Gaultheria, czyli starzęśla (Wintergreen) zaliczana jest do rodziny wrzosowatych – Ericaceae. Jest krzewinką o dzwoneczkowatych białych lub różowych kwiatach i lśniących eliptycznych liściach, występującą w lasach Kanady i USA (wschodnia część). Jest uprawiana w ogrodach. Surowiec stanowi liść starzęśli – Folium Gaultheriae.
Z liści uzyskiwany jest specyficznie pachnący olejek – Oleum Gaultheriae, barwy rudej, brązowej lub brunatnej i o słodkim a następnie piekącym, ostrym smaku. Olejek starzęślowy jest niezmiernie cennym środkiem, niegdyś bardzo ważnym w lecznictwie. Później został wyparty przez syntetyczny salicylan metylu. Alernatywą (równowartościową) dla olejku starzęślowego (gaulteriowego) jest olej (olejek) z brzozy żółtej Betula lenta L. = Betula carpinefolia Ehrh. (Betulaceae), zwanej potocznie brzozą słodką, a olej znany pod nazwą Sweet Birch Oil. Betula lenta L. występuje w Ameryce Północnej (środkowa i wschodnia część).
Sweet Birch Oil otrzymywany jest z kory brzozy przez destylację gorącego maceratu wodnego. W wyniku hydrolizy glikozydu – gaulteryny (gaultherin) obecnego w maceracie – powstają lotne estry salicylowe i inne lotne fonole. Głównym składnikiem olejku brzozowego Sweet Birch Oil jest salicylan metylu (98%). Charakteryzuje się one dużą przenikliwością do tkanek naszego organizmu. Wcierany w skórę i nanoszony na błony śluzowe rozgrzewa i początkowo daje uczucie pieczenia, następnie zmniejsza dolegliwości bólowe i działa przeciwzapalnie. Posiada silne właściwości fungistatyczne, bakteriobójcze i bakteriostatyczne, przeciwroztoczowe i antypierwotniakowe. Podany doustnie działa napotnie, przeciwgorączkowo, przeciwbólowo, przeciwzapalnie, przeciwartretycznie, przeciwreumatycznie, wykrztuśnie, żółciopędnie, rozkurczowo. Pobudza krążenie krwi, zwiększa wydalanie kwasu moczowego. Działa moczopędnie i odkażająco na drogi moczowe. Zmniejsza objawy przeziębienia, grypy, chorób reumatycznych. Wcierany w skórę (mazidło, maść) zmniejsza obrzęki zapalne, łagodzi ból i stany spastyczności mięśni. Stosowany w leczeniu nerwobólu, bólu stawów, bólu mięśni. Zalecany udział w mazidłach 15-25%. Wchodzi w skład płynów i past do higieny i leczenia schorzeń jamy ustnej.
Liście starzęśli zawierają olejek eteryczny, glikozyd fenolowy – arbutynę, glikozyd salicylowy – monotropitozyd, garbniki. Olejek jest zasobny w salicylan metylu (96-98%) i stanowi składnik past do zębów, płynów do płukania gardła i jamy ustnej oraz maści i mazideł do wcierania (20-25% olejku) w skórę, przy nerwobólach, mięśniobólach, stłuczeniach, bólach stawowych i przeziębieniu. Olejek można podawać doustnie na miodzie lub syropie, po 10-20 kropli 2-3 razy dziennie, ponadto w kapsułkach elastycznych oraz w pigułkach. Korzystnie działa przy kaszlu, zapaleniu gardła, chrypce, reumatyzmie i grypie. Napar z liści (1-2 łyżki surowca na 1 szklankę wrzątku) stosować 4 razy dziennie po 100 ml. Salicylan metylu to inhibitor cyklooksygenazy prostaglandynowej i jest alternatywą dla kwasu acetylosalicylowego. Starzęśla (podobnie jak brzoza słodka) jest surowcem salicylowym.
Liść Gaultheria jest stosowany w leczeniu chorób reumatycznych, przeziębienia, grypy, gorączki, zaburzeń żołądkowo-jelitowych. Może być z powodzeniem zalecany przy stanach zapalnych i infekcjach układu płciowego i moczowego, bowiem działa moczopędnie, oczyszczająco, przeciwbakteryjnie,przeciwgrzybiczo i przeciwzapalnie na drogi moczowe. Estry salicylowe i hydrochinon uwalniany z glikozydu odkażają układ moczowy.
W Szwajcarii, Francji, Belgii i Niemczech można kupić naturalny olejek starzęślowy – Oleum Gaultheriae (Wintergrünöl, Oil of Wintergreen, Gaultheria Oil, Gaultherie/Witergroen Essëntiele Olie/Huile Essentielle), np. doskonałej marki Phytosun aroms (Lab. Omega Pharma France).
Olejek można dodawać do roztworu soli fizjologicznej (1 kropla olejku na 100 ml roztworu) i wkraplać do jamy nosowej przy zapaleniu zatok oraz katarze drożdżakowym, wirusowym oraz bakteryjnym.
Olejek wcierać w miejsca kontuzjowane dla poprawienia krążenia, przyśpieszenia resorpcji wysięku i usunięcia stanu zapalnego oraz złagodzenia bólu.
Olejek z Gaultheria procumbens, Antwerpia, Belgia, grudzień 2008 r.
Właśnie planujemy wycinkę kilku dorosłych drzew Betula lenta i kilkunastu Betula alleghaniensis (=lutea), która też ma ciekawe olejki. Wokół nich roznosi się piękny, kamforowy zapach w czasie wycinki. Jeżeli ktoś ma ochotę na pozyskanie darmowego surowca do destylacji, to serdecznie zapraszam do Arboretum w Rogowie. Jest tego naprawdę bardzo dużo. Przy okazji: Betula lenta to po polsku brzoza wiśniowa albo cukrowa. Brzoza żółta to B. alleghaniensis. Z kolei nazwa starzęśla jest kompletnie nieznana w polskiej dendrologii dla rodzaju Gaultheria. Używa się spolszczonej nazwy łacińskiej golteria. A sam olejek jest silnie trujący po przedawkowaniu (4ml dla dziecka, 6ml dla dorosłego). Warto o tym pamiętać.
Trochę o sprawach prywatnych czyli o: rodowodzie, korzeniach, wspólnocie genów, podróżach, gustach muzycznych i żywieniowych, rozmnażaniu, wabieniu do miłosnych igraszek, ustawianiu życiowym potomstwa i takich tam różnych ….. cz. V/VIII
„Naturam si sequemur ducem nonquarm aberrabimus”.
(Jeśli przewodnikiem będzie natura, nigdy nie zbłądzimy).
W tytule postu pojawił się salicylan metylu – to jedyna przyczyna umieszczenia tej części komentarza w tym właśnie miejscu. Jakiś czas temu ktoś zadał mi pytanie dlaczego interesuję się roślinami i fitoterapią. Myślę, że odpowiedź jest zawarta (przynajmniej w pewnym zakresie) w poszczególnych częściach niniejszego komentarza. Rośliny kryją w sobie wiele zagadek ciekawych dla każdego kto się nimi choć trochę interesuje. Czy zastanawialiście się Państwo np. nad następującym zagadnieniem. Skąd nasi przodkowie nie dysponujący technikami badawczymi, technologią, mikroskopami, komputerami itd. potrafili tak dużo zagadek roślinnych rozwiązać? Weźmy dla przykładu choćby medyczne wykorzystanie roślin. Z pozoru sprawa jest łatwa do rozwiązania: „ (…) Mamy do czynienia z procesem utrwalania ludowego doświadczenia, zamkniętego przestrzenią czasowo – geograficzno – siedliskową (okres historyczny, miejsce na Ziemi, klimat, siedlisko, świat roślin (…) w której człowiek metodą prób i błędów utrwalał wiedzę o właściwościach użytkowych (w tym leczniczych) wielu roślin (…) proces ten dotyczy: rozpoznawania cech użytkowych surowca (gatunku roślinnego …), przyrządzenia (technologii) postaci leku, ustalenia formy konsumpcji środka i jego właściwego doboru, zgodnie z oczekiwanym efektem terapeutycznym, ustaleniem jego składu jakościowego i ilościowego (…) oraz bezpiecznego dawkowania”. Choć trudno takiemu rozumowaniu nie przyznać racji, to przecie, po chwili refleksji wydaje się, że nie był to sposób jedyny. Trudno sobie wyobrazić, by wyłącznie na drodze eksperymentowania i gromadzenia wiedzy (nawet przez wiele pokoleń), poszukując na oślep, nasi przodkowie potrafili włączyć do terapii wiele bardzo toksycznych roślin (dobierając bezpieczną formę i dawkowanie). Takie eksperymentowanie cechuje być może, nasze dzisiejsze metody naukowe, jednakże badanie świata roślinnego, prowadzone w ten sposób, z pewnością raz jeszcze podkreślę – nie było jedynym. Badania etnologów nad „dzikimi” (czytaj – ludami będącymi bliżej natury) świadczą wielokrotnie o tym, że dawniej niemal każda wspólnota, szczep, plemię miały swoich mędrców, którzy byli w stanie dostrzec poza pozorami, „jakość rzeczy” i „prawdziwą naturę” żywych organizmów. Oczywiście ten rodzaj postrzegania obejmował także rośliny. Dzięki pewnym szczególnym cechom owi „widzący” wiedzieli prawdopodobnie o właściwościach leczniczych roślin więcej niż my teraz. Jeśliby nawet uznać to za mało przekonywujący argument, warto zwrócić uwagę jeszcze i na następującą kwestię. W dalszej części komentarza zamieściłem kilka informacji o wędrówkach i podróżowaniu roślin. Jak wiemy szereg roślin z Ameryki przeniknęło do Europy i dość szybko się tu zadomowiło. Rośliny europejskie, dla odmiany, trafiły do Ameryki. Zdumiewającym jest fakt, jak szybko indiańscy uzdrowiciele zaczęli stosować rośliny ze starego świata (bardzo trafnie określając kierunki działania poszczególnych ziół europejskich, dawkowanie, sposób użycia itd.). Nie mogło tu być mowy o podpatrywaniu białych (Indianie nie chodzili na herbatę do bladych twarzy i nie wymieniali przy tej okazji uwag na temat leczniczych właściwości ziół). Tym bardziej nie może tu być mowy o „wielowiekowym nagromadzeniu wiedzy”. Wracając do głównego toru komentarza tyczącego różnych aspektów zw. z prywatnym życiem roślin. Napisano sporo artykułów i wydano wiele publikacji na temat o którym mowa. Niektóre z nich są często „półprawdami” albo nieco fantazyjnymi poglądami na temat roślin np. o „wrażliwości roślin na muzykę”. Już K. Darwin próbował dociec czy rośliny są, nazwijmy to, muzykalne. Jako zapalony fagocista prowadził nawet eksperymenty grywając swoim roślinom na tym instrumencie. Nie udało mu się jednak dowieść, iż rośliny reagują na muzykę. Opisał nawet swoje doświadczenie jako „eksperyment głupca” (1892). Od tego czasu przeprowadzono szereg eksperymentów które miały pokazać wrażliwość roślin na określone melodie. Badano wpływ utworów Bacha, Mozarta, Hendriksa, Led Zeppelin, Beatlesów, muzyki hinduskiej etc. na wzrost i rozwój roślin. Jak do tej pory nie dowiedziono (przynajmniej wg. większości naukowców), że rośliny reagują w jakiś określony sposób na dźwięk. Dowiedziono natomiast, że badacze miewają różny gust muzyczny i na ogół przypisują roślinom wrażliwość na muzykę którą sami lubią 🙂 Gdym to ja prowadził takie eksperymenty doszedłbym prawdopodobnie do wniosku, iż rośliny lubią bardzo J.S. Bacha i chorał gregoriański. Jednak tak po prawdzie, niektóre poglądy które kilkadziesiąt lat temu wydawały się fantazją, dziś okazują się „interesujące badawczo”. Technologia i nowoczesna aparatura daje współczesnym badaczom dużo więcej możliwości niż mieli, dajmy na to, Arystoteles, średniowieczni uczeni czy K. Darwin. Ostatnio np. sporo prowadzi się eksperymentów dotyczących komunikacji między roślinami i czegoś na kształt pamięci (różniącej się oczywista od ludzkiej – rośliny potrafią przechowywać, odtwarzać biologiczne informacje i wykorzystywać je w swoim rozwoju). Tu słów kilka na pierwszy temat. Od lat 80 XX wieku prowadzone są liczne badania dotyczące komunikowania się roślin. Badacze twierdzą, iż rośliny ostrzegają się nawzajem np. o nadchodzącym ataku roślinożerców. D. Rhoades i G. Orians (Uniwersytet Waszyngtoński) zauważyli, że gąsienice są mniej skłonne do żerowania na liściach wierzby jeśli ta rośnie w pobliżu innych wierzb wcześniej zaatakowanych przez lawy barczatki. Zdrowe drzewa były odporne na inwazję gąsienic ponieważ jak zauważył D. Rhoades (1983) ich liście zawierały taniny i fenole co czyniło je, nazwijmy, „mniej apetycznymi” dla owadów. Co ciekawe – związków tych nie zaobserwowano w liściach izolowanych drzew to zaś sprawiało, iż były atrakcyjnymi dla gąsienic. Takie obserwacje skłoniły wymienionego naukowca do postawienia hipotezy – wierzby drogą powietrzną przysyłają zdrowym drzewom wiadomość, coś na kształt: „uwaga, brońcie się, szkodniki w pobliżu”. Dalsze badania (m.in. I. Baldwin, J. Schulz) zdają się potwierdzać takie przekonanie. Badacze doszli do wniosku, że zranione liście wydzielają jakieś sygnały gazowe które można nazwać porozumiewaniem się chorego drzewa ze zdrowymi okazami. Trzeba dodać, iż początkowo inni naukowcy podeszli do tych doniesień z dużą dozą sceptycyzmu. Od tych pierwszych naukowych obserwacji minęło już trochę czasu i sporo badań zdaje się potwierdzać takie porozumiewanie się roślin. Eksperymenty wykazały zjawisko które można uznać za porozumiewanie się u przedstawicieli wielu gatunków roślin m.in.: bylicy, olchy, jęczmienia itd. Obecnie nie kwestionuje się zjawiska wpływania zaatakowanych roślin (czyli oddziaływania związków lotnych) na inne rośliny. Otwartym pozostaje pytanie czy związki lotne jakie powstają po ataku roślinożerców są adresowane do innych roślin, czy też do innych części rośliny wysyłającej owe sygnały (np. by ostrzec i chronić zdrowe jeszcze liście). M. Heil (2007) badał dziko rosnące okazy fasoli półksiężycowej (Phaseolus lunatus). Zauważył, iż fasola zjadana przez chrząszcze reaguje na dwa sposoby. Pożerane przez owady liście wydzielają mieszaninę lotnych związków, natomiast kwiaty (choć same nie są pożerane przez owady) wydzielają nektar który wabi żywiące się chrząszczami stawonogi. Heil wykazał, że bliskość liści zaatakowanych umożliwia zdrowym okazom obronę przed szkodnikami. Jednak uważa, iż roślina zaatakowana „przemawia” raczej do innych swoich liści (zdrowych – które stają się bardziej odporne na zagrożenie), a sąsiednie rośliny raczej to „podsłuchują”. Wspomnianemu badaczowi udało się w 2009 roku nawet określić owe związki. Do komunikacji między liśćmi które zostały zaatakowane przez bakterie używany jest przez rośliny salicylan metylu, zaś wokół liści pożeranych przez chrząszcze wykryto jasmonian metylu. Salicylan metylu jest np. głównym związkiem lotnym wytwarzanym przez tytoń w następstwie zakażenia wirusowego (I. Raskin, 1997) – a więc i ten związek spełnia wielorakie role.
[…] Gaultheria procumbens L. – starzęśla rozesłana, Betula lenta L. – brzoza żółta (słodka) i… […]