niedoborom lub nadmiarom określonych substancji, neuroprzekaźników itp. – co wydaje się działaniem logicznym i racjonalnym. Niestety nie jest to wszystko takie proste jak by się zdać mogło. Np. od kiedy badania wykazały, że depresja wiąże się z niedoborem noradrenaliny i serotoniny wprowadzono do jej leczenia antydepresanty (np. inhibitory MAO – zwiększają stężenie tych neuroprzekaźników, zapobiegając ich rozkładowi przez organizm). Jednakże może to przynieść rozmaite „skutki uboczne”. Depresyjna ociężałość zapobiega próbom samobójczym, inhibitory MAO niwelują tą bierność, powstaje bowiem więcej neuroprzekaźników. Ludzie je przyjmujący zachowują często melancholijny nastrój ale zwiększa się u nich potrzeba aktywności – a to powoduje niekiedy w efekcie targnięcie się na własne życie.
Wracając do tematu miłości. Włoska profesor psychiatrii D. Marazziti tw., że zakochane osoby mają (podobnie jak niektóre osoby chore psychicznie) obniżony poziom neuroprzekaźnika – serotoniny. Serotonina regulująca m.in. nastrój człowieka, mająca też wpływ na potrzeby seksualne i kontrolująca impulsywne zachowania jest wówczas w błyskawicznym tempie rozkładana. Jej niedobór sprawia, że robimy się agresywni, zmęczeni, wrażliwi na ból oraz bardziej depresyjni. Wyniki wielu badań na więźniach pokazują, że przestępcy mają zmniejszony poziom serotoniny we krwi. Serotonina pomaga zatem zachować spokój, działa regulująco, uchodzi za „hormon szczęścia”. Jak wspomniano, brakuje jej w mózgach osób chorych na depresję, jej spadek obserwuje się u kobiet po owulacji (co powoduje melancholię i drażliwość). Na marginesie. Wiele roślin np. banany, orzechy włoskie, kiwi, bakłażany, ananasy, pomidory itd. sprawiają, że organizm zwiększa jej wydzielanie. Najbardziej spektakularnie działa pod tym względem wytworzona z kakaowca czekolada – cukier stymuluje produkcję insuliny w trzustce, przez co rośnie stężenie serotoniny w mózgu, połączenie tłuszczu i węglowodanów podnosi poziom tryptofanu, głównego składnika z którego syntezowana jest serotonina.
U rodzących kobiet odnotowuje się ekstremalnie wysokie stężenie endorfin – spada dopiero 24 godziny po porodzie. Jeśli nastąpi to zbyt szybko, mogą się pojawić stany lękowe oraz paranoja – reakcje takie jak po odstawieniu narkotyków. Także seks zwiększa produkcję endorfin – dlatego w trakcie miłosnych uniesień odczuwamy w mniejszym stopniu ból a po nich jesteśmy zmęczeni.
Badania dowiodły, że neuroprzekaźniki muszą podłączyć się w ciele do określonych receptorów, żeby zacząć móc działać. Pisałem w innym miejscu o hormonach podając przykład zasady zamka i klucza. Tu jest podobnie. Upraszczając – neuroprzekaźniki podłączając się do swoich receptorów w błonie komórki nerwowej. To powoduje przepływ jonów. W ten sposób wytwarza się różnica napięcia między komórką a jej otoczeniem – informacja może być przekazana. Następnie tzw. wtórne przekaźniki organizują dalszy transport danych albo wywołują odpowiednią reakcję konkretnej komórki …. Zatem podane z zewnątrz sztuczne środki przeciwbólowe, zioła odurzające itp. działają dlatego, że w naszych mózgach są stworzone odpowiednie „odbiorniki”.
Remedia amoris raz jeszcze. O tym czy i jak działają afrodyzjaki – czyli o ziołach „trzepiących w beret”. Cz. III /III – 3
„Jedzenie, picie, sen, miłość cielesna – wszystko z umiarem”.
Hipokrates (grecki lekarz, ok. 460-377 p.n.e.)
Dzięki potężnemu rozwojowi nauki, zwanej chemią organiczną, przekonano się, że związki o określonej budowie chemicznej wykazują częstokroć charakterystyczne działanie fizjologiczne.
Badania chemiczne roślin które od stuleci uchodzą za afrodyzjaki pokazały, iż wiele z nich zawiera substancje biologiczno czynne z grupy alkaloidów. Alkaloidy mogą wpływać na różne etapy w przekaźnictwie neuronalnym i przewodzeniu sygnałów. Ich celem może być np. receptor jako taki. Agoniści naśladują działanie neurotransmiterów (acetylocholina, dopamina, noradrenalina, adrenalina, serotonina, GABA, glutaminian, glicyna, endorfiny, peptydy) wiążąc się z receptorem i powodując normalną odpowiedź. Antagoniści (nazwani często blokerami) także wiążą się z receptorem blokując odpowiedź fizjologiczną. Każda z grup alkaloidów a także niektóre inne substancje roślinne mają swój chemiczny odpowiednik w mózgu. Fenyloetyloaminy są spokrewnione z noradrenaliną, indole i tryptaminy w swojej strukturze chemicznej podobne są do serotoniny. Tropany podobne są do acetylocholiny. β-karboliny tworzą się w mózgu samoczynnie, opiaty mają odpowiedniki w endorfinach i enkefalinach. W roślinach działających afrodyzjakalnie wyizolowano: tropany (psiankowate), indole (johimbina i strychnina), fenyloetyloaminy (rośliny zawierające kofeinę), β-karboliny i opiaty (mak). Dla porządku można dodać, iż działanie podobne do alkaloidów mają także i inne substancje np. kannabinoidy zawarte w konopiach.
Naukowcy z USA i Niemiec odkryli morfinę w moczu myszy po tym jak przez kilka dni wstrzykiwano zwierzętom „koktajl” z maku polnego. Mysie organizmy substancję tam zawarte przerobiły na morfinę. Chociaż nasze organizmy różnią się od mysich, a substancje roślinne wprowadzane drogą pokarmową są „przerabiane” przez nasz przewód pokarmowy – to kto wie co są w stanie z rozmaitych substancji zawartych w roślinach wytworzyć. Np. w powyższym poście Pana Henryka możemy przeczytać: „ (…) Zresztą sama gałka jest źródłem elemicyny. Elemicyna jest metabolizowana do 3,4,5-trójmetoksyamfetaminy (TMA), natomiast safrol do MDMA, czyli 3,4-metylendioksymetamfetaminy. Łącznie te składniki dają taki sam efekt jak ekstaza – Ecstasy (…)”.
To wszystko o czym wspomniałem wcześniej chyba nie budzi wątpliwości – rośliny zawierają substancje mogące wpływać na nasze emocje, psychikę, czy aktywność seksualną a kto wie …. może nawet na nasze uczucia np. miłość…. W końcu cytując klasyka „Są na tym świecie rzeczy które się fizjologom nie śniły”. Niektóre neuroprzekaźniki, hormony itd. odgrywają ważną rolę w naszym życiu erotyczno – emocjonalno – uczuciowym. Oksytocyna i dopomina odgrywają rolę w łączeniu się w monogamiczne pary, tę pierwszą substancję łączy się z trwałym przywiązaniem do drugiej osoby – o czym była już mowa. Oksytocyna jako silny nieopioidowy środek przeciwbólowy – pojawia się także np. podczas porodu i pozwala kobietom łatwiej znosić bóle porodowe. Substancję tą nazywa się często „hormonem miłości” ponieważ wyzwala potrzebę bliskości i silne przywiązanie. Działa też antydepresyjnie i uspokajająco. Austriacki fizyk W. Gruber na podstawie prowadzonych badań stwierdził: „(…) jeśli będziemy głaskani z częstotliwością 40 razy na minutę, jądro przykomorowe i nadwzrokowe podwzgórza będzie wytwarzało oksytocynę i przekazywało do przysadki mózgowej”. Jeśli zatem chcemy „przywiązać do siebie” obiekt naszej miłości warto podać odpowiednią ziołową herbatkę (np. z nawłoci) i trochę pogłaskać … 🙂
Estrogeny i testosteron odpowiedzialne są za wystąpienie pożądania – substancje roślinne mogą wpływać na ich poziom w organizmie o czym była już mowa. Serotonina i dopomina w określonych proporcjach są odpowiedzialne za „zauroczenie” jedną osobą itd. Podobnie jak na wspomniane hormony, są także rośliny które wpływają na poziom wymienionych neuroprzekaźników i ich proporcje w organizmie człowieka (chociażby wspomniany wcześniej dziurawiec). Skoro zatem substancje roślinne mogą mieć wpływ na poziom, proporcję hormonów i neuroprzekaźników, mogą obsadzać te same receptory co różne endogenne substancje naszego organizmu to przecie mogą też i wpłynąć na to jak seksualnie i uczuciowo funkcjonujemy.
Na zakończenie. Prześledzenie tego jak przez wieki zielarze stosowali afrodyzjaki prowadzi do wniosku, iż ziół używano nie tylko by poprawić życie seksualne ale także i uczuciowe – o czym kilkakrotnie w komentarzach wspomniałem. Nie popadając w zwykłe moralizatorstwo, można stwierdzić, że warto jest dążyć do budowania trwałych związków, w których więź seksualna podbudowana jest uczuciem miłości. Pogoń za seksem, słabe więzy emocjonalne, płytkość uczuć, częste zmiany partnerów seksualnych itd. to coś, co chyba jest dość charakterystyczne dla naszych czasów. Miłość to z pewnością uczucie którego warto szukać i które warto pielęgnować. Nadaje ona sens ludzkiej egzystencji – co ładnie ujął św. Paweł z Tarsu: „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący (….)”.
Warto dodać, że stojąc tylko na gruncie medycyny (bez uwag natury psychologiczno – filozoficzno – etyczno – religijnych) pewien umiar seksualny doradzany przez przywołanego na początku komentarza Hipokratesa jest jak najbardziej zasadny. Taki umiar + stałość uczuć itd. może wpływać bowiem na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Podam tu tylko jedno uzasadnienie takiej tezy. Badania dotyczące prawdopodobieństwa rozpoznania w przyszłości ChAD (choroby afektywnej dwubiegunowej) opublikowane w 2015 r. w jednym z numerów „Journal of Affective Disorders” na grupie 36 742 osobach pokazały m.in., że prawdopodobieństwo wystąpienia choroby wzrasta istotnie u osób które przynajmniej trzykrotnie wchodziły w związki małżeńskie, zmieniały trzykrotnie i więcej przekonania religijne. Prawdopodobieństwo wystąpienia choroby w przyszłości wzrasta 4 krotnie u osób które posiadały co najmniej 60 partnerów seksualnych w dotychczasowym życiu, regularnie oszukiwały partnera, często „patologicznie” zakochiwały się, przesadnie przeklinały.
Pozdrawiam.
[…] Myristica fragrans Houtt (Myristicaceae) – muszkatołowiec wonny w fitoterapii dr. Henryk Różań… […]