Ostatnio chciałem wprowadzić do preparatów dla ludzi i zwierząt olejek różany, ale zrezygnowałem z tego, bowiem ani jeden dostępny na rynku polskim nie spełniał wymogów farmakopealnych; wszystkie były rozcieńczone alkoholem benzylowym, parafiną i zawierały domieszkę olejku geraniowego i cytronelowego. Dwa spośród badanych zawierały aldehyd benzoesowy oraz stanowiły mieszaninę pojedynczych estrów, terpenów i ketonów (kompozycja zapachowa, choć producent gwarantował naturalność produktu). Smutne to, bowiem olejki są drogie i wiele osób wiąże z nimi duże nadzieje terapeutyczne, tymczasem stanowią one często sztuczną kompozycję zapachową, rozcieńczoną, nie mającą nic wspólnego z naturalnym olejkiem eterycznym. Gdy wkurzony zrobiłem awanturę dostawcom, przysłali prawdziwe papiery, z których wynikało, że więcej tam rozpuszczalników i “stabilizatorów” niż samego olejku. Olejek 96-98% stawał się tak na prawdę 45-60%.
Panie doktorze. Jetem bardzo wdzięczna za wszystkie umieszczone publikacje. Nie ma po prostu lepszych publikacji niż Pańskie. Mam właśnie problem by dostać naturalne olejki oprócz pichtowego. Poszukuję sandałowego, geraniowego, szałwiowego i zastanawiam sie gdzie mogę je kupić lub który z producentów zapewnia te naprawdę naturalne. Może ma Pan wskazówki. Dziękuję jeżeli zechce Pań odpowiedzieć. Pozdrawiam
Witam,
Ja również poszukuje naturalnych olejków etrycznych, czy ktos ma pomysł gdzie mozna je nabyc?
Pozdrawiam,
Beata
Zapraszam/y na forum http://rozanski.ch/forum/
Pozdrowienia 🙂
Basia
Niestety, ale przy takich cenach, jakie są za czysty olejek różany, pokusa podrabiania jest ogromna (100% olejek bezpośrednio od producenta – niemal 7000 EUR / kg!)
polecam dr Beta-najlepsze moim zdaniem na rynku polskim.Na przyklad lawenda dr beta nie ma sobie równej-wielowymiarowy zapach.
Portal zrobsobiekrem.pl też oferuje dobrej jakosci olejki (czyste jak zapewnia producent)i w rozsądnej cenie (opakowania po 7ml)poza oczywiście wspomnianym olejkiem różanym-99zł za 1gram 🙂
Trochę o sprawach prywatnych czyli o: rodowodzie, korzeniach, wspólnocie genów, podróżach, gustach muzycznych i żywieniowych, rozmnażaniu, wabieniu do miłosnych igraszek, ustawianiu życiowym potomstwa i takich tam różnych ….. cz. III/VIII
„W naturze jest doskonałość, ukazująca, iż jest obrazem Boga, oraz defekty, ukazujące, że jest jedynie obrazem”.
Blaise Pascal
Inną grupą bardzo rozpowszechnionych produktów metabolizmu roślin są olejki eteryczne. W minimalnych ilościach można je spotkać u wielu gatunków, choć za olejkowe uważa się takie gatunki które zawierają powyżej 0,01% olejku. O ich znaczeniu medycznym może świadczyć fakt, że na stronie im poświęconej http://www.rozanski.ch/oleum.htm p. Henryk napisał tak: „Tekst ten stanowi rozdział mojej 870-stronnicowej książki (recenzowanej), której nie opublikowałem z powodu nadmiernej objętości”. Dalej możemy tam przeczytać: „Olejki eteryczne (lotne) są to zapachowe substancje będące mieszaninami rozmaitych związków organicznych alifatycznych, pochodnych terpenów, pochodnych fenylopropanu, alkoholi, aldehydów, ketonów i estrów. Są optycznie czynne, posiadają zapach, są lotne, dobrze rozpuszczają się w spirytusie, glicerolu i w lipidach. Zlokalizowane są w kwiatach, liściach, korzeniach, kłączach, owocach, nasionach i cebulach. Szczególnie obficie występują w rodzinie wargowych, baldaszkowatych, złożonych, imbirowatych, skalnicowatych, bodziszkowatych. Rozpowszechnione są także u roślin nagonasiennych (np. u iglastych)”. Warto powiedzieć, że w skład jednego olejku może wchodzić kilkadziesiąt a niekiedy 200 – 300 i więcej związków. Jak widać, każda roślina to prawdziwy kombinat chemiczny produkujący olbrzymią ilość związków. Spełniają one, podkreślmy raz jeszcze, ważne funkcje w życiu każdej rośliny. Jakie funkcje spełniają olejki? Tu specjaliści mają jeszcze trochę do roboty i czasem przeczytać można na ten temat sprzeczne opinie. Niekiedy podkreśla się, że są to funkcje mało znaczące i zwykle przypadkowe. Dowodzić tego ma np. to, że są to często związki które są silnymi truciznami protoplazmatycznymi. Np. olejek terpentynowy jeszcze w stężeniu 1: 50 000 wykazuje toksyczne działanie na plazmę komórki. Z tego powodu rośliny wydalają olejki do specjalnych zbiorników izolowanych nieprzepuszczalną błoną od żywej plazmy komórki. Jednak należy zauważyć, że olejki służą roślinom do wabienia owadów, zapobiegają zbyt szybkiej transpiracji poprzez wytwarzanie wokół roślin atmosfery chroniącej je przed zbytnim nagrzaniem w dzień i ochłodzeniem w nocy. Inne znowu olejki odstraszają szkodliwe owady czy inne zwierzęta itd. itp. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż przebieg i etapy produkcji olejków są charakterystyczne nie tylko dla określonego gatunku ale są też dość często specyficzne u poszczególnych osobników jednego gatunku – świadczy to raczej o fizjologicznych a nie recyklingowych funkcjach tych związków. Zatem Arystoteles miał rację mówiąc: „Natura bowiem, jak powiadamy, nic nie czyni bez celu”. Jak pokazują badania, wiele związków chemicznych roślin kwiatowych jest „bardziej wyrafinowana” od substancji wytwarzanych przez zwierzęta które posługują się zmysłami. Dla przykładu. Zamiast oczu, rośliny kwiatowe wykształciły białka (takie swoiste fotoreceptory) z wrażliwymi na światło składnikami, które zbierają cząstki energii świetlnej. Takie czujniki chemiczne rozszerzają kontakt rośliny ze światem zewnętrznym. Może warto to nieco zgłębić. Czy i co widzą rośliny? Rośliny postrzegają światło a nawet kolory, odbierają promieniowanie ultrafioletowe, potrafią rozpoznać intensywność oświetlenia, wiedzą z jakiego kierunku pada w danym momencie światło i pamiętają od jak dawna jest jasno. Pierwsze kroki w kierunku badania roślin w tym zakresie zrobił twórca teorii ewolucji – Darwin. Przez 20 lat po opublikowaniu swojego dzieła „O powstawaniu gatunków” prowadził liczne eksperymenty nad roślinami. Ostatnią jego książką była praca „The Power of Movement in Plants” (Zdolność ruchu u roślin). Zauważył tam, iż niemal wszystkie rośliny wyginają się ku światłu (fototropizm). W 1864 współczesny Darwinowi badacz Juliusz von Sachs odkrył, że jest to wywołane przede wszystkim światłem niebieskim. W 1880 roku Darwin (wraz z synem) udowodnił, że fototropizm jest rezultatem oddziaływania na wierzchołek rośliny. Wierzchołek reaguje na bodźce świetlne i przekazuje informacje o nich do środkowej części pędu, by nakłonić go do wygięcia się w określonym kierunku. W 1922 roku udowodniono, że rośliny mierzą ilość pochłanianego światła (to właśnie odkrycie umożliwia rolnikom i ogrodnikom sterowanie życiem roślin przez kierowanie oświetleniem tak, by np. kwitły o określonym czasie). Dalsze badania nad wpływem światła na rośliny udowodniły, że rośliny rozróżniają kolory – światło o niebieskiej barwie informuje je, w którą stronę się mają zwrócić, czerwone służy zaś do pomiaru długości nocy. Następnie dowiedziono (1958 r.), iż rośliny rozróżniają daleką czerwień (słabe światło widywane najczęściej o zmierzchu – o długości fali dłuższej od światła jasnoczerwonego) – czerwone światło włącza kwitnienie, daleka czerwień je wyłącza. Rosnąc dziko ostatnim światłem jaki widzi roślina pod koniec dnia jest właśnie daleka czerwień (znak dla roślinnego organizmu, że powinien się wyłączyć). Rankiem natomiast budzi ją do życia ze snu światło czerwone . W ten sposób roślina odmierza czas i dostosowuje te pomiary do własnego rozwoju. M. Koorneef prowadząc badania na rzodkiewniku (1980 r.) zapoczątkował nową fazę badań nad widzeniem światła przez rośliny dokonując kilku ciekawych odkryć. Następnym krokiem były ustalenia W. Butlera który nazwał fotoreceptory rośliny fitochromami (są to niejako wyłączniki – uruchamiane za pomocą światła). Rzodkiewnik posiada co najmniej 11 fotoreceptorów (informujących go o tym kiedy kiełkować, kiedy kwitnąć, kiedy wyginać się ku światłu, kiedy zapada noc itd.). Obecnie wiemy, że na poziomie percepcji zmysł wzroku u roślin jest o wiele bardziej złożony niż wzrok człowieka. Istotnie, światło jest dla nich czymś więcej niż sygnałem – jest pożywieniem. Używają one światła by zmienić dwutlenek węgla w cukry, które stają się pokarmem dla nas i zwierząt. Rośliny są osiadłymi, pozbawionymi możliwości ruchu organizmami – niezdolnymi do przemieszczania się w poszukiwaniu pokarmu. Oznacza to, że muszą zlokalizować źródło i intensywność światła. Następnie odpowiednio dostosować kierunek swojego wzrostu. Gdy roślina np. rozpoznaje, że znalazła się w cieniu, zaczyna szybciej rosnąć by przebić się do światła. O tym, że rośliny muszą się bronić przed atakami patogenów różnego typu była również już mowa. Otoczenie protoplastów ścianami komórkowymi jest dobrą barierą fizyczną, zabezpieczającą przed większością mikroorganizmów. Grzyby i bakterie patogenne wykształciły jednak wiele mechanizmów umożliwiających pokonanie tej bariery i wykorzystanie zasobów odżywczych komórek roślinnych. Zatem rośliny „wynalazły” fitoaleksyny (patrz artykuł doktora http://adifeed.eu/nauka/?p=50 ). Pod tym pojęciem rozumie się specyficzne substancje obronne, które tworzone są pod kątem zewnętrznego bodźca chronią roślinę przed atakiem patogenów (grzybicą, próchnicą, oksydatywnym rozkładem lub negatywnymi egzogennymi wpływami). Powstają one w roślinach w odpowiedzi na stres np. mróz lub atak patogenów; wykazują one często działanie antybiotyczne w odniesieniu do określonych bakterii lub grzybobójcze – wobec grzybów. W roślinach nie zakażonych fitoaleksyny albo nie występują wcale, albo występują w niewielkich ilościach. Jedną z wielu metod obrony rośliny jest zdolność obumierania komórek w pobliżu agresora, przy czym w momencie obumierania wydzielają one toksyczne związki o charakterze kwasów. Jak dowodzą ostatnie badania, roślinny system obronny oparty na substancjach chemicznych może być tak skomplikowany jak ludzki układ immunologiczny i mieć swego rodzaju „pamięć”. Infekcja roślin przez patogeny wywołuje nie tylko natychmiastowe reakcje obronne zmierzające do powstrzymania ataku (przez wydzielanie takich czy innych związków chemicznych). Równocześnie są uruchamiane mechanizmy obronne o przedłużonym działaniu, dzięki którym staje się ona odporna na przyszłe infekcje tego i pokrewnych patogenów – coś na kształt mechanizmów analogicznych do pamięci immunologicznej ssaków. Po zwalczeniu np. jakiegoś wirusa wywołującego chorobę – roślina może utrzymać odporność na ten konkretny i inne spokrewnione z nim wirusy. Ten zespół reakcji nazywa się nabytą odpornością systemiczną, gdyż dotyczy już całej rośliny, a nie tylko tkanek bezpośrednio zaatakowanych przez patogen. Wracając do metabolitów. Jak dotąd zbadano dość szczegółowo pod kątem zawartości metabolitów wtórnych sporo roślin (ale końca nie widać). Wyodrębniono ich, jak napisałem wcześniej ponad 200 000 (niektórzy autorzy podają nawet 300000). Z tej liczby opisano już 14 000 metabolitów zawierających azot (alkaloidy, aminokwasy niebiałkowe, aminy, glikozydy cyjanogenne, glukozynolaty itd.). Trudno sprecyzować opisaną liczbę metabolitów nie zawierających azotu (np. monoterpenów, seskwiterpenów, saponin, steroli, flawonoidów, kwasów tłuszczowych, kumaryn, lignanów itd. itd.), bowiem są one wciąż odkrywane, wyodrębniane i opisywane przez naukowców. Wiemy już trochę na temat tego jak wykorzystać takie czy inne związki roślinne aby zwalczać nasze choroby. Znaleźliśmy też sporo odpowiedzi na pytanie dlaczego metabolity są skuteczne terapeutycznie. „ Aby metabolit wtórny był efektywnym czynnikiem terapeutycznym, musi wpływać na organ, tkankę, komórkę a ostatecznie mieć w ciele swój punkt uchwytu. Metabolity wtórne zwykle są związkami wielofunkcyjnymi, ponieważ większość z nich posiada więcej niż jedno aktywne ugrupowanie chemiczne. Dodatkowo, metabolity wtórne na ogół występują w złożonych mieszaninach. W konsekwencji wyciąg z rośliny leczniczej działa zwykle poprzez więcej niż jeden punkt uchwytu i analogicznie podczas przyjmowania leków roślinnych, działają one przez kilka mechanizmów. Stosowanie takich właśnie preparatów w leczeniu chorób o skomplikowanym podłożu zwiększa szansę „trafienia” jednego lub kilku celów. Struktury substancji chemicznych ukształtowały się w trakcie ewolucji w taki sposób, że mogą naśladować struktury hormonów, mediatorów nerwowych itp. Inne metabolity dołączają się do DNA lub je alkilują, zahamowując enzymy związane z DNA i RNA, biosyntezę białek wpływająca enzymy aktywne metabolicznie lub zaburzają stabilność błony komórkowej. W konsekwencji tych oddziaływań leki roślinne mogą wpływać na zaburzone funkcje organów (serca i krążenia, żołądka i jelit, płuc, wątroby nerek, CUN, gruczołów płciowych), stany zapalne i zakażenia”. W krajach Unii Europejskie często lek ziołowy i fitoterapia są marginalizowane i ignorowane zarówno przez przedstawicieli medycyny oficjalnej jak i rozmaitych decydentów i urzędników zajmujących się organizacją służby zdrowia. Wprowadza się niekorzystne dla rozwoju zielarstwa rozwiązania prawne a nawet przedstawia się terapie ziołowe jako niebezpieczne. Jednocześnie Komisja Europejska publikuje dane na temat bezpieczeństwa pacjentów ochrony zdrowia. Dowiadujemy się z nich, że od roku 2012: „(…) Szacuje się, że 8 -12% pacjentów przyjmowanych do szpitali UE doznało podczas pobytu w nich uszczerbku na zdrowiu. Były to m.in.: infekcje związane z pobytem w placówce, nieprawidłowości w dozowaniu lekarstw, błędy medyczne, awarie sprzętu, błędne diagnozy lub brak leczenia mimo niepokojących wyników badań. Ponad 4 mln pacjentów UE nabawia się infekcji związanej z pobytem w szpitalu, a przynajmniej 37 tyś. w jej wyniku umiera (…) aż 37% przypadków zgłoszenia incydentu nie wywołało żadnej reakcji ….” itd. Czy zatem fitoterapia (a nawet zielarstwo w mniej profesjonalnym i naukowym wydaniu) w porównaniu z danymi dotyczącymi bezpieczeństwa pacjentów medycyny oficjalnej jest aż tak niebezpieczne jak twierdzą decydenci różnych krajów i struktur biurokratycznych UE?
Serdecznie dziękujemy za ostrzeżenie!!!
Dzien dobry, czytam Pana bloga od dluzszego czasu. Jestem dyplomowanym naturoterapeuta i aromaterapeuta. Pracuje w Belgii. Poznajac wlasciwosci olejkow eterycznych nie przestaje popadac w zachwyt. Dysponuje olejkami eterycznymi, ktore przechodza pozytywnie badania. Chcialabym, o ile to mozliwe, przeslac je Panu do analizy. Bardzo interesuje mnie Panskie zdanie na ich temat. Jest to o tyle istotne, czego nie musze Panu w zaden sposob tlumaczyc, ze olejki eteryczne sa fantastycznymi lekami na tak wiele dolegliwosci a zupelnie nie sa znane w Polsce. O dostepie do tych wartosciowych nie wspomne.
Prowadze gabinet w Belgii gdzie powodzeniem lecze nimi grzybice, borelioze, luszczyce, o grypach, anginach i innych drobiazgach nie wspominajac. Ze wzgledu na wlasne doswiadczenia z borelioza, a nawet neuroborelioza (sama padlam jej ofiara i zostalam mylnie zdiagnozowana na stwardnienie rozsiane), i leczeniem jej srodkami chemicznymi jestem zywotnie zainteresowana rozpowszechnieniem tej niezwykle skutecznej metody. Leczenie naturalne rozpoczelam zgodnie z Pana zaleceniami znajdujacymi sie na tym blogu. Potwierdzam. Jest skuteczne acz wymaga duzo cierpliwosci :). Pozniej udalo mi sie „odkryc” aromaterapie, co leczenie bardzo upraszcza, smiem twierdzic, ze jest bardziej kompleksowe i zdecydowanie szybsze. Obecnie lacze trzy metody: fitoterapie, aromaterapie oraz biorezonans. Prosze mi wierzyc, efekty sa wyjatkowo zadowalajace. Bede wdzieczna za odpowiedz.
Pozdrawiam
Bardzo dobrze, że Pan ich ochrzanił!!
Ja używam olejków z firmy Melaleuca. Oni specjalizują się w olejku z drzewa herbacianego. Czy ktoś jeszcze uzywa tych olejków?
Szukałem w Intenecie informacji na temat fałszerstw olejku różanego (ang. adulteration of rose esential oil) i okazało się, ze często jest mieszany z olejkiem palmarosa, który jest bardzo podobny do różanego a takie mieszanie jest bardzo trudno wykrywalne, nawet zaawansowanymi metodami analitycznymi, tak więc nie ma absolutnej pewności co kupujemy, kiedy zaopatrujemy sie u pośrednika. Z tym, ze olejek palmarosą ma także właściwości terapeutyczne.