Obrazki plamiste (niem. Gefleckter Aronstab, ang. Calf’s Foot, Lords-and-ladies, Cuckoo-pint; fr. Pied de veau Gouet) – Arum maculatum Linne należą do rodziny obrazkowatych – Araceae. Nie jest rośliną pospolitą, rzadko występuje na niżu, częściej na pogórzu (południe Polski) i w górach (Karpaty, Sudety). Chroniona. W Szwajcarii rozpowszechniona w kantonach leżących w północnej połówce kraju, ponadto w kantonie Ticino.
Surowcem leczniczym jest kłącze i ziele – Rhizoma et Herba Ari. Rhizoma Ari (niem. Aronwurzel, ang Calf’s Foot Root, fr.Tuberculed’ arum), dawniej widniało w lekospisach pod nazwą Radix, a nawet Tuber Ari (Aronis) i Radix (Rhizoma) Dracunculi majoris (minoris; w rzeczywistości surowiec z tą ostatnią nazwą powinien pochodzić z Arum dracunculus L.).
Radix Ari (Aronswurzel) został opisny w Farmakopei Pruskiej III – Pharmacopoea Borussica III z 1813 r. Również Pharmacopoeia Regni Poloniae (Farm. Polska I) z 1817 roku uwzględnia Radix Ari (korzeń aronowey brody lub obrazkowy) z Arum maculatum. Kłącze obrazków plamistych jest zgrubiałe, przypomina bulwę.
Składniki: olejek eteryczny, skrobia (w kłączu do 70%), bassoryna = bassorin, czyli gumożywica (18% w kłączu), tłusty olej (0,5%), szczawian wapnia, aronina (0,005%) – alkaloid, saponiny (0,1%), głównie aryna (glikozyd saponinowy), enzymy (diastaza = amylaza, oksydazy, proteazy), związki cyjanogenne, glikozydy flawonoidowe, śluzy. Saponiny w obrazkach Arum zostały stwierdzone w 1897 r. przez Chauliaguet’a. Arum zawiera nikotynę (0,7 mg/kg), koniinę i izobutyloaminę, które jednak w duzej mierze odparowują w czasie suszenia.
Działanie farmakologiczne: wykrztuśne, przeciwrobacze, moczopędne, trawienne.
Zastosowanie: niestrawność, nieżyt jelit i żołądka, reumatyzm, suchy kaszel, zapalenie oskrzeli.
Dawka: w granach (nie gramy!!!) 10-20 granów (na dawkę jednorazową) w proszkach lub do zaparzenia.
Surowiec w stanie świeżym działa rozgrzewająco i podrażniająco na skórę oraz błony śluzowe. Nalewka na świeżym zielu lub kłączu 1:5, na alkoholu 70-80% nadaje się do wcierania bodźcowego, uśmierzającego bóle, przyspieszajacego ustępowanie wysięków i obrzęków zapalnych. Pobudza krążenie krwi i limfy. Wskazany przy chorobach reumatycznych. U niektórych osób może wywołać uczulenie.
Z suchego surowca sporządzano napar. Kłącza lub ziele obrazków plamistych po wysuszeniu kojarzono z kłączem tataraku, co było polecane przy bólach i nieżycie żołądka i parazytozach, nieżycie jelit oraz nerwicach narządów układu pokarmowego.
Przetwory z obrazków plamistych przedawkowane wywołuja zatrucie: podrażnienie i przekrwienie błony śluzowej przewodu pokarmowego i układu moczowego, pokrzywkę, wymioty, biegunkę oraz pobudzenie psychiczne z drgawkami, a potem oszołomienie. Nadmierne dawki doporowadzają do niemiarowości serca, hemolizy i uszkodzenia nerek oraz wątroby.
Obrazki plamiste mogą stosować tylko doświadczeni fitoterapeuci. W czasie suszenia następuje rozkład większości substancji drażniących. Dawniej używano doustnie również preparaty ze świeżego surowca. Ja jednak zalecam doustnie stosować przetwory z suchego kłącza lub ziela obrazków plamistych. Preparaty ze świeżych części Arum polecam używać tylko zewnętrznie.
Obrazki plamiste mogą mieć zastosowanie w kuracjach odwykowych dla palaczy tytoniu.
Arum esculentum L., Arum italicum Miller i Arum dracunculus L. dostarczały kłącze, które po sproszkowaniu było podawane przy reumatyzmie, zapaleniu oskrzeli, gruźlicy, w dawce jednorazowej 5-20 granów (nie gramy!!!). Sproszkowany surowiec mieszano z miodem. Zalecany był też w leczeniu aftów. Z kłączy suchych sporządzano również nalewkę.
W którymś ze swoich komentarzy napisałem, że nasza flora krajowa liczy coś około 250 gatunków tzw. „roślin trujących”. Gdyby się przyjrzeć rozmaitym opisom w atlasach botanicznych, omawiane powyżej obrazki plamiste z pewnością można zaliczyć do takiej grupy. Publikacje toksykologiczne zawierają takie oto opisy: „…Przy miejscowym działaniu np. soku: ciężkie zapalenie skóry… Po przyjęciu per os: w około pół minuty po zjedzeniu części rośliny występuje silny obrzęk i stan zapalny warg i błony śluzowej jamy ustnej, języka i nagłośni połączony z bólem i paleniem, także chrypka, a nawet bezgłos. Ślinotok, wymioty, ciężki nieżyt żołądka i jelit…”. Pan Doktor zresztą opisał objawy zatrucia. Z tego właśnie powodu możemy też wyżej przeczytać „Obrazki plamiste mogą stosować tylko doświadczeni fitoterapeuci”. Z cytowanej wcześniej publikacji jeszcze jeden fragment: „… Zauważono, także, że niektóre zwierzęta roślinożerne unikają jedzenia tej rośliny, nawet wtedy, gdy są głodne np. ślimaki…”. To wszystko o czym piszę mogłoby prowadzić do wniosku, że dawniej, ludzie którzy nie dysponowali aparaturą badawczą, precyzyjnymi wagami itp. powinni omijać obrazki wielkim łukiem. Nic bardziej mylnego. Proszę zwrócić uwagę na to ile skrobi wg. Pana Henryka zawierają kłącza roślinny. Taka jej ilość musiała skłonić naszych pradziadów, którzy często zmagali się z głodem (lub przynajmniej niedoborem żywności) do szukania jakiegoś sposobu wykorzystania spożywczego rośliny. Wszystkie gatunki obrazków rosnące w Europie były pozyskiwane i wykorzystywane bądź medycznie bądź kulinarnie. Arum maculatum Linne były np. jedzone na Krymie, Albanii, Slawonii. Gotowano tam części podziemne opisywanej rośliny, rzadziej gotowano liście. Za oceanem Indianie, których zielarstwu poświęciłem nie tak dawno dwa komentarze, również sięgali po różne gatunki obrazków. Wspomniałem pisząc o użytkowaniu ziół przez ludy Ameryki, że opisy stosowania ziół przez Indian, zawdzięczamy ludziom pogranicza częstokroć nie posiadającym wiedzy ani medycznej, ani botanicznej. Dodatkowo należy zauważyć, iż poszczególne gatunki obrazków są trudne do odróżnienia. Obserwacje czynione przez białych często były fragmentaryczne. Dotyczyły np. tylko zbioru, albo użycia jakieś wysuszonej, czy wstępnie przetworzonej rośliny. Dlatego dzisiaj nie zawsze możemy precyzyjnie osądzić jakiego gatunku obrazków Indianie używali. W Ameryce występują: A. triphyllum, A. virginicum, A. maculatum. Obrazki plamiste były leczniczo używane przez kilka plemion. Dla przykładu. Indianie Menominee stosowali (w jakiś bliżej nie określony sposób) rośliny do leczenia chorób kobiecych. Indianie Delaware jako środka przeczyszczającego itd. itd. itd. Inne gatunki były równie chętnie używane. Np. A. triphyllum plemię Pawnee używało do leczenia bólu głowy (sproszkowany korzeń sypano na wierzch głowy i skronie) itp. Nie chciałbym czytelników blogu Pana Henryka zanudzać dalszymi opisami indiańskich specyfików i ich sposobów leczenia. Podam już tylko, że wiele plemion użytkowało kulinarnie wszystkie gatunki obrazków rosnących w Ameryce. Jedzono głównie części podziemne roślin. Ciekawy był sposób ich przygotowania do spożycia. Części roślin przeznaczone do jedzenia układano i zasypywano we wcześniej wygrzebywanej dziurze. Następnie rozpalano ogień i po niejakim czasie produkt był zdatny do spożycia. Dzisiejsze publikacje z zakresu toksykologii podają: „… Aroina jest nietrwała, rozkłada się (lub ulatnia) w czasie suszenia, a zwłaszcza gotowania tak, że roślina traci właściwości toksyczne …”.
Wniosek z powyższego jest taki oto. Ludzie żyjący blisko natury instynktownie (pewnie też częściowo dzięki doświadczeniu) wiedzieli kiedy tzw. „trującą roślinę” omijać wielkim łukiem, kiedy tę samą roślinę użyć jako lekarstwa, kiedy zaś i w jaki sposób przygotować do spożycia. Niedaleko mojego domu jest gniazdo bocianie. Niedawno boćki poleciały, zapewne w kierunku Egiptu. Gdyby mnie ktoś zapytał którędy na Egipt, mając mapę i jakąś ogólną orientację w kierunkach, być może w przybliżeniu, potrafiłbym wskazać odpowiedni kierunek. Takim zaś boćkom wystarczył instynkt. Czas na morał. Niniejszy komentarz nie jest zachętą do jedzenia obrazków plamistych, czy używania ich jako leków. Wręcz przeciwnie. Ponieważ zatraciliśmy instynkt naszych przodków, jeśli chcemy używać takich roślin jak opisywana, musimy mieć mapę. Musimy też wnikliwie i precyzyjnie ją przeanalizować. Taką mapą dla nas mogą być kolejne artykuły Pana Doktora. Jednak ich analiza i sposób wykorzystania (daj Boże rozumny!) to już nasza sprawa. Jeśli nie mamy przekonania, że potrafimy to zrobić warto mieć w pamięci „Obrazki plamiste mogą stosować tylko doświadczeni fitoterapeuci”. Zawsze możemy też zastosować strategię ślimaka o którym wspomniałem powyżej. Pozdrawiam.
Witam.
Z tego co napisał Pan Roman, można pociągnąć wątek testów zwierzęcych.
Wg. tego co wiem z literatury np. dziurawiec jest szeroko omijany przez krowy z powodu uczulenia na słońce jaki on u nich wywołuje ( w przypadku stosowania nalewki z tego zioła podobnie jest u ludzi). Jak powszechnie wiadomo – dziurawiec jest chyba najpowszechniejszym polskim ziołem, stosowanym na wiele różnych dolegliwości.
Natomiast w przypadku obrazków plamistych, można ich zastosowanie często spotkać w terapiach Hildegardy z Bingen, których opracowania ostatnio wpadły mi w ręce.
Pragnę zaznaczyć, że moja wiedza z tego zakresu jest bardzo powierzchowna w odróżnieniu do Szanownych Panów i raczej teoretyczna, choć czasem i praktyczna.
Wracając do Hildegardy z Bingen, książki napisane na podstawie jej dzieł, dla kogoś z podobnymi zainteresowaniami są niezwykle fascynującą lekturą, którą serdecznie wszystkim polecam.
Pozdrawiam serdecznie.