Rozpocząłem kolejny projekt badawczy: poszukiwanie związków roślinnych o działaniu pierwotniakobójczym, w celu ich wykorzystania do produkcji naturalnych alternatyw dla kokcydiostatyków. Wprawdzie opracowałem 3 takie naturalne kokcydiostatyki, na które mają ochotę spore koncerny, ale ja szukam dalej, może znajdę coś bardziej dostępnego, tańszego, mocniejszego. Robię to mechanicznie, jak robot. Coś jest obiecującego – daje na jedną kupkę, coś jest do bani – odrzucam, choć widzę inne ciekawe możliwości zastosowania, ciekawe związki, którym dawniej poświęciłbym ogrom czasu i masę publikacji. Założyłem hodowle i męczę sie z ekstrakcją, a właściwie frakcjonowaniem ekstraktów. Dziś miałem osobisty rozrachunek mojej działalności naukowej. Jak zwykle doszedłem do wniosku, że wszystkie moje badania rozpoczęte po 2000 roku służą wyłącznie przemysłowi i gospodarce, są na zlecenie i za kasę. Mają znaczenie praktyczne i tak je kierunkuję od początku. Nie zajmuję się tematami, które mnie kiedyś fascynowały, pochłaniały, wpływały na moje codzienne życie, często izolowały mnie od otoczenia i najbliższych. Kiedyś byłem prawdziwym naukowcem. Robiłem to z pasją, dla nauki, dla przyjemności. Po 2000 roku zająłem się projektami, które będę mógł wdrożyć do przemysłu i za które dostanę wynagrodzenie. Coś co nie daje nawet odrobinę nadziei na realne wykorzystanie od razu trafia do archiwum. Czuję się podle, czuję, że marnuje życie w ten sposób. Powinienem siedzieć na uczelni i babrać coś w laboratorium, nawet jeśli to nikomu na nic się nie przyda, a choć troszkę popchnie pewne zamglone strefy nauki ku wyjaśnieniu, postępowi. Nawet za tą marna pensyjkę, którą uczelnie oferują.Tęsknię za badaniami teoretycznymi, zaplanowanymi w szkole podstawowej i średniej. Dlaczego pieniądze są dla mnie teraz takie ważne? Jednym słowem staczam się. Kiedyś krytykowałem ludzi nauki migrujących do przemysłu. Sam to zrobiłem. Musiałem dzisiaj zostać w domu, zakopać sie w książkach i choć na chwilę powędrować w przeszłość, gdy nauką zajmowały się osoby wybrane, pasjonaci, nie patrzący na koszty produkcji, zysk, marże, marketing i ilość ton wyprodukowanego nowego preparatu.
Ale te osoby Panie doktorze miały środki na przeżycie, albo sponsorów widzących w tym swoją korzyść, a przede wszystkim nie musiały utrzymywać rodziny… takie czasy.
Ja zostawiłam życie w tzw. cywilizacji, bardzo późno właśnie z powodu rodziny i zobowiązań, dziś zyję jak zawsze chciałam… ale zdrowie nie to, siły nie te i oczywiście niełatwo się utrzymać. Choć poranek w ukraińskich Karpatach, kiedy mgły otulają łąkę pełną ziół przed domem rekomsensują trudności. Serdecznie pozdrawiam.
i przepraszam za literówki.
Zarabianie, finanse to ważne elementy życia. Sęk w tym, żeby połączyć je z pasją. Jeśli jednak idą obok niej a co gorsza przeszkadzają nam ją prowadzić, to już zaczyna się niezadowolenie. Jednak jakby nie było, w każdej sytuacji jest jakieś wyjście i każda sytuacja ma swoje pozytywne strony. Depresja zniekształca naszą perspektywę, podsuwając kiepskie przykłady, a usuwając w bok te pozytywne.
Nie mogę postawić się w Pańskich butach, ale z tego co widzę, dydaktyczna działalność jest prowadzona z pasją. Co prawda jest ogromny burdel, ale mimo tego jest mnóstwo niezwykle cennych informacji, które ciężko znaleźć gdzie indziej. Pańskie strony zmieniają życie wielu osób. Zamiast ogólnych i nic nie znaczących informacji, mamy sprawdzone, rzetelne i przede wszystkim praktyczne porady jak stosować dane zioło. Bez Pańskich stron nigdy nie odważyłbym się sięgnąć do wielu ziół, szczególnie tych, które uważane są za trujące. Niby te informacje są gdzieś tam, ale zakopane, a życie jest zbyt intensywne, żeby ich szukać. A tu proszę, genialne strony, z masą informacji, od razu rozpaliły mój zapał. Zacząłem zbierać zioła i przygotowywać ekstrakty, suszyć. A że skończyłem biologię i znam się doskonale na roślinach (nawet tych problematycznych), łatwo mi to przychodzi, bo wiem, gdzie co rośnie, albo gdzie danego gatunku się spodziewać. Zdrowie jest niesamowicie ważną spraw i możliwość bycia niezależnym od leków czy od mało działających suplementów. Teraz jest właśnie doskonały czas na promowanie ziołolecznictwa w wydaniu nie komercyjnym. Masowa produkcja zawsze pozbawia wielu cennych rzeczy. Ludzie szukają coraz więcej naturalnych, ekologicznych produktów. Powrót do starej wiedzy ziołolecznictwa to kwestia czasu, bo już zaczyna być przesyt na rynku suplementów i za dużo kombinacji. Tak jak masowa żywność jest uboższa, tak samo suplementy nie prezentują tej jakości co własne przyrządzone preparaty ziołowe.
Pańskie strony zmieniają życie, poprawiają zdrowie a ja na pewno nie jestem jedynym przypadkiem. Pańska dydaktyczna działalność przecież odbywa się w trakcie tych „gównianych” (dosadność chyba jest tu na miejscu) badań. Te badania zapewniają byt Panu i Pańskiej rodzinie i jakoś nie przeszkadzają w ciągłym prowadzeniu dydaktycznej działalności na szerszą skalę.
Wszystko można pogodzić, jest wyjście z każdej sytuacji, tylko trzeba umieć znaleźć pozytywy, bo depresja niczego nie doradzi, jedynie może być chwilowym upustem emocji, ale na dłuższą metę trzeba szukać konstruktywnych rozwiązań.
Niech Pan nie traci z oczu tych cennych rzeczy, które Pan robi dla innych. Ta działalność prawdopodobnie ma dużo większe znaczenie, niż pojedyncze badania robione na zlecenie, jednak one też są ważne, bo interes nakręca cały świat, daje nam możliwości, których bez niego by nie było. Łatwo patrzyć na jego negatywne strony, ale co nam daje Internet, książki, drogi, samoloty, domy i nieskończenie wiele innych rzeczy, które uwielbiamy i które umożliwiają rozwój naszych pasji?
Doktorze nie wiem czemu wrócono do sprawy z przed lat 🙂 Droga którą pan obrał wcale nie jest taka zła jakby się mogło wydawać. Robi pan preparaty dla zwierząt, które tak między nami mogą też z powodzeniem służyć ludziom. Wiemy że koszt wdrożenia preparatu dla zwierząt jest setki razy tańczy jak takiego samego ale przeznaczonego dla ludzi. W dzisiejszych warunkach monopolu firm farmaceutycznych to jedyna racjonalna droga którą jak widać podpowiedziała panu opatrzność :)Dziś dostałem Pański preparat finocydowy i już łyknąłem 5 ml :)czyli zaczynam testy 🙂
Jedyna szkoda to taka że brak czasu spowodował, że z niecierpliwością czekam na pański wpis o łuskiewniku. No i czasem mam takie dziwne pytania a podpowiedzieć może mi chyba jedynie Pan. A i mam Buchnera Fitochemia roślin leczniczych w pdf ??? Widzi doktor jestem chyba w czepku urodzony. Mało że nalazłem człowieka który jako jedyny kupił tę książkę na Allegro to jeszcze zrobił mi pdf.Mało nie chciał nic za to. Czyli nie jest pan osamotniony w swych działania. Chciałbym tu podziękować panu Tomkowi za czas jaki poświęcił nad zrobieniem pdf. Wkrótce będę ją rozsyłał i dzięki temu dotrze ona do dużej ilości osób.
Niestety to co Pan pisze brzmi smutno i przygnebiajaco… i mysle ze jakiekolwiek tlumaczenie Pana uczuci nie zmieni… Wraz ze wzostem naszych i rodziny potrzeb wzrasta zapotrzebowanie na pieniadz… i jak mysle-. biorac odpowiedzialnosc za bliskich nie da sie utrzymac w pl realiach rodziny za profesorska pensje jednoczesnie samemu inwestujac nawet niewielkie pieniadze w odczynniki i produkty ktorych uniwerstytet nie jest w stanie oplacic…moze 1 na 5….jeden projekt z pasji 5 za kase byloby jakims rozwiazaniem….. sama z przykroscia stwierdzam ze poszukujac niezaleznych publikacji czy badan coraz mniej tego znajduje…wszystko wypiera chemia i lobby farmaceutyczne…. az strach pomyslec co bedziemy jesc i polykac za 20 lat!!!!!
A ja nie mieszkam w naszym smutnym kraju i mysle ze dla kogos takiego jak Pan , z takim potencjalem , znalazyby sie fundusze. Jest Pan wsrod tego nielicznego % ososb ktorych praca jest pasja a nie przymusem zarabiania dutków a wiec prosze poszperac po uczelniach zagranicznych, programach UE , a fundusze sie znajda!
ps. czy ktos ma pomysl jak zrobic ekstrakt z kwiatu dzikiego bzu , bez uzycia cukru ? POdobno mozna z samym kwasem cytrynowym .. i destylowac? czy tylko zapasteryzowac? hm..
Blog-Medycyna dawna i wspolczesna.To jedna z tych lepszych „rzeczy” ktora trafifa mi sie w 2012 roku.
Panie Henryku,
W poszukiwaniu informacji trafiłam na ten wpis, co prawda kilka lat po jego publikacji, ale sądzę, że aktualny mniej lub bardziej, dla Pana czy dla innych w podobnej sytuacji, z podobnymi wątpliwościami i frustracjami.
Bez osądzania,podnoszenia na duchu, wychwalania czy innych dobrych rad dziękuję za głęboką szczerość oraz chylę czoło za odwagę, aby publicznie się tym podzielić.
Pozdrawiam Rena
każdy ma jakieś priorytety, dla mnie np. ważny jest temat CHEMTRAILS, a badań w kierunku wpływu chemtrails na różne choroby i tak nikt nie zleca… chyba ma rację curandero-native, ten który mi powiedział niedawno,że jest poza systemem i że zielarza-fitoterapeuty studiował nie będzie ponieważ „nauka ludzi cywilizowanych już niedługo doprowadzi do zagłady ludzkości” … ja jednak mam nadzieję już niedługo na wygraną 30 mln w totka i zlecę takowe badania, a dla chcących pobujać w chmurach naukowców badających „zamglone sfery” uczynię osobną fundację;)