Przez wiele lat parzyłem zioła w specjalnym garnku emaliowanym, który był z okresu “wczesnego Bieruta”, czyli z II połowy lat 40 XX wieku. Zabrałem ten garnek z domu od mamy do Poznania. Trzeba iść jednak z postępem i od 2004 roku używam ekspresy przelewowe Bosch z filtrem bibułowym, które oficjalnie służą do parzenia kawy. Metodę takiego parzenia ziół zobaczyłem w Szwajcarii i Niemczech, a znajomi z tych krajów wzbudzili we mnie chęć zmiany dotychczasowych nawyków. Firmę Bosch lubię, preferuję jej wyroby, choć nie są już tak bezawaryjne jak dawniej. Niestety przy codziennym używaniu ekspresy Bosch’a też się psują, najczęściej wysiada grzałka, pompa (w ciśnieniowych) lub programator. Bosch połączył się z firmą Siemens, dlatego wiele wyrobów Bosch’a ma obecnie znaczek Siemens, choć konstrukcyjnie to te same urządzenia. Niestety w sobotę zepsuł się kolejny mój ekspres. Dziś musiałem kupić nowy, ale zdradziłem Boscha i wybrałem ekspres przelewowy Philipsa, mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie. Niestety nie ma filtru Brita, ale posiada elektroniczny wyświetlacz, a przy nalewaniu naparu z dzbanka nie mam zalanych mebli, jak to było w przypadku dzbanka Boscha (źle wyprofilowany dzióbek od dzbanka ekspresu; choć te z nazwą Siemens miały już poprawioną tę niedoróbkę).
Jakie są zalety używania ekspresu przelewowego?
1. Do lejka z filtrem wsypuje odpowiednią dawkę ziół lub mieszanki. Do zasobnika na wodę daję wodę zdrojową lub kranówkę. Kranówka dzięki filtrom Brita w dnie zasobnika wodnego ekspresu staje się dobra do sporządzania naparu i nie powoduje powstawania kożuchów oraz strątów w naparze. Napar zebrany w dzbanku jest odfiltrowany.
2. Tę samą porcję ziół mogę ekstrahować wrzącą wodą nawet trzykrotnie, dzieląc przepisaną ilość wody na trzy porcje. Ekspres włączam wtedy w odstępach czasu i mam gwarancję, ze wypłukałem dostatecznie surowiec zielarski.
3. W ekspresie mogę przygotować większą ilość naparu, który łatwo ogrzać unikając ostrego ognia na palniku gazowym.
4. Jest to dla mnie wygodna i szybka metoda sporządzana naparu.
Wady:
Niestety, jak je używamy kilka razy dziennie i codziennie – psują się.
Witam podobny temat nurtował mnie już dawno, jednak moje pytanie dotyczy ekspresów ciśnieniowych.
Czy można ich używać do parzenia ziół? Krótki czas działania temperatury oraz duże ciśnienie (40 bar)
to wydaje się idealne warunki do wydostania substancji czynnych.Jednak wątpliwości rodzi materiał
zastosowany w miejscu gdzie kawa/zioła poddawane są działaniu ciśnienia i temperatury – aluminium
w niektórych przypadkach stal nierdzewna.
Witam serdecznie
Przyznam się Panu, że nie próbowałem w ekspresach ciśnieniowych. Teoretycznie poiwnny być doskonałe. Zwrócił Pan jednak uwagę na aluminium. Składniki zawarte w roślinach (kwasy, alkaloidy, flawonoidy, irydoidy) wchodzą rzeczywiście w reakcje z tym metalem, co jest niekorzystne dla naszego zdrowia.
Pozdrawiam
Glin bo tak sie prawidłowo nazywa aluminium pasywuje to jest pokrywa się szczelną powłoką tlenku. Taka powłoka jest bardzo odporna i z tej przyczyny stężony kwas azotowy, co może się wydać dziwne, przewozi się w cysternach zrobionych z aluminium. Tlenek glinu jest nierozpuszczalny w wodzie. Ma kilka odmian polimorficznych jedną z nich jest korund bardzo twarda substancja, a zarazem kamień półszlachetny, stosowany do produkcji materiałów ściernych. Jeżeli korund ma domieszkę chromu to mamy rubin, jeżeli zaś żelaza i tytanu mamy szafir. Ponadto tlenek glinu stosowany jest jako materiał ścierny w ………. pastach do zębów. Z tego powodu nie demonizowałbym wpływu glinu na ewentualą jakość ziół. Faktem jest, że w podwyższonej temperaturze glin przechodzi do wody, lecz wtedy kiedy uszkodzona jest warstwa spasywowanego tlenku glinu.
Witam
Aluminium to łacińska nazwa glinu, obie są poprawne. Ponadto juz jako dziecko wpadłem na pomysł gotowania ziół w garnkach aluminowych (rondle, garnki do mleka) i do dziś pamiętam metaliczny posmak, czernienie resztek odwaru i plamy na ściankach i dnie garnków aluminiowych. Prosze nalać wino do garnka po mleku i zobaczyć co się stanie. Ponadto kwas azotowy nie jest aż taki silny jak się niektórym zdaje. Jest silny, ale wobec związków organicznych, bo ma azot, który chciwie wnika, np. do białek, dlatego nie życzę nikomu poparzenia kwasem azotowym.
Nigdy nie wiemy do końca jakie mamy stopy w elementach urządzeń AGD. Stopy glinowe ulegają ścieraniu. Zatem mieszanie ziół w naczyniach aluminiowych za pomocą metalowych łyżek niesie za sobą permanentne ścieranie metalu. Wystarczy wlać Ace (podchloryn), aby zobaczyć jak szybko reagują nawet najdroższe garnki aluminiowe. Kwasy cytrynowy, jabłkowy, mlekowy, winowy, czy bursztynowy (obecne w roślinach) pięknie je myją i nabłyszczają. Daje to do myślenia. Ale każdy niech eksperymentuje, w końcu jego zdrowie. Teflon też miał byc taki super bezpieczny i odporny, a proszę zobaczyć jak ceny wyrobów z niego spadły po opublikowaniu toksykologicznych badań.
Co do naczyń aluminiowych to mamy już trochę inne czasy jak te za komuny kiedy wycofano garnki aluminiowe z użytku z powodu „dolegliwości” o jakich napisał doktor.
Dziś tak dopracowano metody anodowania naczyń z glinu czy też aluminium, iż nie wywołują one takich „skutków ubocznych” jak naczynia z przed lat nastu. Ponadto naczynia z aluminium po anodowaniu można pokrywać jeszcze dodatkową warstwą np PTFE. Myślę że producenci ekspresów do swych produktów używają aluminium odpowiednio zabezpieczonego. Co teflonu to też mit. PTFE rozkłada się w temperaturze 400 stopni. Na kuchence gazowej nie da się go jednak stopić. Gdyby zaś PTFE dostało się do organizmu to nic się nie stanie bo jest on nieprzyswajalny i odporny na działanie kwasu solnego. A pary które mogą powstawać przy podgrzewaniu teflonu i które mogą być rakotwórcze na pewno nie powstają w temperaturze 100 stopni. Dlaczego 100. a bo ja nic nic nie podgrzewam powyżej 100 stopni i nie jem nic smażonego. Ponadto nie jem od lat mięsa.
Hehehe, a tak jakbyśmy rozważali co jest szkodliwe, a co nie to musielibyśmy po pierwsze nie wychodzić z domu bo na ulicy są w powietrzu substancje ze spalania spalania paliwa. Chodzić w worku najlepiej lnianym. 🙂 bo tworzywa są sztuczne a bawełna to nie nasz wynalazaek. Sami piec chleb, tłoczyć olej, sami uprawiać warzywa i oczywiście zioła, a jak już zbieramy je, to najpierw musielibyśmy zbadać czy coś w glebie nie siedzi coby mogło przejść do ziół. No i oczywiście przed zbiorem musilibyśmy badać skład powietrza i tak dalej. A generalnie mimo, że środowisko mamy coraz bardziej zanieczyszczone, żyjemy dłużej. A mnisi przebywający w klasztorach zlokalizowanych w górach z trudnością dożywają 70-80 lat. Jeanne Calment która do 119 roku życia paliła i nie gardziła kieliszkiem czegoś mocniejszego, żyła lat 122. Henry Allingham najdłużej żyjący Anglik /113 lat/ spytany o receptę na długowieczność powiedział whisky, papierosy i dzikie kobiety.:)
bardzo ciekawa jest ta metoda, przy którymś wpisie wspomniał pan (chyba przy kofeinie) o tej metodzie zaparzania ziół i zaciekawiła mnie ta sprawa. Jak pan porówna jej skuteczność względem np. odwaru – gdyż sama technika bardziej przypomina perkolacje ktora takze jest ciekawą metodą ekstrakcji.
Odnosnie glinu, to prawda, caly problem komunistycznych naczyn byl to, ze to byly garnki pokryte bardzo slaba warstwa ochronna, która się niszczyla, a podczas gotowania sole glinu uwalnialnialy sie itp. Swoja droga, skoro wiadomo o toksycznosci glinu od bez mala 50 lat, podawanie takie Maaloxu jest co najmniej kontrowersyjne – mimo praktycznej niewchłanialności tlenku glinu.
Panie Doktorze, jestem wiernym czytelnikiem od lat i chciałbym skorzystać z okazji, skoro rozwinęła się taka dyskusja.
Od lat stosuję objawowo preparaty glinu (maalox, sukralfat) w zw. z refluksem i zgagą. Niestety nie pomaga nic innego, włącznie z inhibitorami pompy protonowej.
Chciałbym prosić o Pańską opinię nt. szkodliwości środków przeciwrefluksowych opartych na glinie.
Z góry dziękuję!
Ja zdecydowanie wolę ekspresy ciśnieniowe – lepszy smak kawy, no i jest zdrowsza