Uważam, że nie są potrzebne. Pomijam z tej opinii kosmetyki kolorowe, korekcyjne, które służą specjalnym celom. Ważna jest wówczas ich forma i wygoda w stosowaniu, co bez wyszukanych składników i technologii trudne jest do osiągnięcia.
Kosmetyki mają pielęgnować, chronić i odżywiać skórę, opóźniać procesy starzenia skóry, korygować niedociągnięcia urody, podkreślać niektóre walory urody.
Należy sobie zadać kilka podstawowych pytań. Po co nakładać na skórę substancje, które nie są jej potrzebne? Po co wcierać w skórę składniki nie mające wartości pielęgnujących, odżywczych i leczniczych? Po co wprowadzać związki chemiczne do kosmetyków, które są obce skórze i naturze, które nie są przyjazne, biodostępne i korzystne dla jej funkcjonowania?
Niemal każdy rozsądny człowiek odpowie, nie chcę tych składników, które nie są prozdrowotne. Wtedy automatycznie wylatują z kosmetyków: glikole, poliglikole, akrylany, parabeny, rozpuszczalniki ropopochodne, sztuczne aromaty i barwniki, fenoksyetanol, imidazolidinyl urea, werseniany, trójetanolamina, carbomer i wiele innych. te które wymieniłem stanowią wspólnie ponad połowę masy kosmetyku. Jaką rolę pełnią?. Oczywiście technologiczną. Kosmetyk ładnie pachnie, fajnie wygląda, dobrze się miesza, jest stabilny fizykochemicznie, długo trwały, daje złudne efekty nawilżenia skóry.
Szczerze mówiąc nie wiem po co się spierać z firmami kosmetycznymi, czy coś jest szkodliwe, czy też nie jest szkodliwe dla skóry, w jakie dawce, w jakim stężeniu. Przepychanki, pyskówki, spory. Dlaczego nikt nie powie. Nie potrzebuje twojego glikolu, spadaj z nim. Ten akrylan to sobie sam wpychaj do oczu.Te parafinę to sobie sam wcieraj. Szkodliwa, czy nie szkodliwa, przecież niepotrzebne są. Czy nasza skóra potrzebuje te składniki do celów fizjologicznych ? Oczywiście, że nie potrzebuje. Tak naprawdę dziś koncerny kosmetyczne dążą do tego, aby nam udowodnić i wmówić, że nasza skóra, aby mogła funkcjonować musi dostawać codziennie dawkę parafiny zmieszanej z parabenami i glikolami oraz z 0,01-0,1-1% wyciągu z rośliny (oczywiście to wyciąg glikolowy lub parafinowy z zioła, bo dobrze się miesza z innymi składnikami). Na opakowaniach pisze bzdury typu: nawilża, nadaje jedwabistą miękkość, wygładza zmarszczki, uelastycznia. No tak, jak nałoży na skórę kilkadziesiąt związków chemicznych, to stworzy się na niej powłoczkę, która daje takie odczucia. Ale uwierzcie są to odczucia fałszywe. Skóra nie cieszy się z tego. Wystarczy umyć skórę mydłem w płynie, albo żelem do mycia zawierającymi syntetyczne detergenty, wytrzeć, i co… zobaczymy skórę suchą, łuszcząca się, ciągle z jakimiś krostkami, plamicami naczyniowymi, plamami. Zmyjemy fluidy, pudry i cienie … i dalej na skórze są plamy i blizny po trądziku, rozszerzone pory, rozszerzone naczynia włosowate, krosty, ropnie, wągry. Zatem oszukujemy siebie, czy innych twierdząc, że owe kosmetyki nam pomogły, że choć trochę zmniejszyły defekty ?, które tak na prawdę można usunąć naturalnymi metodami, wcale nie wyszukanymi i nie kosztownymi.
Używanie kosmetyków można porównać do spożywania pokarmów wysoko przetworzonych, które mają coraz więcej wypełniaczy, polepszaczy, a mało składników rzeczywiście odżywczych i prozdrowotnych. Równie można spożywać wióry z tartaku i mówić, że to źródło błonnika. Można ich jeść coraz więcej i więcej i wmawiać sobie, że są doskonałe. Na te wióra można nanieść substancje smakowo-zapachowe, obsypać je panierką, nasączyć najpodlejszym tłuszczem, zanurzyć w słodziku, dla czystego sumienia posypać syntetycznymi witaminami, a jako źródło cynku i żelaza dać nieprzyswajalny tlenek cynku i tlenek żelaza. Potem jeden z producentów nasze wióry wzbogaci w 0,01% ekstrakt z marchewki na glikolu, aby odróżnić się od innych producentów. I tak nam wyrośnie tysiące producentów takiego pokarmu, którego podstawą będą wióry.
To ładnie odzwierciedla bazę kosmetyków. Jest tysiące kosmetyków w różnych opakowaniach, o różnym zapachu, barwie, ale gdy czyta się ich składy, okazuje się, ze wszystkie składają się z tego samego, i co gorsze w tej głównej bazie dominują składniki zupełnie niepotrzebne naszej skórze. Zresztą nasze wióry można odnieść do jogurtów, śmietany, a nawet masła. Znaleźć masło zawierające rzeczywiście tłuszcz mlekowy jest rudno, ale producentów masła mnóstwo. Znaleźć jogurt nie zawierający skrobi, gum, żelatyny – to obecnie spory problem. Ja tutaj nie mówię, że tragacantha, guma arabska, guar, skrobia kukurydziana lub ziemniaczana, czy mączka z chleba świętojańskiego to zagrożenie, te akurat nie, to są naturalne produkty. Denerwuje mnie jednak, że producenci nie dostarczają mi prawdziwego jogurtu, lecz kupę składników dodatkowych, na które nie mam ochoty. Ja nie chcę w śmietanie gumy guar!!!, ja chcę czystą śmietanę. Świat staje się nienormalny, dochodzi do absurdów, przestajemy mieć swobodę wyboru, bo zachodzi unifikacja typu… wszystkie jogurty mają zagęstniki, wszystkie szampony na półce zawierają laurylosiarczan sodu, wszystkie kremy posiadają poliglikol.
Proszę zwrócić uwagę, jak mało jest producentów kosmetyków naturalnych, biokosmetyków, którzy wyłamują się z pewnego standardu i zaczynają sami głowić się nad recepturami, doborem składników, walczą z problemami technologicznymi. Takie biokosmetyki mają krótki termin ważności, często mało ciekawą barwę i konsystencję, często niezbyt ciekawy zapach. Jakże ciężko im znaleźć dostawców dobrych surowców, niestandardowych, często kosztownych.
Tak naprawdę wszystko opiera się na prostych zasadach. Mamy cerę suchą, mieszaną i tłustą. Jest skóra niemowląt, dzieci, młodzieży, dojrzała i starcza. Cała tajemnica polega na dobraniu składników do wymogów skóry. Firmy produkujące kosmetyki sztuczne bawią się proporcjami substancji lipofilnych do hydrofilowych. Do tego dorzuca się substancje, które mają utarte w społeczeństwie i tradycji kosmetycznej zastosowanie, np. witamina E i F maja przeciwdziałać zmarszczkom, wyciąg z oczaru dobry na cerę tłustą, wyciąg z lnu doskonały na skórę suchą itd.
Do natłuszczania i ochrony skóry wystarczą naturalne oleje i płynne woski roślinne, często zawierające w składzie prowitaminę A, witaminę E, F i fitosterole. Tran, olej z rekina są bogate dodatkowo w witaminę D i alkiloglicerole. Takie oleje roślinne można stosować w stanie naturalnym lub po zmieszaniu z bazą, np. euceryną, z tłuszczem masłosza, woskiem pszczelim.
Odpowiednio dobierając różnego rodzaju woski i oleje można sporządzać proste preparaty natłuszczające, ochronne i odżywcze dla skóry. Do takich kompozycji łatwo dodawać soki z roślin, ekstrakty wodno-alkoholowe z ziół, maceraty roślinne. Napary, soki, maceraty, odwary z różnych części roślin zastępują toniki. Nawilżają i oczyszczają, wpływają antyseptycznie i przeciwzapalnie, np. napar z mydlnicy, lukrecji, napar z bluszczu, odwar z mydłoki są bogate w oczyszczające saponiny.
Toniki naturalne można sporządzać z octów ziołowych rozcieńczając je wodami zdrojowymi.
Wody zdrojowe są doskonałe do nawilżania i odżywiania skóry w biopierwiastki; mogą wchodzić w skład kremów i emulsji.
Mając lanolinę, eucerynę, żółtko jaj, roztarte świeże migdały, roztarte nasiona jabłek, pigwy, kozieradki, nasiona lnu (rozcierać na papkę z wodą, w moździerzu) można otrzymać doskonałe emulsje stanowiące podstawę lotio i mleczek kosmetycznych. Tutaj też wystarczy pofantazjować, dodając wody uzdrowiskowe, napary z ziół, nalewki z roślin, przez co nadaje się im odpowiedni profil działania.
Pozostaje jeszcze umyć się. Dobre są mydła naturalne, wykorzystujące saponiny ro
ślinne lub zmydlone tłuszcze za pomocą ługu.
Dowodzi to wszystko, że sztuczne kremy, serum po oczy, żele pod prysznic, balsamy nabite chemią dają się łatwo zastąpić prostymi składnikami pochodzenia naturalnego. Wystarczy tylko zgłębiać wiedzę o tych darach natury i umiejętnie je spożytkować.
Szanowny Panie Doktorze,
Jestem wdzięczna Panu za wszystkie publikowane artykuły. Moja świadomość i wiedza niesamowicie wzrosła. Tą wiedzę przekazuję wszystkim, którzy chcą jej słuchać i czytać. Dziekuję za czas jaki Pan poświęca na publikację. Jestem Pana częstym gościem i garściami korzystam z Pańskiej wiedzy. Pozdrawiam Pana serdecznie.
Witam
Dlaczego nie stworzył Pan jeszcze firmy produkującej kosmetyki, takie o jakich Pan pisze?
Jeszcze w ubiegłym roku cierpiałam na trądzik. Cera to był jeden, wielki stan zapalny. Zaskórników nie do zliczenia. Na moje wielkie szczęście, trafiłam na Pańską stronę. Przeczytałam o substancjach szkodliwych w kosmetykach. Tego samego wieczoru wszystkie moje kosmetyki poleciały do kosza (moje, mojego syna !o zgrozo, kosmetyki syna to jedno wielkie lab. chemiczne! itd.). Nastąpiła wielka rewolucja, rzuciłam firmę kosmetyczną dla której pracowałam. Dziś moja cera jest piękna, z maluteńkimi bliznami po wielkich przejściach, na szczęście systematycznie się zmniejszają. Codziennie maluję się, jednak w tym celu używam mineralnych kosmetyków i kosmetyków naturalnych. Wiele kosmetyków sama robię na własne potrzeby. Jestem oddana paru firmom, które produkują kosmetyki naturalne i z czystym sumieniem je polecam. Dziękuję Panu za to co Pan robi, za te artykuły, które bardzo szybko do ludzi docierają. Dziękuję!
Widzialam ze Fitomed wprowadzil nowe kremy o nastepujacych składach:
Tlusty:
Aqua, Rosa centifolia flower water, Persea gratissima oil, Lanolin, Petrolatum, Panthenol, Dicocoyl pentaerythrityl distearyl citrate, Glyceryl oleate, Glycerine, Hibiskus, Cera microcristaline, Aluminum stearate, Cera alba, Ceresin, Tocopheryl acetate, Linseed acid, Retinyl acetate, Paraffinum liquidum, Ethylhexyl stearate, Propylene glycol, Magnesium sulfate, Sorbitan isostearate, Polyglyceryl-3 ricinoleate, Aniba rosaeodora wood oil, Phenethyl alcohol, Caprylyl glycol.
Poltlusty:
Aqua, Lavandula angustifolia flower water, Eleutherococcus senticosus root extract, Lavandula angustifolia flower extract, Vitis vinifera seed oil, Prunus amygdalus dulcis oil, Ethylhexyl stearate, Caprylic/capric triglyceride, Butyrospermum parkii, Triticum vulgare germ oil, Glycerin, Cetearyl alcohol, Cetearyl glucoside, Propylene glycol, Tocopheryl acetate, Trilaureth-4 phosphate, Hydroxyethyl acrylate, Sodium acryloyldimethyl taurate copolymer, Lavandula angustifolia oil, Phenethyl alcohol, Caprylyl glycol, Ubiquinone.
Nawilzajacy:
Aqua, Citrus aurantium dulcis flower water, Panax ginseng root extract, Macadamia ternifolia seed oil, Ethylhexyl stearate, Caprylic/capric triglyceride, Isopropyl palmitate, Glycerin, D-panthenol, Citrus aurantium dulcis peel cera, Cetearyl alcohol, Cetearyl glucoside, Propylene glycol, Tocopheryl acetate, Hippophae rhamnoides fruit oil, Lecithin, Glucose, Sodium hyaluronate, Magnesium PCA, Calcium lactate, Trilaureth-4 phosphate, Hydroxyethyl acrylate, Sodium acryloyldimethyl taurate copolymer, Phenethyl alcohol, Caprylyl glycol, Pelargonium roseum leaf oil, Parfum.
Ciekawy wydaje mi sie poltlusty-przy okazji nie ma dodatkowego perfumowania ani pertrolatum. Co Pan doktor i inni czytelnicy mysla o tych kremach? Czy sa zdrowe? Moze ktos zna lepsze alternatywy? pozdrawiam
Szanowna Pani, W innym blogu Pan Doktor pisze o produktach naprawdę naturalnych są to: produkty firmy niemieckiej LOGONA, firmy duńskiej URTEKRAM. Produkty te są dostępne już w Polsce w sklepach internetowych. Proszę wprowadzić w google ich nazwy. Są jeszcze firmy niemieckie: SANTE, LAVERA, WELEDA lecz niestety polskich firm produkujących czyste kosmetyki niestety jeszcze nie ma. Z boku jest link do sklepu Green Line oferującego naturalne kosmetyki. Proszę zajrzeć również na stronę http://www.zdrowe-kosmetyki.pl i troszkę poczytać o firmie, która bada wiele firm produkujących naturalne i konwencjonalne kosmetyki(czytaj z chemią i szkodliwymi substancjami, o których Pan Doktor pisze na swojej wcześniejszej stronie luskiewnik.strefa.pl w zakładce medyczne). Miłej lektury. Moja świadomość o szkodliwości kosmetyków konwencjonalnych gdyby nie blogi Pana Doktora byłaby uboga za co jestem mu niezmiernie wdzięczna. Pozdrawiam.
Jest nasza rodzima firma AVA, która ma certyfikat Eco-cert na linię pod nazwą eco linea. Skład linii: balsam do ciała, tonik, krem na dzień, krem na noc, krem pod oczy, maseczka. Przydałby się do tego jeszcze jakiś szampon i odżywka, ale dobre i to, co jest. Od czegoś trzeba zacząć 🙂
Jest jeszcze nasza polska firma Pat&Rub. Sa to produkty z Eco certufikatem. Maja one zdecydowanie krotszy termin waznosci. Jest seria do ciala, do wlosow i dla mezczyzn do pielegnajci twarzy. Niestety nie ma jeszcze kremow do twarzy dla Pan, gdyz proces produkcji i uzyskania certyfikatu jest dlugi i zmudny. Stosuje te produkty i polecam kazdemu 🙂
Artykuł Doktora Różańskiego daje do myslenia, dlatego również wgłębiłam sie w kosmetyke naturalną, wypróbowała, juz różnych firm: Ava (nie bardzo) Wieleda (taka sobie) Lavera (może być) Pat&Rub(dziwne, ale mnie uczulił). . . no i w końcu po wielu próbach odnalazłam Florame – francuska markę kosmetyków naturalnych. Od dłuższego juz czasu stosuję TE produkty. Posiadaja certifikaty ECOCERT I Cosmebio – jak narzaie najbardziej mi odpowiadają. Głównie stosuje olejki roślinne, które super nawilżają i regeneruja moją skóę. A musze przyznać, że moja skóa jest bardzo nadwrażliwa i napoczątku troszeczkę sie obawialam, gdyż myślałąm, ze kosmetyk naturalny może podrazniać skórę wrażliwą. ALE byłam w błędzie . . . moja skóra wręcz przeciwnie, stała się odporna na wszelkie drażnenie jest mniej zaczerwienieniona, nie mam juz problemu z nadmiernie wysuszoną skórę. Szczególnie polecam macerat z nagietka oraz olejek z pestek winogron no i oczywiście cudowny olejek musujący do mycia twarzy. Warto wypróbować markę Florame, żeby mieć porównanie, ja i moje koleżanki jesteśmy zachwycone, Polecam.
Z zainteresowaniem czytam Pana artykuły zawierające receptury apteczne – ze względu na studia farmaceutyczne i pasję do kręcenia różnych mazideł, maści i kremów, są one dla mnie źródłem stałej inspiracji.
Na komentowany artykuł natrafiłam dopiero dziś, gdy już od ponad roku przygotowuję w domu dla rodziny kosmetyki całkowicie naturalne na bazie półproduktów. W Polsce istnieje już kilka sklepów z naprawdę tanimi i dobrej jakości półproduktami takimi jak czyste oleje, hydrolaty, maceraty i substancje czynne, które bardzo łatwo wykorzystać w warunkach domowych. Nie chcę tu robić kryptoreklamy, dlatego nazw nie podam – każdy może je znaleźć wpisując w przeglądarkę „półprodukty kosmetyczne”.
Bardzo polecam takie rozwiązanie. Na moją kieszeń kosmetyki naturalne, szczególnie importowane, są po prostu za drogie, znacznie droższe niż samodzielnie przygotowane preparaty, które na dodatek możemy idealnie dostosować do potrzeb skóry, bez potrzeby dodawania, jak Pan to określa, substancji zbędnych 🙂
A jak Pan Różański albo komentujący ustosunkowalibyście się do firmy Alterra, która oferuje kosmetyki rzekomo bez toksycznych substancji? Wierzyć/nie wierzyć? Cena ich kosmetyków jest podejrzanie niska…
Witam,
od bardzo długiego już czasu szukam naturalnych kosmetyków, zamienników dla wszechobecnej chemii. Zanim zorientowałam się ile zła wyrządzają mi wszystkie sztuczne substancje, stosowałam kilka warstw kosmetyków na całe ciało. Do tego stopnia, aż moja skóra uwrażliwiła się dosłownie na wszystko. Przewlekły trądzik na twarzy, plecach, dekolcie, przesuszona skóra i wypadające włosy (problemy tak bardzo powszechne u wiekszości osób). Nie pozostało mi już nic innego jak odstawić, a właściwie pozbyć się, aby nie kusiły kolejne próby stosowania, wszystkich sztucznych 'cudów’ do rzekomej pielęgnacji.
Od tamtej pory dokładnie sprawdzam składy produktów i rozważnie robię zakupy, bo niestety nie wszystko 'eco’ jest eco. I tak doszłam do momentu, w którym stosuję jedynie naturalne mydła Alep, minerały do makijażu i różnego rodzaju oleje zimnotłoczone do nawilżania ciała. Ulga dla skóry, a przede wszystkim ulga dla portfela, bo naturalne kosmetyki są zwykle bardzo wydajne, jak i wielofunkcyjne.
Obecnie przypatruję się firmie Orientana. Jest to chiński producent, dlatego mam pewne opory, ale składy produktów są niewątpliwie bardzo dobre. Czy ktoś może powiedzieć coś więcej na ten temat?
Dziękuję Panu Dr Różańskiemu, że budzi w nas świadomość, a przede wszystkim prowokuje do zmian. Bo czasami człowiekowi potrzebny jest taki bodziec, aby zacząć działać. A przecież wystarczyłoby przestać kupować chemię z drogeryjnych półek, aby producenci przestali ją produkować… Niemożliwe? Mam nadzieję, że z czasem każdy do tego dojrzeje i zrozumie, że nie warto nabijać kiesy tym, którzy działają na naszą szkodę.
Pozdrawiam
Pani Justyna dobrze pisze:
„A przecież wystarczyłoby przestać kupować chemię z drogeryjnych półek, aby producenci przestali ją produkować…”
Jak czystsze byłoby nasze środowisko, gdyby ta cała chemia przestała być produkowana! Wystarczy spojrzeć na to, co spływa do ścieków po naszej kąpieli… szapony, żele, mydła – wszystko pełne syntetycznych, niebidegradalnych składników.
Doktorze Różańśki, serdecznie dziękuję za kolejny intresujący wpis. Pana artykuły o trądziku androgennym bardzo mi pomogły – od kilku miesięcy stosuję proponowane przez Pana mieszanki.
Polecam polskie kosmetyki ecoplant
Żałuję, że dopiero trafiłam na ten artykuł. Walczyłam ze swędzącą skórą na wszystkie sposoby. Kupiłam mnóstwo szamponów na raz. Dopiero od roku sama robię sobie kosmetyki, sama robię mydło i maści. Do demakijażu używam wacika zmoczonego wodą i czystym olejem jojoba, który jest świetny rownież do układania włosów. Włosy olejuję olejem kokosowym, który ma niską zawartość kwasu oleinowego, nie odżywia mojego łupieżu, pisząc w skrócie, a potem myję mydłem kokosowym 100%, z dodatkiem korzenia łopianu, mój wyrób, i czasem spłukuję octem jabłkowym z wodą. Nie mam już problemów ani ze skórą ani z włosami. Brzydzę się kosmetykami komercyjnymi. I mam podobne odczucia co do produktów mlecznych, teraz jest jeszcze gorzej w 2015, na półce w sklepie nie ma już ani jednego jogurtu bez zagęstników, a w jogurtach dla dzieci jest tyle chemii…co w tych „pseudo kosmetykach”.
Najlepsze coś Ca zastąpi kremy i coś do demakijażu to po prostu olej rzepakowy tłoczony na zimno. Także doustnie ten olej plus olej czarnuszki. Rewelacja. A jaki dobry do masażu! I jako balsam do ciała- pośladki robią się gładkie 🙂