Jak to wielu moich kolegów postanowiłem obniżyć masę swojego ciała. Do tej pory stosowałem preparaty mojego pomysłu i masa ciała zmniejszała się w cągu 3-4 miesięcy o 10-13 kg. Po czym, po moim obżarstwie wracała do swojej pierwotnej wersji. Tym razem znajoma aptekarka z Kiszkowa, też o tuszy niczego sobie, poleciła mi gotowy produkt amerykańki o nazwie Apptrim, którego dystrybutorem jest Pliwa. Producentem Apptrimu jest firma Targeted Medica Foods. Apptrim to kaspułki (60 sztuk) zawierające aminokwas tyrozynę 101,3 mg, cholinę 101,3 mg, kwas glutaminowy 85,1 mg, koffeinę 40,5 mg, wyciąg z owoców kakaowca 6% 28,5 mg, histydynę (aminokwas), hydrolizat białka 28,4 mg, serynę 24,3 mg (też aminokwas), nasiona Griffonia simplicifolia (20% 5-hydroksytryptofan) 8,1 mg i wyciąg z nasion winogron 95% 4,1 mg.
Regularnie zażywałem ten preparat przez 1 pełny miesiąc nie stosując równocześnie specjalnej diety. Masa mojego ciała zmniejszyła się o 1,9 kg. Nie spodziewałem się cudu, w końcu nie zmieniłem nawyków żywieniowych. Jedno co mogę powiedzieć o tym produkcie, nie podlizując się Amerykanom (bo ich generalnie nie lubię), fajnie działa na psychikę, poprawiając samopoczucie. Zwiększał on wydolność psychofizyczną, zmniejszył u mnie ryzyko depresji zimowej, często mnie dopadającej w pochmurnym Poznaniu o tej porze roku. Dobrze mi się pracowało umysłowo po tym preparacie i niewątpliwie będę go stosował jako swoistego rodzaju doping.
Właśnie przeczesując neta w poszukianiu informacji o Griffonia simplicifolia, co widzę o proszę, pan doktor eksperymentuje na sobie 🙂
W zapiskach odnotowałem, że na pana doktora działa korzystnie 🙂
Niewiele to zmieni, samo łykanie pigułek czy innych preparatów… ponieważ tak naprawdę waga to nie masa ciała, to stan umysłu. W mojej rodzinie wszyscy mają skłonności do tycia, zdarzają się otyli (brat ponad 120kg, wyglada jak zawodnik tumo;), ja utrzymuję prawie taką samą wagę od czasów liceum, nigdy mi się nie zdarzyło przytyć więcej niż 2-3 kg, jem co chcę i ile chcę, nieregularnie, często nie zdrowo (np. w nocy), po prostu jem gdy jestem głodna, ale zdarza mi się nic nie jeść, np. nie lubię jeść w podróży, nie mam anoreksji czy bulimii, nigdy jej nie miałam. Ale się nie zapuszczam,np. przytycie 10kg, a potem branie się za zrzucanie wagi? nie wiem co to znaczy. Mam po prostu tzw. „dobry rozrzut” czyli w umyśle zakodowaną cyfrę wokół której powinna oscylować moja waga i nie przekraczam jej na + czy na -, nie więcej niż 2-3kg w jedną czy w drugą stronę, wtedy w umyśle włącza mi się „lampka alarmowa” i zaczynam działać, mniej jeść,jeść zdrowiej, albo robię sobie jeden dzień całkowitego postu (ale nie częściej niż raz w tygodniu, np. po jakimś większym obrzarstwie, a zwłaszcza gdy zjem coś bardzo dobrego, ale niezdrowego;) Czyli aby nie tyć na potęgę najpierw należałoby sobie ustalić cel (wagę dla nas dobrą i której chcemy się trzymać), a potem tylko utrafiać w te cyferki i dbać o „rozrzut”, trochę tak jak na strzelnicy. A w jakim stylu to się zrobi, czy łykając pigułki czy biegając czy okresowo poszcząc czy inne takie, to już sprawa drugorzędna…
Czy można liczyć Panie Doktorze że napisze Pan artykuł na temat Griffonia simplicifolia lub ogólnie o jej składniku tj. 5-HTP ?