Archiwa

październik 2024
P W Ś C P S N
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031  

Archiwa

Świbka błotna–Triglochin palustris L. w praktycznej fitoterapii.

Świbka błotna (niem. Sumpf-Dreizack; fr. Troscart des marais; ital. Giuncastrello alpino; retorom. Traident da pali)Triglochin palustris Linne z rodziny błotnicowatych – Juncaginaceae (dawniej bagnicowate – Scheuchzeriaceae) jest rośliną wieloletnią, dorastająca do 10-50 cm wys., o kłączu pełzającym i łodydze u nasady z liśćmi odziomkowymi. Liście równowąskie, 1-2 mm szer. Łodyga dłuższa od liści. Kwiatostan groniasty, luźny. Kwiaty żółtozielone, niebieskawo nabiegłe; okwiat 6-dzielny, odpadający, prawie dwuokółkowy; 3 zewn. części okwiatu przegięte, cienko zaostrzone, umieszczone poniżej 3 wewnętrznych, wyprostowanych i zaostrzonych; pręcików 6, o krótkich nitkach; słupki 3; owoc – 3 rozłupki, równowąskie, maczugowate. Kwitnie od czerwca do lipca, rzadziej sierpnia. Rośnie na bagnach, na mokrych łąkach i polanach, przy ciekach wodnych. Roślina rozpowszechniona w Polsce niżowej i podgórskiej. Pospolita w Szwajcarii. Surowcem jest ziele świbki, zbierane w czasie kwitnienia i owocowania – Herba Triglochinis, suszone w normalnej temperaturze, potem przechowywane w szczelnych słojach.

Ziele świbki zawiera związki cyjanogenne, szczególnie dużo w owocach (Greshoff 1908 r., Hegnauer 1963 r., Różański 1998 r.), w tym triglochinin (O-[β-D-glucopyranosyl]-1-cyano-1-hydroxy-4,5-dicarboxy-1,3-pentadiene), ponadto kwas triglochinowy = triglochinic acid (2-butene-1,2,4-tricarboxylic acid), flawonoidy, krzemionkę, kumaryny, prawdopodobnie alkaloidy i saponiny. Skład podobny do perłówki – Melica: https://rozanski.li/?p=2331

Działanie: typowo moczopędne, przeciwkamicze, zwiększające wydalanie kwasu moczowego, chlorku sodu.

Wskazania: stany zapalne układu moczowego, kamica moczowa, skąpomocz. Stosować w mieszankach ziołowych, np. z mącznicą, podagrycznikiem (np. przy dnie = artretyzmie), połonicznikiem, skrzypem, nawłocią, korą gruszy, czy zielem gruszyczki (w infekcjach). Ponadto wykazuje synergizm z liściem brzozy, wilżyny i nasieniem pietruszki w leczeniu skąpomoczu, nadmiaru chlorku sodu i kwasu moczowego we krwi.

Dawkowanie. Świeże ziele zawiera związki cyjanogenne, w związku z czym przedawkowane stają się toksyczne. Opisano zatrucia zwierząt gospodarskich, które zjadły znaczne ilości świbki na pastwiskach podmokłych. Wysuszone ziele zawiera śladowe ilości triglochininy i nie działa już trująco.

1 czubata łyżka rozdrobnionego suchego ziela świbki na szklankę wrzącej wody; sporządzić napar. Pić 2 razy dziennie po 1/2 szklanki naparu – Infusum Triglochinis. Jako źródło krzemionki, polisacharydów, polifenoli – gotować minimum 15-20 minut na wolnym ogniu, odstawić na 30 minut, przecedzić. Stosować jak napar, 2 razy dziennie. Zewnętrznie nadaje się odwar do przemywania trudno gojących się ran, wyprysków, do płukania włosów przy łupieżu i stanie zapalnym skóry owłosionej. Ponadto działa pojędrniająco i antyseptycznie, przeciwzapalnie na skórę podrażnioną, wrażliwą, skłonną do alergii i trądziku różowatego.

4 komentarze Świbka błotna–Triglochin palustris L. w praktycznej fitoterapii.

  • Roman M.

    Opis botaniczny świbki u Pana Doktora brzmi: „jest rośliną wieloletnią, dorastająca do 10-50 cm wys., o kłączu pełzającym i łodydze u nasady z liśćmi odziomkowymi. Liście równowąskie, 1-2 mm szer. Łodyga dłuższa od liści. Kwiatostan groniasty, luźny. Kwiaty żółtozielone, niebieskawo nabiegłe; okwiat 6-dzielny, odpadający, prawie dwuokółkowy; 3 zewn. części okwiatu przegięte, cienko zaostrzone, umieszczone poniżej 3 wewnętrznych, wyprostowanych i zaostrzonych; pręcików 6, o krótkich nitkach; słupki 3; owoc – 3 rozłupki, równowąskie, maczugowate. Kwitnie od czerwca do lipca, rzadziej sierpnia. Rośnie na bagnach, na mokrych łąkach i polanach, przy ciekach wodnych”. Spróbujmy obaczyć jak tę samą roślinę opisywano dawniej. Opis świbki z końca XVII w. brzmi tak : „ … Trawa zabia, błotna. Ma torebki nasienne troikomorowe, dosyć równo szerokie. Rośnie na miejscach błotnych, i takich, które wody zalewają. Korzeń dwuroczny puszcza wiele liści dosyć grubych, ale miękkich, z iedney strony wypukłych, z drugiej płaskich. Pręt nagi, około pół łokcia wysoki. Kwiaty liczne są skupione w cienkie kłosy. Kielich zielony czerwonawo cieniowany: iak zaś kielich, tak i korona prędko opadają. Torebka nasienna ma podobieństwo do niejakiego prisma, a każda Komorka u spodu się otwiera.” Dla uzupełnienia dodam jeszcze opis z połowy wieku XIX: „Błotnica pospolita …. Liście z korzenia czyli raczéj cebuli bulwowatéj wyrastające, równo wązkie, okrągłe, z wierzchu rynienkowate, do szczypioru podobne; głąbik około pół-łokciowy, wyrastający zpomiędzy liści, nagi, gładki; kwiaty groniaste, zielone, na bardzo krótkich szypułkach stoją naprzemian, i tworzą kłos długi, jakby z rzadkich przyrosłych wiązek złożony; owoc torebka kątowa, u spodu zwężona, gładka, 3 – komorowa. Rośnie na łąkach bagnistych i w rowach; kwitnie w czerwcu”.
    Dlaczego męczę Państwa opisami zioła? Co je łączy? Skąd mam pewność, że czytam o tej samej roślinie, skoro Pan Henryk opisuje świbkę, XVIII autor ją nazywa „trawę zabią błotną”, a XIX wieku nazywano roślinę „błotnicą pospolitą”? Możemy powiedzieć, iż wspólnym mianownikiem jest tu na pewno siedlisko w którym cytowani autorzy umiejscowili roślinę. Pan Henryk napisał: „Rośnie na bagnach, na mokrych łąkach i polanach, przy ciekach wodnych”; XVII wieczny autor – „Rośnie na miejscach błotnych, i takich, które wody zalewają”, w końcu XIX wieczny tekst – „Rośnie na łąkach bagnistych i w rowach”.
    Nie chcę Państwa dłużej męczyć tworząc zawiłe wywody i zgadywanki. Odpowiedź jest bardzo prosta. Tym co łączy owe opisy i tym co daje mi pewność, że czytam o tej samej roślinie jest … nazwa łacińska. Przy każdym z tych opisów przeczytałem – Triglochin palustris. Dlaczego o tym piszę? Przed chwilą przeczytałem, o zgrozo (!!!), że jakiś urzędas w MEN (przeprowadziłem, proszę mi wierzyć, prawdziwą walkę wewnętrzną by miast słowa „urzędas” nie użyć słowa powszechnie uważanego za obraźliwe) podjął decyzję, iż matura z łaciny i filozofii zostanie zniesiona. Ostatnia odbędzie się w 2015 roku. Przeczytałem dalej: „MEN, w decyzji o zniesieniu łaciny, podpiera się argumentem małej frekwencji podczas tego sprawdzianu. W tej chwili na podejście do egzaminu decyduje się rocznie około 200 uczniów”. Prawdziwym smutkiem napełniło mnie stwierdzenie „Rektorzy uczelni także nie bronią języka łacińskiego. Szkoły wyższe przestają zwracać uwagę na wyniki z tego egzaminu”. Jak będzie wyglądała nasza nauka, jeśli nie ma się szacunku dla łaciny – języka który przez wieki był językiem nauki właśnie? Jak będziemy kształcić młodzież jeśli nie mamy szacunku do filozofii (z greki – fileo – miłuję, dążę, sofia – mądrość, wiedza – a zatem filozofia oznacza umiłowanie mądrości i dążenie do wiedzy)? Nie dziwmy się przeto, że w światowych rankingach wyższych uczelni próżno szukać choć jednej naszej Alma Mater. Jestem tylko prostym człowiekiem. Może dlatego dziwi mnie nieodmiennie nauczyciel który publicznie mówi, że nie znosi dzieci. Dziwi organista który nie zna nut a „Bach” jest słowem który kojarzy się mu co najwyżej z wznoszonym kieliszkiem gorzałki. Dziwi mnie polityk który ma w nosie swoich wyborców. Dziwią mnie pracownicy ministerstwa edukacji i rektorzy uczelni którzy mają taki a nie inny stosunek do łaciny czy filozofii. Dość jednak tego biadolenia. Wracając do świbki błotnej. Dodam, że z rośliny wykorzystuje się jeszcze kłącze. Surowiec ten stosuje się przy leczeniu chorób takich jak: przewlekłe nieżyty dróg oddechowych i oskrzeli, gruźlica płuc, rozdema itp. Jest sporo informacji o wykorzystaniu świbki przez Indian. W Ameryce Północnej rośnie 4 lub 5 gatunków tej rośliny. Gosiute jedli jej nasiona. Salisz, używali jej jako warzywo, Klamath robili rodzaj kawy z prażonych nasion. Zresztą i w Europie używa się tej rośliny jako warzywa. W Polsce północnej rośnie jeszcze świbka morska Triglochin maritimum. Jadalne i smaczne są białe nasady łodyg obu gatunków, późną wiosną, surowo lub gotowane (w rozsądnej ilości). Obecnie amatorzy jedzenia roślin z poza ogrodu odradzają jedzenie zielonych części roślin, bo mogą zawierać toksyczne substancje – szczególnie w czasie suszy (patrz wyżej). Kulinarnie stosowano w niektórych krajach Europy częściej świbkę morską. Jej liście zbierano przed kwitnieniem. Choć ich smak jest mdło – słony, to po gotowaniu zanika swoisty (zapach podobny do chloru) a ugotowana roślina jest smaczną jarzyną, podobną w smaku do szpinaku.

  • Mel

    Ja może nie na temat, ale poszukuję informacji na temat Morwy indyjskiej (Noni) – Morinda citrifolia oraz Gravioli czyli Annona muricata. Chciałabym prosić p. Romana M. o ewentualne podzielenie się informacjami na temat tej rośliny (jeśli takowe posiada). Do dr Różańskiego postaram się napisać na priva, bo nie wiem czy czyta komentarze. Interesuje mnie szczególnie w jaki sposób części tych roślin powinny być przetworzone, ażeby nie zostały zabite składniki odpowiedzialne za ich antynowotworowe działanie oraz w jakiej postaci są najlepiej przyswajalne.
    Pozdrawiam

  • Roman M.

    Niestety przykro mi bardzo, ale nie potrafię podzielić się informacjami na temat morwy indyjskiej (Noni), bo są one niespecjalnie bogate i prawie wyłącznie Internetowe. Takich miejsc w sieci jak blog naszego Pana Henryka nie jest wiele. Częściej w Internecie spotykamy informacje marketingowe, zachwalające jakieś zioło czy preparat (czasem są to informacje prawdziwe, częściej nie). Nietrudno zauważyć, że w sieci sok Noni jest reklamowany na niemal wszystkie choroby. O właściwościach rośliny decydują substancje w niej zawarte. Obecnie są być może opublikowane badania dotyczące zawartości poszczególnych substancji w określonych częściach rośliny (i dotyczące ich ewentualnego wpływu terapeutycznego). Ja niestety ich nie znam. Wiem, że wszystkie części Morinda citrifolia zawierają pochodne antrachionu a także asperulozyd i garbniki a także dużo potasu. Czy zawartość kseroniny i enzymów prokseroniny i prokseronazy są tak wysokie jak to reklamują handlowcy tego doprawdy nie wiem. Każde pytanie ma jakiś kontekst. Jeśli nie zna się kontekstu trudno o dobrą odpowiedź. „Interesuje mnie szczególnie w jaki sposób części tych roślin powinny być przetworzone, ażeby nie zostały zabite składniki odpowiedzialne za ich antynowotworowe działanie oraz w jakiej postaci są najlepiej przyswajalne” – przeczytałem powyżej. Antynowotworowe w kontekście zapobiegania czy raczej leczenia? Czy osoba pytająca ma płytką czy głęboką kieszeń? Czy łatwo jej zdobyć roślinę czy nie? Czy ma dostęp tylko do przetworzonego zioła czy dysponuje rośliną „surową”? Wbrew pozorom odpowiedzi na te pytania byłyby tym kontekstem umożliwiającym doradzenie czegoś mądrego. Jeśli np. nie dysponujemy zbytkiem pieniędzy, chcielibyśmy zabezpieczyć się przed nowotworem, moglibyśmy zwrócić uwagę na nasze rodzime rośliny, tańsze, łatwiej dostępne i o dobrze udokumentowanych właściwościach antynowotworowych (chociażby czosnek). Pan Henryk nie tak dawno opisywał nam właściwości lecznicze naszej sympatycznej jabłoni. W jednym z numerów „Postępów Fitoterapii” przeczytać możemy: „W badaniach na zwierzętach podkreślone zostało przede wszystkim zapobiegawcze działanie soku jabłkowego i ekstraktów z jabłek w przebiegu doświadczalnie wywołanego nowotworu okrężnicy. Zwierzęta otrzymywały dziennie średnio 48 mg polifenoli oraz 82 mg pektyn/kg m.c. przez 7-32 tygodnie. Wyniki badań wskazują, że produkty z jabłek zabezpieczały zwierzęta doświadczalne przed wystąpieniem chemicznie indukowanego nowotworu okrężnicy średnio w 54%.
    Równie skuteczne były epidemiologiczne badania zbiorowe przeprowadzane na dużej liczbie ochotników zagrożonych ryzykiem wystąpienia nowotworu. Dla przykładu u ochotników zagrożonych nowotworem płuc, ryzyko wystąpienia tej choroby, przy spożywaniu więcej niż 47 g jabłek lub ich produktów dziennie zmniejszyło się o 60% w porównaniu do ochotników nie spożywających jabłek. W przypadku zagrożenia nowotworem okrężnicy ryzyko to zmniejszyło się również o 60%, a w przypadku zagrożenia nowotworem nerek ryzyko zmniejszyło się o 35% u osób spożywających jabłka lub ich produkty, w porównaniu do osób nie uwzględniających jabłek w swojej diecie. Na podstawie badań epidemiologicznych można wysnuć wniosek, że spożywanie jednego jabłka dziennie lub więcej, w dużym stopniu obniża ryzyko wystąpienia u ludzi nowotworów płuc, okrężnicy i nerek”. Jeśli zatem miałbym ograniczoną ilość gotówki jadłbym jabłka i zagryzał czosnkiem, piłbym herbatki zalecane przez Pana Henryka. Ponieważ brakuje mi kontekstu, nade wszystko wiedzy, nie podejmuję się mędrkowania na temat Noni. Proponuję podyskutować na ten temat na naszym forum, gdzie znajdzie się ktoś bardziej kompetentny niż ja i udzieli informacji. Pozdrawiam.

  • Mel

    Panie Romanie,
    bardzo dziękuję za odzew i obszerną odpowiedź!
    A czy posiada Pan informacje na temat Gravioli czyli Annona muricata?

Leave a Reply