Owoc i liść borówki – Fructus et Folium Myrtylli (Heidelbeeren, Heidelbeerblätter) pozyskiwane są z gatunku borówka czernica /ang. Bilberry/ – Vaccinum myrtillus L. (niem. Heidelbeere), z rodziny wrzosowatych – Ericaceae. Od XIX wieku przypisywane są borówce właściwości obniżania poziomu cukru we krwi oraz zmniejszania wydalania cukru wraz z moczem (likwidowania cukromoczu).
Borówka czarna występuje w naszym kraju w lasach nizinnych i górskich. Jest krzewinką dorastającą do 60 cm wys. Wydaje jagody barwy czarnej, z niebieskawym nalotem. Pokrewna borówka brusznica – Vaccinum vitis-idaea L. ma owoce czerwone.
Liść borówki jest bogaty w garbniki (ok. 15-20%), flawonoidy, triterpeny (kwas ursolowy, beta-amyryna, kwas oleanolowy), glikozydy fenolowe (arbutyna), kwas chinowy i biopierwiastki (chrom – 9 ppm, mangan, magnez, potas). W owocach znajdują się antocyjanidyny (3%): procyjanidyna B1, B2, B3, B4; glikozyd fenolowy pochodny kwasu galusowego – myrtylina i neomyrtylina. Wśród flawonoidów zidentyfikowano kwercytrynę, izokwercytrynę, astragalinę, hiperozyd, związki flawanu z katechina i epikatechiną. Kwasy fenolowe są reprezentowane przez kwas kawowy, chlorogenowy, p-kumarowy, o-kumarowy, m-kumarowy, gallowy, ferulowy, syringowy, protokatechowy, wanilinowy, p-hydroksybenzoesowy. W owocach stwierdzono obecność alkaloidów chinolizydynowych (myrtin, epimyrtin) i pterostylbenów. W liściach i owocach jest również hydrochinon i jego glikozyd – arbutyna. Zarówno liście, jak i owoce borówki zwiększają diurezę i działają ściągająco, przeciwbiegunkowo i przeciwzapalnie. Zwrócono również uwagę na venoprotekcyjne właściwości antocyjanozydów borówki. Flawonoidy i antocyjanozydy poprawiają krążenie w naczyniach włosowatych oka, zapobiegają degeneracji ścian naczyń, działają antyagregacyjnie i przeciwzawałowo. Hamują zmiany miażdżycowe w naczyniach. Wyciągi z owoców obniżają poziom cholesterolu i triglicerydów we krwi. Właściwości te skłoniły wiele firm do opracowania leków i suplementów zawierających ekstrakt z borówki standaryzowany na zawartość procyjanidyn. Polecane są osobom cierpiącym na choroby siatkówki (retinopatie), naczyniówki, miażdżycę, cukrzycę, chorobę wieńcową, oraz przy zaburzeniach krążenia obwodowego.
W XX wieku wyizolowano z liści borówki pochodną kwasu galusowego – myrtylinę i neomyrtylinę. Właśnie tym związkom przypisywane jest działanie hipoglikemiczne (przeciwcukrzycowe). Określano je nawet mianem „insuliny roślinnej”. Eksperymentalnie, za pomocą wyciągu z liści borówki, utrzymywano prawidłowy poziom cukru u psów, którym usunięto fragment trzustki wytwarzający insulinę. Późniejsze badania wykazały również znaczną zawartość chromu w liściach borówki, który cechuje się dobrą biodostępnością i ma również właściwości przeciwcukrzycowe.
Owoce czernicy bogate w garbniki (ok. 7%), glikozyd myrtylinę i wakcyninę mają właściwości czerwiogubne (przeciwko owsikom Oxyuris). Kuracje antypasożytnicze polegają na odstawieniu wszelkich pokarmów na 3 dni i podawaniu przez 3 dni jedynie owoców suchych (kompoty, napary) lub świeżych borówki czernicy. Oczywiście pacjent powinien sporo pić płynów, a w razie wystąpienia zaparcia – zastosować solne lub ziołowe środki przeczyszczające.
Najprostszym przetworem galenowym z owoców borówki jest odwar 5%, który można pić codziennie w ilości 200 ml. Z liści również sporządzany jest odwar, lecz nie nadaje się on do długotrwałego stosowania, bowiem może wywołać zaparcie. W przypadku nieżytu przewodu pokarmowego (biegunka, stan zapalny) odwar z liści borówki najlepiej zażywać co 2-3 godziny małymi porcjami (po 100 ml). Jest to bardzo skuteczny środek przeciwbiegunkowy. Z owoców przygotowywane są nalewki lecznicze. Napar z liści borówki – Infusum Fol. Myrtilli 5-10% – w ciągu dnia wypić 1-2 szklanki naparu małymi porcjami. Wyciąg suchy z liści czernicy – Extractum Myrtilli siccum 100 mg 3 razy dziennie.
Owoc borówki czernicy – Fructus Myrtilli jest w Farmakopei Polskiej II, III (popiołu nie więcej niż 5%, wilgoci nie więcej niż 20%) i IV. Fructus Myrtilli (Heidelbeere, Myrtille, Bacca di mirtillo) jest w Pharmacopoea Helvetica VI (popiołu nie więcej niż 4,5%; strata podczas suszenia 105 stopni C– najwyżej 14%). Myrtilli Fructus zostało objęte przez Pharmakopeę Europejską 5 (garbników przynajmniej 1%, antocyjanów przynajmniej 0,3%).
Komisja E wydała monografię Myrtilli Folium (nr 76 z 23 IV 1987 r.) i monografię Myrtilli Fructus nr 76 z 23 IV 1987 r. (sprostowanie BAnz. nr 50 z 13 III 1990 r.).
Komisja E wydała negatywną opinię na temat stosowania liści czernicy powołując się na badania na zwierzętach, którym podawano 1,5 g liści na kg masy ciała. W dawkach tak wysokich występowały u zwierząt stany pobudzenia, zaburzenia tętna, charłactwo, anemia, żółtaczka. Oczywiście absurdalne jest, aby sugerować się taki dawkami przy wydawaniu opinii. Człowiek ważący ok. 70 kg musiałby spożyć ponad 10 dag liści borówki, przyjmować je długotrwale, aby wystąpiły objawy zatrucia. Tymczasem dawka dzienna liści do sporządzenia przetworów, stosowana w fitoterapii praktycznej nie przekracza 40 g (biorąc pod uwagę różnych autorów, w tym stosujących dawki wysokie). Ponadto Komisja E nie uznała wyników badań z I połowy XX wieku (np. Allen’a, Eppinger’a, oraz Chaleckiego i Kisjelewa) nad właściwościami farmakologicznymi wyciągów z liści czernicy. Uznała więc dotychczasowe zalecenia za mało wiarygodne.
W przypadku owoców czernicy – Fructus Myrtilli – Komisja E uznała stosowanie w zakresie leczenia biegunek i stanów zapalnych błony śluzowej jamy ustnej oraz gardła. Dawki doustne przyjęła na poziomie 20-60 g/dobę. Do stosowania miejscowego: odwar 10%.
Borówka czernica – Vaccinium myrtillus L., Sarnen (Szwajcaria), Tarnowiec, lipiec 2009 r.
Liście borówki najlepiej zbierać przed kwitnieniem. Owoce i liście suszyć szybko, w temperaturze ok. 40-50 stopni C (lekko ogrzany piekarnik). Liście można także suszyć w normalnej temperaturze i w ciemności.
Z tym zbiorem liści to jest tak jak z rdestem ptasim. Doktor każe zbierać w trakcie kwitnienia. Ożarowski pod koniec okresu wegetacyjnego. Ożarowski pisze, że liście można zbierać i wiosną i pod koniec lata. Wszystko zależy pewnie od stanu liści. Zazwyczaj są one pod koniec lata brunatne lub schnące i wtedy nie nadają się do zbioru. Ale ja na przykład znalazłem kilka miejsc w których liść borówki czernicy wygląda prawie tak jak na wiosnę. Ponadto są już świeże odrosty, są więc i młode liście.
Kwaśniewska, Mikołajczyk w Zbieramy zioła idą nawet dalej i piszą, że liście zbiera się pod koniec owocowania. Tak samo pisze Mazerant-Leszkowska w książce Mała księga ziół. Jan Biegajski zaś zupełnie pomija termin zbioru.
Witam
Cały jednak problem wiąże się z tym, że liście borówki podczas owocowania mają liście z czarnymi plamami i pożółkłe. Żółkną i czernieją mocno podczas suszenia. Owszem można znaleźć okazy, którym poobrywano wierzchołki pędów podczas zbioru owoców, przez co zostały pobudzone do wzrostu i wydają świeże pędy. Ponadto krzewinki, które nie owocowały też mają silne i zdrowe liście. Owoce są zbiornikiem dla wielu składników i niektóre rośliny transportują wiele cennych składników czynnych do owoców, przemieszczając je z korzeni, kłączy lub liści, właśnie do owoców. Niektóre rośliny owocowanie bardzo osłabia, nie bez powodu zaleca się, aby obrywać zaraz po przekwitnięciu owoce róży, juki, lilii, bowiem to zapewni ich bójne kwitnienie w następnych latach. Wielokrotnie spotykam się naturalnym procesem: gdy obrywam kwiaty kaliny, bzu czarnego, głogu, tarniny – to w następnym roku roślina wydaje jeszcze więcej kwiatów, bowiem nie osłabła tworząc owoce (skoro jej zabrałem kwiaty).
Dlatego tak ważne jest samodzielne zbieranie ziół. Wiemy wówczas co zbieramy, jak zbieramy, kiedy zbieramy. Kupując gotowe zioła mamy zmielonego, przysłowiowego „kota w worku” Skoro ktoś zbiera owoce, to przy okazju zbierze liście borówki do skupu, z plamami, szkodnikami, pajęczynami itd., na drowie. Po rozdrobnieniu i tak nie będzie widać.
Producent też ma czyste sumienie, napisał przecież na opakowaniu: do kąpieli. Słowa nie wspomniał o piciu, bo takie rozporządzenia i ustawy w naszym kraju…
Witam, mam do Pana serdeczną prośbę, zależy mi aby się z Panem skontaktowac, mam problem z włosami i chciałabym zadac Panu kilka pytań, jeśli mogłabym prosic o kontakt na maila, byłabym bardzo wdzięczna. kalale@wp.pl
Dobrze, że doktor poruszył sprawę ziół z adnotacją do kąpieli. Jest ich coraz więcej i zastanawiałem się w jakim celu taka adnotacja. Co do liści borówki to właśnie wyschły mi liście zebrane teraz i są bardzo dobre. Być może krzaki z których je zebrałem po prostu nie owocowały. W lasach kraśnickich często spotyka się nieowocujące krzaki czarnych jagód.
Czytając wpis pana doktora o borówce, opycham się swoimi jagodami z ogrodu (borówką wysoką odmiany Bluecrop). Nie są może tak dobre i tak zdrowe jak jagody leśne (choć w przypadku biegunki są równie skuteczne), ale jak powiadają: „jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma” . Wracając do borówki czarnej pominę medycynę ludową i historyczne wykorzystanie surowca. Może warto byłoby coś na ten temat jednak napisać jako, że roślina była często i chętnie używana w leczeniu np. w elżbietańskiej Anglii aptekarze przyrządzali znany syrop z jagód (nazywany rob) który był ponoć niezawodny przy biegunce. Przenieśmy się jednak do czasów współczesnych. Amerykański profesor medycyny klinicznej R. Pelletier wypowiedział taką oto myśl: „….Naukowcy prześcigają się w poszukiwaniu nowych syntetycznych leków na zapalenie stawów (takich jak antyprostaglandyny, leki przeciwzapalne czy leki antyleukotrienowe) które oddziaływałby na różne receptory. Zioła w sposób naturalny leczą objawy występujące przy zapaleniu stawów dokładnie w takim samym stopniu złożoności. Na przykład czarne jagody zawierają dziewiętnaście składników fitochemicznych, które wykazują działanie przeciwartretyczne (aktywność przeciwbólową, ogólną przeciwartretyczną, przeciwobrzękową i przeciwzapalną)….” .
Różne gatunki Vaccinum w tym nasze jagody zawierają składniki znane jako oligomeryczne procjanidyny (OPC). Istnieją dane pozwalające sądzić, iż przeciwdziałają one procesowi rozpadu wielu tkanek, takich jak np. osłonka melinowa, otaczająca włókna nerwowe. Mają one również właściwości przeciwzapalne które mogą łagodzić objawy stwardnienia rozsianego. Podsumujmy – skład i działanie jakie opisał wyżej pan Henryk daje nam możliwość wykorzystania surowca w: cukrzycy, biegunce, chorobie wieńcowej, jaskrze, paradontozie, miażdżycy, przemęczeniu wzroku, zaćmie, zwyrodnieniu plamki żółtej, chorobie Raynauda a nawet pospolitych siniakach (wzmacnia i chroni naczynia włosowate a także wspomaga krążenie krwi) – by wymienić tylko niektóre możliwości. Możemy zatem borówkę używać do leczenia, ale i do profilaktyki. Swoje łakomstwo owocowe, zawsze można wytłumaczyć nawet jeśli jesteśmy zdrowi, zasłaniając się profilaktyką.
„Sięgnięcie po lekarstwo dopiero,
kiedy jest się chorym, stanowi
jakby kopanie studni w chwili,
gdy czuje się pragnienie.
Czyż to nie jest zbyt późno?
Chi i Po ok. 2500 r. p.n.e.
Zaś co do zbioru liści, rozsądek podpowiada by zbierać je odpowiednio wcześniej, kiedy są jeszcze zdrowe i w dobrym stanie. W Anglii np. zbiera się je przed owocowaniem.
A ja panie Romanie zbierałem dziś liście jagody, mimo że doktor tego nie poleca. 🙂 Cały czas zastanawiałem się nad argumentacją doktora, co do terminu zioru liści. I zupełnie ona do mnie nie przemawia. Cisza, szum drzew, szelest zbieranych liści /oraz szum w uszach :-)/ są czymś w rodzaju zadumy połączonej z medytacją co pozwala mi często rozstrzygać ważne dla mnie sprawy. I tak sobie myślałem i myślałem. I co wymyśliłem. Ano wymyśliłem, że coś tu jednak nie gra. Doktor pisze, że wydanie owoców osłabia rośliny. My jesteśmy trochę dojrzalszymi wytworami natury i jakoś nas ludzi to nie osłabia. Kobieta będąc w ciąży nie jest słabsza niż przed ciążą lub na jej początku. Ba wydaje mi się, że jest odwrotnie. Po urodzieniu dziecka też nie kładzie się do łóżka i nie dogorywa. Ba niektórym sportsmenkom przedłuża karierę. Niektóre szybko po urodzeniu dziecka wracają do „olimpijskiej formy” a nawet są lepsze jak przed ciążą. Przykładów tu można by podać wiele. Podam ostatni mi znany a mianowicie Dorota Świeniewicz, która jest obecnie dużo lepsza jak przed ciążą. Jej braki nie mają charakteru motorycznego lecz techniczny, co w wywiadach po jej niespodziewanym odejściu z reprezentacji, podkreślał trener Andrzej Niemczyk. Komu jak komu ale jemu raczej nie można zarzucić brak wiedzy o siatkówce. Zawsze mnie to intrygowało jak to jest, ciąża maksymalne obiciążenie i szybki wzrost formy na poziom wyższy jak przed ciążą. Ktoś może powiedzieć tak ale my jesteśmy zwierzętami, a rośliny to inna bajka. Ale mechanizm jest w sumie taki sam lub jest podobny. Przecież jagoda też nie ginie zaraz po dojrzeniu jagód. Ba musi je czasmi do wiosny dźwigać. Nie każdą przecież z tego ciężaru uwolni zbieracz 🙂 Mam coś takiego jak pamięć czuciowowa. Miałem zbierać liście na wiosnę ale jakoś się tak złożyło, że przeczytałem po raz któryś Ożarowskiego i postanowiłem poczekać do końca lata, co niniejszym uczyniłem. W tej decyzji pomogły mi też majowe i czerwcowe deszcze. Ale wpierwej coś mnie podkorciło i jak się okazało słusznie. Próbowałem kilka jagodzin wyrwać. Nie dla tego bym był wandalem, ale dla rozszerzenia własnej skromnej wiedzy. I dziś postanowiłem ten eksperyment powtórzyć. I jaki był jego efekt ? Ano taki, że jagodziny trzymały się ziemi tak samo, a te które miały zdrowe liście chyba nawet lepiej. O ile mnie moja pamięć oczywiście nie zwiodła. 🙂 Czyli argumentacja doktora chyba jednak nie do końca jest słuszna. A co z jagodzinami które nie mają jagód – argumenty doktora tu zawodzą na całej linii. A może jednak Ożarowski miał rację? Ja nie mam możliwości sprawdzenia pomimo, że w przeszłości specjalizowałem się w chromatografii – niestety już nie mam kontaktu z chromatografią. Można by rzucić preparat z teraz zbieranych jagodzin na chromatograf i zachować wydruk i ponowić ten sam eksperyment na wiosnę z jagodzinami z tego samego miejsca. Pozwoliło by to prawie bezspronie stwierdzić /zawsze jest jednak jakiś margines błędu własnego/ czy zbierać na wiosnę czy też pod koniec wegetacji.
A mi panie Romanie rozsądek w tej sytuacji zupełnie nic nie podpowiada :-). Wychodzę z założenia, że nieprawdziwe jest twierdzenie, iż jeżeli zamknę oczy to tego co widzę nie ma. 🙂 Co do zdrowości liści i ich stanu to te co zbierałem nie są w gorszym stanie. Niech mi pan panie Romanie wierzy. Na wiosnę też liście mają zażółcenia, plamy, przebarwienia. Szczególnie jeżeli rok jest taki jak obecny. Szkoda, że nie żyje mój promotor prof. Suprynowicz on by mi to na pewno załatwił. Podobnie jak prof. Waksmundzki który mi wiele pomógł bo nabruździłem sobie kiedyś przez głupotę na koniec studiów. On niestety też niestety nie żyje. Mam kumpla który jest profesorem na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Co prawda kieruje on Katedrą i Zakładem Syntezy i technologii chemicznej środków leczniczych, czyli teoretycznie mógłby mi pomóc ale do niego raczej bym nie chciał się zwracać. Pomimo, że byliśmy kolegami z roku i razem graliśmy w siatkówkę w drużynie UMCS jakoś nie darzyłem go specjalną estymą. Był taki jakiś, nawet nie wiem ja to określić. Nie mieszkał w akademiku, mimo że mógł, bo musiał sie skoncentrować na nauce. Wyniki nie miał lepsze niż ja. Na dodatek nie uczęszczal na balety, ja też nie uczęszczałem ……. ale na wykłady. 🙂 Na zajęciach też poza laboratoriami bywałem wtedy kiedy już musiałem. Ciągle miałem problemy z powodu absencji, broniły mnie tylko oceny z egzaminów. Dla tego często z Darkiem nie mogliśmy znaleźć wspólnego języka. To mi jakoś zostało i nie bardzo widzę siebie z wizytą u niego w sprawie liści borówki czernicy. Pomyślę nad tym jednak. Najwyżej będę się musiał przejechać na UMCS i pochodzić po znajomych, może ktoś pomoże mi rozproszyć moje wątpliwości, które jednak pomimo dwóch głosów przeciw zbieraniu teraz, mam. Wtedy będziemy wiedzieli co ważniejsze Święta Bożego Narodzenia czy Święta Wielkanocne, by użyć takiego porównania.
Witam
Skoro Pan powołuje się na literaturę to śpieszę z poparciem moich przekonań o terminie zbioru liści czernicy (liście brusznicy można zbierać dłużej! i stąd Ożarowski uogólnił ten okres na oba gatunki). Przed wojną wydano doskonałą książkę, która do dziś stanowi podporę dla wielu publikacji: Motyka J., Panycz T., Rośliny lecznicze i przemysłowe w Polsce; opis, uprawa, zbiór, handel, Lwów-Warszawa 1936, str. 208 ” Liście i ziele, to jest młode gałązki zielne, gęsto ulistnione, zbiera się w czerwcu i suszy zwyczajnie. Jagody dobrze dojrzałe w lecie”. Kolejna bardzo dobra i obszerna praca zbiorowa: Cybulska H., Janicka H., Karpała Z. i in. Uprawa i zbiór ziół, PWRiL Warszawa 1956, str. 424: „Zbiór liści przeprowadzamy w czasie kwitnienia oraz przed kwitnieniem rośliny, osmykując lub zrywając liście ręcznie. Należy od razu oczyszczać, a następnie suszyć w suszarni naturalnej lub temperaturze podwyższonej do 40 stopni C bez dostępu światła.”
Bardzo lubię również dobrze napisaną pracę Leki z Bożej apteki, J. Schulz i Edyta Überhuber, Warszawa 1991, str. 227, jest tam kalendarz zbioru roślin, świetnie opracowany: borówka czernica, liść – miesiąc maj. Data ważności surowca 2 lata. Wreszcie mój ulubiony Zielnik lekarski Dra Czarnowskiego mądrością i praktyką promieniujący, z 1905 r., str. 162 też pisał o majowych liściach czernicy.
Wie Pan. zbierać można zawsze, ale liczy się madrość i doświadczenie praktyków, zwłaszcza z przeszłości, kiedy wiedza zielarska była czysta, bezkoncernowa i praktyczna oraz bliżej źródła jej powstawania. Niejednokrotnie podczas analizy literatury miałem dostęp do „odpisów kuchennych” do których wkradły się pomyłki gatunków, złe tłumaczenia, przekręcanie nazw, co każdemu autorowi się zdarza. Jeżeli chodzi o oznaczanie zawartości garbników chromatograficznie, w dodatku garbników których struktura chemiczna nie jest określona do dziś, to pozostawiam bez komentarza. Raczej skłaniam się do metod starszych, kolorymetrycznych, strąceniowych (wagowych), które są pewniejsze, bardziej namacalne i nie uzależnione od programów komputerowych z wielkimi brakami danych, ale to wie każdy kto analizuje składy roślin niestandardowe.
Jak wspomniałem zbierać wszystko można i o każdej porze roku, można się nawet śmiać z faz Księżyca (badałem te zależności w latach 90). Ja się z tego nie śmieję. Wszystko wyjdzie w trakcie stosowania. jeśli komuś zalezy tylko na piciu ziół dla samego picia i smaku – ok. Jeśli jednak komuś chodzi o ratowanie zdrowia – trzeba mieć pewność i zaufanie do środka leczniczego, nie można mieć wątpliwości i myśli, hmm… czy te liście z jesieni pomogą, może jednak dr Ernst Gilg w pracy 1910 r. miał racje, że trzeba je zbierać przed lub w czasie kwitnienia. To zasianie niepewności może być przyczyną niepowodzenia w kuracji dla fitoterapeuty i pacjenta.
Wiem jednak, że są prace mówiące o tym, iż liśc borówki można zbierać do jesieni. Staram sie jednak tutaj podawać informacje moim zdaniem najlepsze, sprawdzone, w większości z mojej praktyki, analiz, przemyśleń i podparte literaturą niemieckojęzyczną, głównie szwajarską. Wiedze człowieka nie mierzy się długością życia, tylko czasem poświęcenia się dziedzinie wiedzy, ilością przeczytanych i zapamiętanych publikacji, ilością własnych publikacji i przeprowadzonych badań.
Dziwi mnie również to, że uważa Pan, iż ciąża nie obciąża organizmu matki. Kłania się fizjologia i obserwacja biologicznie wyczerpanych matek. Zwiększone zapotrzebowanie na składniki pokarmowe, osłabienie kości i uzębienia, spadki parametrów krwi to naturalne następstwo ciąży. Zarodek i płód żyje kosztem matki, nie jest autotrofem.
Niemniej lubię Pana i Pana komentarze i pozdrawiam.
Życzę więcej wiary w wiedzę zielarską i nie powoływanie się tylko na prof. A. Ożarowskiego. W zielarstwie i fitoterapii nic nie jest proste i podlega nie tylko prawom biologii oraz chemii, ale również naszej intuicji i siłom oraz procesom nieznanym. Nie lekceważmy wiedzy z przeszłości i nie idźmy na skróty, bo wiosną nie mieliśmy czasu na zbiory. Pamiętajmy, że nie leczy w ziołach tylko ta garstka znanych nam substancji chemicznych (wykrywają je zaprogramowane urządzenia i znajdują tylko te standardowe substancje, stąd powtarzają się w kółko te same nazwy przy jakże różnych gatunkach), ale także energia drzemiąca w roślinie, skomplikowane uzależnienia synergistyczne między ciałami czynnymi oraz różne kombinacje jakościowe i ilościowe poszzególnych, jakże wielu nie znanych nam aktywności i ciał. Na razie rozpatrujemy wszystkie procesy na poziomie cząsteczek, genów, organelli. Sami widzimy, że to za mało. Kiedyś powstanie biologia atomowa, która będzie wyjaśniała procesy na poziomie atomów i elektronów, wtedy zrozumiemy więcej niż obecnie.
Ja tu się właczę z tym wątkiem o ciąży. Jedna z moich ciekawszych doktorek z czasów studiów mawiała, że kobieta im ma więcej dzieci tym ma mniej lat 🙂 i dowodziła, że 75 letnia kobieta z 5 dzieci ma biologicznie 70 lat. Coś w tym jest, zachodzi wiele zmian w organiźmie kobiety, a układy biologiczne mają to do siebie, że pewien stres fizjologiczny i obciążenie zwykle lepiej służą niż właśnie taki minimalizm i bezruch
Jestem bardzo wdzięczna za tekst o borówce czarnej oraz dyskusję, która przydała się w pisaniu mojej pracy magisterskiej :). Dziękuję!
Witam,
pierwsze skojarzenie jakie mi się nasuneło podczas czytania powyższego artykułu i komentarzy dotyczy borówki wysokiej/borówek amerykańskich. Nie zetknąłem się w literaturze zielarskiej z opisem tych roślin, choć oficjalnie porównuje się ich właściwości (w kwestii owoców) do borówki czarnej. Być może więcej w tym „szumu medialnego” niż prawdy.. Może dlatego, że amerykańska jest amerykańska a my mamy swoją – czernicę 🙂 O ile zebrałem prawdziwe informacje to borówka wysoka, zwana w Europie amerykańską, zrobiła karierę z powodu rozmiarów krzewu i owocu, co oczywiście przelicza się na wydajność z krzaka. Nie bez powodu mamy dzisiaj na rynku ogrodniczym zatrzęsienie odmian tejże. Choć dla klienta pewnie smak jest zwykle decydujący 🙂 ale w tym smiem twierdzić rodzima czernica jak raz wygrywa choćby dlatego, że mniej słodka. Ale też czuć w smaku większe nagromadzenie substancji kwaśnych, gorzkawych, nawet smolistych – co zapewne oznacza minerały, witaminy i inne. Niemniej w Kanadzie, USA, na wysokości geograficznej podobnej do naszej w Polsce rosną w lasach podobne rośliny, ale zazwyczaj dużo większe, bujniejsze. O ile dobrze rozumiem borówka amerykańska (jej naturalna wersja póki co niewiele się różni rozmiarami od odmian ogrodniczych pędzonych w celu wydajności i łatwości uprawy) to jeden z odpowiedników europejskiej borówki czernicy, może bagiennej. Ciekawi mnie jak jest z podobieństwami na poziomie składników w surowcu zielarskim, w owocach? Czy wogóle stosuje się surowiec zielarski z borówki amerykańskiej (pewnie jeśli już to nie z odmian komercyjnych typu bluecrop)?
Drugie skojarzenie – jagoda kamczacka. To z kolei wschodnia konkurentka naszej czernicy. Kolejna „ogrodnicza żyła złota” z podobnych powodów jak amerykańska. Krzewina dla laika kojarzy się z czernicą chyba tylko z pierwszego członu nazwy i czarnych owoców z nalotem, podobnych też w smaku, choć już nie z wygladu. Tutaj również objawiło się pewne zamieszanie w nazewnictwie, gdyż określa sie ją w handlu jako suchodrzew jadalny i tą sama nazwę przyporządkuje się niekiedy …czemuś co moim zdaniem jest po prostu mahonią ostrolistną, a przynajmniej tak wygląda. W kazdym razie jagodzie kamczackiej również przypisuje się cudowne właściwości owocu, podobne do właściwości jagód borówki czarnej. Ile w tym prawdy i co z wartościami pędów? 🙂
Zalecenia zbierania liści borówki czarnej w czasie i po okresie dojrzewania owoców według mnie mają na celu tylko ochronę gatunku. Mniejsze szkody wyrządzą zbieracze, gdy będą zbierać liście po okresie wegetacji rośliny.
Dziś (26 kwietnia 2014) nazbierałem i właśnię suszę – liście borówki czernicy. Wybrałem się po kwitnącą jasnotę białą, po glistnika i po młode liście brzozy oraz poziomki (teren górski), a przy okazji zobaczyłem bujnie rozrośnięte, niekiedy kwitnące, a niekiedy już przekwitnięte (z zielonymi jagodami) borówki i… zebrałem je pomimo, że miałem ze sobą na spacerze książkę J. Kwaśniewska K. Mikołajczyk – „Zbieramy zioła” (tam zazwyczaj sprawdzam termin zbioru i temperaturtę suszenia niektórych ziół). Zajrzałem – O.O. – polecają zbierać liście borówki czernicy pod koniec owocowania… 🙁 Nie przekonali mnie. Moja intuicja mówiła mi co innego. Uważam że wszystko co młode (liście, a jeszcze lepiej pączki, młode pędy i korzonki) zawierają więcej substancji czynnych i produkty z nich działają lepiej, silniej. Wróciłem z pełną torbą młodych (przecudnych i prześlicznych, zdrowych, jasnozielonych – yami yami) liści borówki, zajrzałem do internetu, aby znaleźć inne zdanie, albo wytłumaczenie – dlaczego liście borówki mam zbierać latem (brudne, zakurzone, uszkodzone, zżółknięte, podumarłe, perforowane niczym dziurawiec, zżarte do połowy przez skrzaty i inne leśne plugastwo). Przeczytałem co pisze Pan dr Różański i widzę, ze intuicja mnie nie zawiodła… (dziękuję Henryk i pozdrawiam Cię).
[…] Warszawa 2013. Paul Pitchford, „Odżywianie dla zdrowia” , wyd. Galaktyka, Łódź 2010. https://rozanski.li/870/borwka-czarna-vaccinum-myrtillus-l-w-fitoterapii/ […]
[…] Warszawa 2013. Paul Pitchford, „Odżywianie dla zdrowia” , wyd. Galaktyka, Łódź 2010. https://rozanski.li/870/borwka-czarna-vaccinum-myrtillus-l-w-fitoterapii/ Dodaj […]
Właśnie dzisiaj zbierałem borówkę. I Pan dr. Różański ma niestety rację w 100%. Liście należy zbierać jak najwcześniej. Prawie każdy listek miał prawie niewidoczne felery.
Pozdrawiam
Sławomir
27/05/2018 Kraków