Wczorajszy dzień był tak natłoczony wydarzeniami w pracy, że wyssał ze mnie wszystkie siły. Nie dałem nawet rady podejść do kompusia i wpisać dla Was parę słów. Zresztą w niemal każdy poniedziałek tak jest. Ludzie w firmie budzą się po niedzieli i wpadają na rozliczne pomysły, które chcą szybko wdrożyć. Energia ich wprost rozrywa. Organizują zebrania, dzwonią, wpraszają się goście, dyskutują. Smutne to, bo mogliby rozłożyć tę pracę na cały tydzień. Koło czwartku wyczuwam u tych samych ludzi spadek sił witalnych i niemal zupełny zanik zaangażowania w pracę. Wypalają się przez pierwsze dwa-trzy dni tygodnia.
wieś Góra, koło Pobiedzisk, luty 2007 r.
U nas robocie było zawsze odwrotnie. Wszystko na ostatnią chwilę i siedzenie po godzinach w piątek…