Ostatnio będąc w Krośnie na Winnej Górze zauważyłem oman wierzbolistny – Inula salicina Linne, z rodziny Asteraceae (=Compositae). Gatunek ten występuje na Podkarpaciu. Jest spokrewniony z omanem wielkim – Inula helenium L., którego korzeń można kupić w sklepie zielarskim. Ma podobne właściwości lecznicze.
Wyciąg z omanu (Extractum Inulae = Enulae = Helenii) wchodzi w skład kropli Pectosol (w aptekach), które są moimi ulubionymi przy przeziębieniu, grypie, kaszlu i zapaleniu oskrzeli. Po dodaniu do kropli Pectosol miodu lub soku malinowego uzyskamy doskonały syrop. Korzeń omanu wielkiego jest surowcem farmakopealnym. W Farmakopei Polskiej I = Pharmacopoeia Regni Poloniae z 1817 r. występuje pod nazwą Radix Helenii (Enulae). W Farmakopei Polskiej IV jest pod nazwą Radix Inulae i Helenii. Zgodnie z Farmakopeą Polską III korzeń omanu powinien zawierać nie mniej niż 2% olejku eterycznego; popiołu nie więcej niż 5%, wilgoci nie więcej niż 13%. Korzenie omanu wielkiego, wierzbolistnego, łąkowego (Inula britannica L.), wąskolistnego (Inula ensifolia L.) lub szorstkiego (inula hirta L.) powinny być zbierane jesienią i suszone w temperaturze nie wyższej niż 40 stopni C.
Inula salicina L., oman wierzbolistny; Krosno-Rajsy, lipiec 2009 r.
Ważnym czynnym składnikiem surowca jest alantolakton (lakton seskwiterpenowy; dawna nazwa helenina) o działaniu antybakteryjnym, przeciwnowotworowym i przeciwzapalnym. Przeciętna zawartość olejku eterycznego w korzeniu wynosi od 2,5-2,8%. W korzeniu znajduje się również inulina ok. 40%), poliacetyleny, fitosterole i trójterpeny.
Korzeń i kwiat omanu łąkowego Inula britannica L.mają podobne właściwości lecznicze jak arnika (kwiat i korzeń) i podobnie były używane (działanie przeciwzapalne, gojące, antyseptyczne, przeciwobrzękowe).
Wyciągi z korzenia omanów działają nie tylko rozluźniająco na gęstą i zalegająca wydzielinę śluzową w drogach oddechowych, ale również hamują rozwój grzybów, bakterii, wirusów i pierwotniaków. Nalewka, wyciąg eterowy z korzenia i olejek eteryczny omanowy działają zabójczo na pasożyty przewodu pokarmowego (zażywać na czczo) i skóry (wcieranie). Także ocet na korzeniu omanu odstrasza pchły, roztocze, zabija wszy i odpędza komary oraz gryzące meszki. Ocet omanowy (na spożywczym 5-8%) 1:3 wcierany w miejsca ukąszenia działa przeciwobrzękowo i gojąco. Okłady z octu omanowego dobre są na obrzęki wywołane urazem mechanicznym (rozcieńczyć wodą 1:1, dodać można nalewkę nostrzykową lub arnikową, albo nagietkową).
Napar z korzenia omanu – Infusum Inulae (1 łyżka na szklankę wrzącego mleka lub wody) hamuje rozwój Candida w jamie ustnej i jelitach, pić najlepiej na czczo. Ma wpływ żółciopędny i moczopędny. Świeżo zmielony korzeń omanu przyjmować doustnie jako prebiotyk (źródło inuliny), po 1 łyżeczce lub po wymieszaniu z miodem jako środek wzmacniający, żółciopędny, poprawiający trawienie i pomagający przy nieżycie gardła, tchawicy i oskrzeli.
Napar z kwiatów omanu działa silnie moczopędnie, przeciwzapalnie i rozkurczowo na miocyty gładkie przewodu pokarmowego. Zauważyłem działanie uspokajające i poprawiające pracę serca (zapobiega dusznicy). Kwiat omanu zawiera flawonoidy uszczelniające naczynia krwionośne. Nalewka na kwiatach omanu 1:3 na alkoholu 40-60% usprawnia procesy intelektualne (dawka 10 ml).
„Inula campana reddit praecordia sana” (oman wielki ducha podtrzymuje) głosi łacińskie przysłowie. Św. Hildegarda zaś pisze o nim: „…Człowieka wdzięcznym, miłym i przyjemnym czyni. Zmartwienia i żal oraz gniew odpędza i w zapomnienie przywodzi, dlatego tęskność oddala i serce uwesela. Jest aphrodisiacum. Cerę cudną czyni. W winie używany szczególną wesołość daje. ……”. Stare zielniki pełne są podobnych opisów jak ten przywołany. Także medycyna ludowa różnych narodów często sięgała po omawianą roślinę. Wpis pana Henryka pokazuje, że i dziś można oman wykorzystać do leczenia wielu chorób i jest to nader użyteczny surowiec zielarski. Dodam kilka przykładów na współczesne wykorzystanie tej rośliny.
1. Często opisuje się skuteczność omanu jako środka przeciw robakom tzn. owsikom i gliście ludzkiej. W takim przypadku można sporządzić napar z następującej mieszanki: pół łyżeczki korzenia omanu, kłączy imbiru, liści rozmarynu i liści tymianku. Wsypać mieszankę do naczynia, doprowadzić do wrzenia i wyłączyć gaz. Pozostawić na 30 minut, przecedzić, podawać co najmniej filiżankę (240 ml dla dziecka o masie 20 -25 kg).
2. Warto też wiedzieć, że wspomniany przez pana doktora alantolakton i izoalantolakton to dwa składniki które sprawdzają się w zwalczaniu ameb. W takim wypadku zielarze zalecają odwar z korzeni omanu 3 x dziennie (łyżeczka rozdrobnionego korzenia, zalać szklanką wody, gotować 20 minut).
3. Przy endometriozie w przypadku występowania bólu poza krwawieniem miesiączkowym zaleca się mieszankę: korzeń omanu, kora kaliny, kora wierzby w równych częściach. Stosujemy wówczas odwar – 2 łyżki na 500 ml wody, pić filiżankę rano i wieczorem.
4. Stara klasztorna recepta na pokrzywkę z omanem która sprawdza się po dziś. Skład: 10 g korzenia omanu, 10 g korzenia perzu, 20 g kwiatu nagietka, 20 g korzenia wilżyny ciernistej, 40 g kory wierzby. Łyżkę stołową mieszanki zalać 1 filiżanką wody, zagotować, odstawić na 5 minut, przecedzić, pić rano i wieczorem 1 filiżankę.
5. W przypadku mononukleozy i cytomgalii, zakaźnych chorób wirusowych, dla ochrony wątroby, zaleca się mieszankę złożoną w równych częściach z omanu, karczocha i mniszka – 3 łyżeczki od kawy zalać filiżanką wrzątku, pić 2 x dziennie.
6. W chorobach płuc można stosować wymieszane: łyżeczkę nalewki z korzenia omanu, nalewki z kwiatu rumianku, nalewki z liści tymianku i 2 łyżeczek nalewki z kwiatów dziewanny wielkokwiatowej. 30 kropli lub pół łyżeczki 3 do 5 razy dziennie.
Wg niektórych autorów oman daje dobry efekt terapeutyczny który przejawia się osłabieniem symptomów bólowych ze strony jelit (maleje perystaltyka, wygasają procesy zapalne). Niektórzy zielarze zalecają nalewkę z korzeni omanu (dobrze tolerowana przez ludzi w wieku podeszłym którzy cierpią na choroby przewodu pokarmowego) w większości zaleceń opisanych przez pana Henryka dla naparów. Nalewkę sporządza się w stosunku 1: 10; zażywać należy 3 x dziennie po 15 – 20 kropel rozpuszczonych w wodzie. W Chinach cenią bardzo kwiat omanu który zaleca się tam przy astmie, zapaleniu oskrzeli itd. Badania chińskie potwierdziły działanie przeciwbakteryjne, stymulujące układ nerwowy, trawienny oraz korę nadnerczy.
Zewnętrznie oman można stosować w postaci kąpieli i okładów do leczenia reumatyzmu stawów, przy egzemie, świerzbiączce ogniskowej, łuszczycy, czyrakach a także przy zapaleniach nerwowo – mięśniowych. Należy tu zachować jednak ostrożność. Krytykowana przez mnie w poprzednim komentarzu Komisja E, nie zaleca stosowania korzenia omanu ze względu na laktony seskwiterpenowe, które mogą wywołać alergię kontaktową.
Witam serdecznie.
Czytam o ziołach i jestem pełna podziwu dla wiedzy wypowiadających się tutaj osób. Chciałabym wykorzystać te rośliny, które mogę spotkać w pobliżu mojego domu, np. oman.
Mam pytanie – jak zrobić nalwkę z korzenia omanu?
Wg dra Różańskiego: „100 ml sproszkowanego korzenia suchego lub świeżego zalać 250 ml alkoholu zimnego lub gorącego 40-60%”
Zaś Pan, Panie Romanie podaje „Nalewkę sporządza się w stosunku 1: 10”.
To jak ma być?
Pozdrawiam.
Barbara
Korzeń omanu jest działa silnie przeciwpierwotniakowo babeszjoza etc pomocny w koinfekcjach boleriozy . Można go stosować 1:1 z piołunem.
Przepraszam pani Barbaro ale przegapiłem pani komentarz i pytanie. Ponieważ jestem w tym miejscu gościem a nie gospodarzem, nie odpowiadam na pytania zadawane przez czytelników blogu. Ponieważ jednak mój komentarz stał się powodem pytania, odpowiem. Oczywiście gdybym robił nalewkę, robiłbym ją wg zaleceń doktora Różańskiego.
Napisałem w jednym ze swoich komentarzy, że pan Henryk jest dla mnie w dziedzinie fitoterapii autorytetem. Stwierdziłem wówczas, że aby ktoś był autorytetem musi spełniać dwa warunki. Po pierwsze – musi wiedzieć więcej niż ja i po wtóre, muszę mieć przekonanie, że owa osoba zajmuje się swymi dziedzinami naukowymi rzetelnie. Napisałem również, iż owe warunki spełnia dla mnie pan doktor. Informacje które umieszczam na blogu w swoich komentarzach, pochodzą najczęściej z literatury, moich obserwacji (nie tak znowu bogatych) itd. Informacje z książek zielarskich które czasem podaję, są niekiedy naukowe, kiedy indziej „znachorskie”, często bardziej etnograficzne niż medyczne. Są efektem badań, praktyki i obserwacji wielu pokoleń zielarzy – autorów owych ksiąg. Nie oznacza to, iż należy do nich podchodzić bezkrytycznie. Jak napisał w innym miejscu pan doktor, każdy ma prawo wyboru (podejmując samoleczenie) które informacje są wiarygodne i jak je wykorzystać. Księgi zielarskie podają nieraz skrajnie różne informacje, bywa niejednokrotnie – nawet sprzeczne. Ja wówczas nie mam żadnych wątpliwości – zawsze robię tak jak radzi pan doktor. Podam dwa przykłady. Bardzo cenię sobie śp. Jana Muszyńskiego, profesora który wywarł ogromny wpływ na fitoterapię polską. W swojej książce „Roślinne leki ludowe” napisał on opisując bratki polne: „… Można stosować również bratki ogrodowe”. Pan Henryk zaś: „…Myślę, że manipulacje przy genach, mieszanie mieszańców, a co gorsze indukowanie mutacji (aby uzyskać fajniejsze wzorki na płatkach) – mogły wpłynąć również na geny odpowiedzialne za skład jakościowy. Dlatego tutaj mogę powiedzieć: nie ufam tym ładnym mutantom, choć sam je uprawiam, ale wyłącznie do celów ozdobnych, lubię je, ale nie pozyskuję do celów leczniczych od przynajmniej 9 lat….” I dalej: „Polecam do terapii naturalne fiołki”. Drugi przykład. Profesor Muszyński pisał w „Ziołolecznictwie i lekach roślinnych” o drożdżach. Podawał sposób przygotowania: „Zażywa się je w sposób następujący: „ do szklanki przegotowanej, letniej wody wrzuca się 10, 0 g. drożdży prasowanych, łyżeczkę cukru i odstawia płyn na 2 – 3 godziny do sfermentowania. Po 2 – 4 godzinach otrzymujemy przyjemny burzący napój, który wypijamy przed jedzeniem..”. Pan Henryk zaś w swoim „Zielarstwie i metodach fitoterapii” napisał: „Przed spożyciem drożdże należy zabić gorącym mlekiem lub gorącą wodą, lub przesmażyć. Nie wolno konsumować żywych drożdży, gdyż kosztem naszej treści pokarmowej przeprowadzają w jelitach fermentację, co objawia się wzdęciami, odbijaniem, bólem brzucha, nudnościami, wymiotami i bardzo złym samopoczuciem. Żywe drożdże w naszym przewodzie pokarmowym to prawdziwy problem, staja się dla nas raczej pasożytami niż sprzymierzeńcami”. Kto ma rację? Dla mnie oczywiście pan doktor, a nie pan profesor. Nie zmienia to faktu, że niektóre recepty J. Muszyńskiego z lat 50 XX stulecia są znakomite i warto je stosować. Wielokrotnie weryfikowałem rozmaite wyczytane gdzieś informacje właśnie na stronach pana Henryka. Wracając do pytania, powtórzę raz jeszcze. Jeśli są jakieś sprzeczności pomiędzy moimi komentarzami, a zaleceniami pana Różańskiego – róbcie Państwo tak jak zaleca pan Henryk. Co do tego nikt – nie powinien mieć wątpliwości!!!
Zważyć tu jednak trzeba, że profesor Muszyński żył w innych czasach. Ludzie inaczej się odżywiali, a to nie jest bez znaczenia. Podam taki przykład. Wielu zielarzy starej daty nakazywało zrywać orzechy włoskie na nalewkę pod koniec lipca kiedy są jeszcze nieco miękkie. Na przykład Ożarowski i Jaroniewski w Roślinach leczniczych. Tak może i było ale obecnie pod koniec lipca orzechy są już twarde i nie nadają się na nalewkę. W tym roku celowo ten problem badałem na kilku okazach orzecha. I orzechy trzeba było zerwać pod koniec czerwca, a najpóźniej na początku lipca.
Słuszna uwaga pana Gumppeka. Warto pamiętać, iż dawni zielarze żyli w innych czasach. Warto też zauważyć, iż nauka idzie do przodu i niektóre spostrzeżenia potwierdza, inne obala. To właśnie przekonuje mnie do tego, by ufać solidnym badaniom, dociekaniom, zestawieniom naukowym robionym przez ludzi pokroju pana Henryka. Nie warto odrzucać z zasady dokonań dawnych zielarzy ale też, nie warto podchodzić bezkrytycznie do nawet wielowiekowych tradycji, czy też opinii dawnych autorytetów. Zaś co do spostrzeżeń nt. czasu zbioru surowców, poczynię pewną uwagę mając nadzieję, że będzie ona bardziej konstruktywna, niż spory na blogu dotyczące zbioru liści borówki. Interesujące są z całą pewnością obserwacje fenologiczne (fenologia – nauka zajmująca się badaniem okresowości zjawisk m.in. w świecie roślin; w tym przypadku będą to np. obserwacje czasu ruszenia soków, początku kwitnienia, rozwoju liści, ich opadania itp.). Trzeba jednak pamiętać, iż obserwacje takie powinny trwać przynajmniej kilka lat, a jeszcze lepiej kilkadziesiąt. Piszę o tym nie dlatego, by negować spostrzeżenia mojego przedmówcy. Jako pszczelarz prowadziłem wiele lat obserwacje dotyczące np. zakwitania roślin w okolicach moich pasiek. Zauważyłem istotne różnice w terminie kwitnienia poszczególnych gatunków. Największe różnice dat zakwitania, wyrażonych w dniach, dla roślin rosnących w moich okolicach wynosiły np: dla podbiału – 30 dni, mniszku pospolitego – 21, kasztanowca zwyczajnego – 19 dni, głogu – 25 dni, nawłoci późnej – 5, wrzosu – 5 itd. Dlatego istotne jest bardziej określenie fazy zbioru jakiegoś surowca (i tu warto się spierać !), niż kalendarzowego jej wskazania. Dla przykładu sensowniej byłoby zauważyć, iż kwiat głogu zbieramy w początkowym okresie kwitnienia (gdy część kwiatów jest jeszcze w pączkach), niż np., że należy go zbierać w połowie maja. Zważywszy bowiem na to, iż okres kwitnienia głogu jest bardzo krótki i trwa czasem 3 – 4 dni (różnica zakwitania jak napisałem – 25 dni), możemy przegapić czas zbioru interesującego nas surowca. Mógł on bowiem zakwitnąć równie dobrze jednego roku np. 20 maja, innego zaś 10 maja, jeszcze innego 28. Jest to uzależnione przebiegiem pogody, nasłonecznieniem, wilgotnością gleby i powietrza itd. Zatem jeśli chcemy prowadzić takie obserwacje musimy przestrzegać rozmaitych warunków z których kilka dla przykładu podam:
1) obserwacje roślin dzikich, czy wieloletnich uprawnych, trzeba prowadzić z roku na rok w tym samym miejscu,
2) najlepiej obserwować rośliny w środowisku ich naturalnego występowania (łąkowe na łące, leśne w lesie itp.),
3) obserwowane rośliny powinny występować gromadnie, nie pojedynczo itd. itp.
Morał z tego taki, że zazdroszczę panu Gumpkowi owych wycieczek rowerowych i czynionych obserwacji, ja bowiem mam na to mniej czasu. Dlatego też przegapiłem w tym roku czas kwitnienia głogu.
Drogi panie Romanie nie przegapił pan. Tak mi się zdaje. Powiem jak to z głogiem jest. Otóż z tego co wyczytałem i zaobserwowałem oba głogi nie mają takiego samego działania. Surowiec apteczny to nie wiem dla czego mieszanka obu z przewagą jednoszyjkowego. Ja zaś zbieram dwuszyjkowy. W przypadku kwiatów dla zbieracza nie jest ważne co zbiera bowiem oba kwiaty dają podobne plony. W przypadku owoców różnica jest duża. Wracając do fenologii czy kwitnienia roślin. Zmiennośc w ostatnich czasach jest naprawdę zaskakująca. Coś się jednak z naturą dzieje. Nie wiem co jest tego przyczyną. Czy grabieżcza polityka ostatnich rządów jeżeli chodzi o nadeksploatację lasów czy też może te zamiany mają charakter globablny. Obiecuję, iż teraz kiedy jestem już zdrów obserwacje będę czynił systematycznie i wyniki zapisywał. Będę też mobilizował innych pana Romana do podawania mi ich obserwacji. Podam kilka przykładów. Dwa czy trzy lata temu leszczyna kwitła dwa razy pierwszy raz zaraz po nowym roku. 🙂 Teraz niestety panowie leśnicy z nieznanych mi przyczyn wycięli leszczyny wzdłuż drogi którą jeżdżę i co utrudnia obserwację. Przy okazji zniszczyli wielkie stanowisko podkolana białego /około 50-80 sztuk w jednym miejscu/.
Wracając po tej dygresji do fenologii i ziół. W moim nowym nabytku to jest książce Leonarda de Verdmon Jacques wyczytałem ciekawą informację otóż ten pan twierdził, że ziele glistnika winno być zbierane na początku kwitnienia. Dlaczego ? Otóż, jak mniemam na podstawie swoich obserwacji i zapisków innych na co się często powołuje, stwierdził iż ilość substacji w glistniku w trakcie roku rośnie istotnie i zbierany kwietniu i maju bo później ma wręcz właściwości bardziej trujące. I tu uwaga otóż w obecnych czasach glistnik już nie kwitnie w kiwetniu lecz zaczyna w maju. To stwierdzenie ma nie tylko znaczenie dla glistnika, lecz i innych ziół. Wskazuje bowiem, iż starzy zielarze zaobserwowali zjawisko wzrostu stężenia niektórych substancji w zioła w ich okresie wegetacyjnym. Obserwacji tych nie sposób pominąć jako, że nie zostały nie tylko zweryfikowane lecz nie prowadzono w tym kierunku badać. Ja w każdym razie na nie na razie nie trafiłem. Mocno ten fakt eksponowany jest to min przez Jaroniewskiego i Ożarowskiego w odniesieniu do rdestu ptasiego. I tu wracam znów z uporem od borówki czernicy i terminu jej zbioru. Być może fakt ten ma znaczenie i stąd polecenia niektórych jej zbioru pod koniec okresu wegetacyjnego. By to zweryfikować, co napisałem sobie na tablicy, będę zbierał jej liść w różnym czasie na tym samym stanowisku. Mam nadzieję, że w ten sposób będę w stanie zweryfikować prawdziwość lub nieprawdziwość tych twierdzeń. Weryfikacja taka była by znakomitym tematem dla pracy doktorskiej :-).
Kurcze rozpocząłem wąteki i tak się zaplątałem, że go nie zakończyłem. Otóż głóg w tym roku kwitł tak jak zazwyczaj czyli 4-6 dni. Tak się jednak złożyło, iż 3 czy 4 dnia przyszły chłody i deszcze i opadł. Tak się zdarzyło, iż teraz tam gdzie zrywałem kwiaty, które przedwcześnie opadły, zbierałem owoc. Był wyjątkowo lichy. Znalazłem jednak miejsca gdzie był dorodny. Tylko że trzeba było jechać tam około 15 km. W następnym moja wiedza na temat występowania roślin będzie już większa i uniktnę takich kłopotów. Ponadto ilość jaką ususzyłem już jest wystarczająca – na dzień dzisiejszy dwuszyjkowego mam 2,5 kg i 1 kg jednoszyjkowego 🙂
Witam ponownie
Zgodnie z Pharm. Europ. i British Pharmacopoeia:
„Dried false fruits of Crataegus monogyna Jacq. (Lindm.), or Crataegus laevigata (Poir.) (synonym: Crataegus oxyacantha L.) or their hybrids or a mixture of these false fruits”. Zatem z punktu widzenia formalnego wszystko jedno jedno czy zbieramy surowiec z tego, czy tamtego gatunku. Jednakże słusznie zwrócił Pan Gumppek uwagę na pewne różnice między głogiem jedno- i dwuszyjkowym. Dla przykładu głóg jednoszyjkowy w liściach zawiera głównie monooctan ramnozydu witeksyny, głóg dwuszyjkowy vitexin-4′-rhamnosid (ramnozyd witeksyny). W praktyce spotykamy wiele mieszańców i trudno czasem ustalić, których gatunek w nich dominuje, chyba że mamy sytuację jasną i typowe cechy określonego gatunku. Z punktu widzenia naukowego w obu gatunkach znajdujemy te same metabolity wtórne, których optymalne poziomy przedstawiają farmakopee.
Niestety teraz Pectosol nie ma juz w składzie korzenia omanu 🙁
Taki oto skład Pectosolu podaje Herbapol:
Skład:
Extractum liquidum (1:3) ex: Thymi herba (ziele tymianku), Lichene Islandio (porost islandzki), Hyssopi herba (ziele hyzopu), Saponariae radice (korzeń mydlnicy)- (18cz.+7cz.+3cz.+2cz.) – 90 g / 100 g (ekstrahent 70% v/v), gliceryna
Chyba, że ktos inny jeszcze go produkuje
Witam serdecznie
Ma Pani rację, nowa wersja Pectosolu już nie posiada w składzie omanu. Nadeszły widać zmiany w kadrze pracowników Herbapol Pruszków i są nowe zwyczaje. Oczywiście Pectosol stracił 50% mocy leczniczej z powody wycofania omanu, ale widać tej firmie nie zależy na utrzymaniu tradycyjnych i sprawdzonych receptur leków. Prawdziwy Pectosol zawierał 27 g ekstraktu z korzenia omanu. Nie pozostaje nam nic innego, lecz odwtorzyć dawny, dobry skład:
Ekstrakt z korzenia omanu 27 g
Ekstrakt z plechy porostu islandzkiego 18 g
Ekstrakt z korzenia mydlnicy 9,0
Ekstrakt z hyzopu i macierzanki 18 g
Glicerol 10 g
Podobnie stało sie z Azarinem, niegdyś świetnym i efektywnym, a teraz po wycofaniu kluczowych ziół i pod nazwą Neoazarin – nic nie wartym. W sumie Herbapol Pruszków też powinien zmienić nazwę produktu na NeoPectosol, bowiem używając dawnej nazwy wprowadza pacjentów w błąd.
Pozdrawiam
Henryk Różański
może to z powodu zakazu Komisji Europejskiej?
Poszukując informacji na temat ziół które mogą pomóc dziecku przy chorowaniu natknęłam się na informację o omanie. Mam 4 letnią córkę która ostatnio bardzo często choruje na oskrzela. Chciałabym uniknąć ciągłego podawania antybiotyków. Podaję córce herbatkę oman plus cząber. Proszę doradzić jak długo można taką herbatkę podawać? Czy jest może lepsze zestawienie z omanem które pomoże oczyścić oskrzela?
Oman jest wspanialym ziolem jego korzen osobiscie stosowalam podczas bronchitu,Po 2 tygodniach antybiottyku, ktory jedynie rozrzedzil wydzieline i zmienil jej kolor z zielonego na bialy, pzostwaiajac jednak wszystko w oskrzelach przeszlam na leczenie korzeniem omanu 3 razy dziennie 250 ml kubek z 1 czubata lyzeczka korzenia omanu i 1 jezowki juz po tygodniu poczulam ulge, bo wydzielna zaczela zanikac. Po czym kontynuoiwalam stosujac 3 razy dziennie kubek 250 ml 1 lyzeczka czubata korzenia omanu i 1 lyzeczka bluszczyka. Po 2 tygodniach wyzdrowialam, w koncu moge gleboko oddychac i nie mam juz kaszlu.Polecam goraco wszystkim pomimo nieciecawego gorzkiego smaku ziolowa herbatak zadzialal fantastycznie….
Dodałem oman wielki,rdestowiec japoński,rdest ptasi do mieszanki ziół przeciwnowotworowych.Brakowało mi 16% składu i te zioła go uzupełniły.
Witam
Chciałem zapytać czy można Oman stosować niemowlaków?
Dziękuje serdecznie za odpowiedź
Dzień dobry.
Również chciałabym się dowiedzieć jaką Pan Doktor ma opinię odnośnie podawania niemowlętom herbatki z korzenia omanu. Mój synek ma 9 miesięcy i chciałabym go odrobaczyć, jednakże nie wiem czy wiek jego na to pozwala. Nie wiem też w jakiej postaci oraz gramaturze ewentualnie podać. Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź.
Pozdrowienia
U Ożarowskiego czytamy: „Działanie goryczkowe składników korzenia omanu, wzmagające wydzielanie soku żołądkowego, ma znaczenie niewielkie, podobnie jak właściwości przeciwpasożytnicze olejku eterycznego, obserwowane in vitro. Związki te mające charakter laktonów, ulegają po części rozkładowi w alkalicznym środowisku jelita cienkiego albo ulegają resorpcji, wobec czego docierają do pasożytów w zbyt niskim stężeniu.”
Korzeń omanu był także często stosowanym surowcem wg innych europejskich farmakopei z XIX wieku. Występował między innymi w mieszankach ziołowych na kaszel pod postacią oxymelu, czyli połączenia miodu, octu i surowców roślinnych.