Próbowałem dokończyć wczorajszy artykuł, ale jakoś nie mam natchnienia przez cały dzień. Przeglądałem trochę dawne nr Wiadomości Zielarskich, z lat osiemdziesiątych. W nr 5/1985 natknąłem się na artykuł pamięci prof. J. Mowszowicza i gdy go czytałem wywołał we mnie falę wspomnień z okresu zachwycania się Tym Wielkim Naukowcem z dziedziny botaniki. Gdy byłem dzieckiem i bawiłem się w badacza przyrody Krosna i okolic fascynowałem się wieloma autorami książek, z których czerpałem wiedzę w miarę swoich możliwości. Byli to Michajłow, Tołpa, Radomski, Dogiel, Chudoba, Biegański, Muszyński, Poprzęcki, Szczeklik, Aleksandrowicz, Danysz, Kubikowski, Jabłońska, Kączkowski, Butkiewicz, Szweykowscy, Podlewscy, Halicz, Broda, Podbielkowscy, Bruhl, Brzozowski, Horst, Kunicki-Goldfinger i in. Ktoś powie, ale mieszanka. Ich książek właśnie uczyłem się na pamięć i cytowałem spore fragmenty z pamięci. Do dziś do nich chętnie wracam.
Czytając artykuł o Prof. Mowszowiczu, autorstwa dra Kurowskiego dowiedziałem się, że Jakub Mowszowicz był człowiekiem niezwykle dobrym, ciepłym, ponoć nigdy nie szczędził czasu studentom i pracownikom zakładu, nie wykorzystywał okoliczności do wykazania swojej przewagi nad studentem, niejednokrotnie oferował pomoc materialną pracownikom i studentom, choć sam niewiele posiadał. J. Mowszowicz miał trudne życie, okresami tragiczne. Stracił całą rodzinę w czasie wojny. Ogromnie dużo pracował, bardzo dużo pisał. Pozostawił po sobie 800 publikacji. Oczywiście honoraria za książki nie dostawał lub dostawał bardzo niskie, pisał dla społeczeństwa. Niejednokrotnie honorarium poświęcał w całości na zakup książek, żeby je opatrzyć autografem, dedykacją i przesłać przyjaciołom lub do bibliotek. Na mnie wywołało to ogromnie duże wrażenie. Ta bezinteresowność i całkowite poświęcenie się nauce i dydaktyce. Uniwerek w Łodzi niewątpliwie ogromnie stracił po odejściu Profesora. Dobrze się jednak stało, że w mieście Łódź Ogród Botaniczny nazwano im. J. Mowszowicza.
Żeby utrzymać wspomnieniową atmosferę w tę niedzielę, teraz sobie pójdę pooglądać zdjęcia, jakie sam zrobiłem i wywołałem ponad 15 lat temu.
I ja uczyłam się botaniki z książek Profesora.
Oznaczanie siedmiopalecznika, dziewięciornika, wełnianki, kosaćca żółtego, świetlika na łąkach nad Pilicą, cóż to była za radość 🙂
https://www.facebook.com/ZielnikLodzki/posts/1160755040670984